niedziela, 20 grudnia 2015

Rozdział 50: EPILOG

Kathe POV

Zachichotałam kiedy Justin jęknął ponieważ uderzył łokciem w drzwi przenosząc mnie prze próg.
-Proszę się ze mnie nie śmiać Pani Bieber.-mruknął i pocałował mnie w szyje a ja uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
W ciągu ostatnich 12 godzin, odkąd powiedzieliśmy sobie TAK Justin nazywa mnie panią Bieber, najczęściej jak się da i śmiało mogę powiedzieć, że to kocham.
Powoli zaczął wchodzić ze mną po schodach uważając przy tym aby się nie potknąć o żaden schodek.
Kiedy znaleźliśmy się w sypialni położył mnie ostrożnie na łóżku i zawisnął nade mną uśmiechając się szeroko.
-Jak się czujesz jako moja żona?-zapytał składając lekki jak piórko pocałunek na mojej szyj.
-Wspaniale. A ty jak się czujesz jako mój mąż?
-Wspaniale. Jestem najszczęśliwszym mężczyzną na całym świecie i w końcu doczekałem się dnia kiedy będę mógł mieć do ciebie pełne prawo.
Zachichotałam i pocałowałam go lekko w usta.
-Powiesz mi w końcu gdzie się jutro wybieramy?-zapytałam uśmiechając się słodko.
Walizki czekały już na nas spakowane i gotowe do drogi, tylko że ja nie miałam pojęcia dokąd się wybieramy. Miałam wrażenie, ze wszyscy coś wiedzą, tylko nie ja.
-Mówiłem już kochanie, to niespodzianka.
Przewróciłam oczami. Naprawdę jeśli myślałam, że wycisnę coś z tego chłopaka to ogromnie bardzo się myliłam.
-To chociaż powiedz na ile mnie wywozisz.-pocałowałam go w policzek.
-Dowiesz się wszystkiego jutro. Musimy wcześnie wstać, a teraz wybacz, ale chce nacieszyć się swoją żoną.-zaczął całować moją szyje, co oznaczało że nasza rozmowa dobiegła końca.
Odchyliłam głowę dając mu większy dostęp do mojej szyj.



Mruknęłam niezadowolona kiedy w pokoju rozniósł się piskliwy dźwięk budzika.
Otworzyłam jedno oko i wyłączyłam budzik spoglądając na niego.
Była 5:00 co oznaczało że musimy wstać, jeśli chcemy zdążyć na samolot...dokądkolwiek.
Ziewnęłam i wróciłam do mojej wcześniejszej pozycji przytulając się do Justina.
Złapałam jego ramie i potrząsnęłam nim lekko, próbując go obudzić. W odpowiedzi dostałam jedynie ciche chrapnięcie.
Zachichotałam.
-Justin musimy wstać. No dalej.-potrząsnęłam nim ponownie.
Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i przyciągnął mnie bliżej siebie.
Jęknęłam ponieważ jego ramiona obejmowały mnie naprawdę mocno.
-No Bieber, podnoś tyłek. Sam mówiłeś, że nie możemy się spóźnić.-powiedziałam już nieco głośniej i mocniej potrząsając jego ramieniem.
Otworzył jedno oko i spojrzał na mnie uśmiechając się lekko.
Oblizał usta a mój wzrok od razu spoczął w tym miejscu.
Zagryzłam wargę, chcąc go pocałować, ale powstrzymałam się bo naprawdę moglibyśmy się spóźnić.
Usłyszałam jego cichy chichot. Spojrzałam na niego z podniesionymi brwiami.
-Zdążysz się mną nacieszyć. Mamy przed sobą całe życie, kochanie.-cmoknął mnie szybko w usta i wyszczerzył się.
Zaczerwieniłam się i odwzajemniłam uśmiech.
-No nic, pora wstawać.-mruknął i odwinął ręce z mojego ciała a następnie rozciągnął się.
Podniósł się na łokciach i zsunął nogi z łóżka a następnie wstał.
Zaczerwieniłam się kiedy zobaczyłam jego nagie pośladki.
Może i jesteśmy razem już jakiś czas, ale naprawdę nie przyzwyczaiłam się jeszcze do takich widoków, chodź nie powinnam narzekać.
Zaczęłam bawić się swoimi idealnymi paznokciami.
Usłyszałam śmiech Justina i nie musiałam spoglądać na niego żeby wiedzieć, że śmieje się ze mnie.
-Kochanie, to naprawdę nie jest nic czego wcześniej byś nie widziała.
-Wiem.-mruknęłam owijając się kołdrą i również wstając z łóżka.
Weszłam do garderoby ciągnąc za sobą materiał i zaczęłam rozglądać się za jakimiś ubraniami, ale zdałam sobie sprawę, że nie mam pojęcia co mam założyć, bo nie wiem gdzie się wybieramy.
-Justin...-jęknęłam a chłopak sekundę później pojawił się w drzwiach w samych bokserkach.-Nie mam pojęcia co mam na siebie założyć.-dokończyłam
-Możesz założyć nawet worek a i tak będziesz wyglądać ślicznie.-wyszczerzył się.
-Przestań. Mówię poważnie.-mruknęłam wydymając wargę. Pomimo że to było słodkie, naprawdę chce żeby w końcu coś mi powiedział.
-Przez Ciebie stałem się ckliwym frajerem, ale i tak masz to w dupie.-burknął wychodząc do pokoju.
Obróciłam się w stronę gdzie jeszcze chwile temu stał i wpatrywałam się w to miejsce z otwartymi ustami.
Nie chciałam, żeby tak to przyjął.
Wyjęłam szybko z szafki jakąś koszulkę Justina i założyłam ją na siebie.
Wróciłam do pustego pokoju i odłożyłam na łóżko kołdrę. Podeszłam do drzwi od łazienki pukając w nie.
-Justin...-zaczęłam ale nie otrzymałam żadnej odpowiedzi.
Do cholery przecież mogę tam wejść, w końcu jest moim mężem.
Swoją drogą całkiem szybko zaczynamy. Już w pierwszy dzień kiedy jesteśmy małżeństwem, zaczynamy się kłócić.
Nacisnęłam na klamkę i weszłam do środka.
Justin stał przed umywalką z maszynką w dłoni i golił policzek.
Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców.
Chłopak nie zareagował. Jakby wcale mnie tam nie było.
Zignorowałam małe kłucie w okolicy serca i przytuliłam policzek do jego pleców.
-Justin naprawdę nie chciałam żebyś tak to przyjął. Nie mam cie w dupie. Obchodzisz mnie i to cholernie mocno. Ciesze się że w jakimś stopniu zburzyłam mur który wokół siebie wybudowałeś, i stałeś się słodkim, kochanym, troskliwym chłopakiem, moim mężem. Kocham Cię Najbardziej jak się da, jesteś całym moim Światem, kochanie.-pocałowałam jego plecy.
Usłyszałam jak wzdycha i odkłada maszynkę na bok.
Ściągnął moje dłonie ze swojego brzucha i obrócił się w moim kierunku.
-Przepraszam. Przesadziłem.-mruknął i przytulił mnie do swojej nagiej klatki piersiowej.
Z chęcią się w niego wtuliłam.
-Też cię kocham. Cholernie mocno. Oddałbym życie za ciebie, gdyby była taka potrzeba.-pocałował mnie w głowę a ja się skrzywiłam, przypominając sobie Justina na łóżku szpitalnym.
-Musimy się przygotować.-cmoknął mnie w czoło i odsunął się kończąc golenie.
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
Wyszłam z łazienki i wróciłam do garderoby.
Wyjęłam czarną koronkową bieliznę, czarne rurki oraz białą koszulkę z napisem i szarą rozpinaną bluzę a do tego czarno białe Nike.
Weszłam do łazienki w której przebywał jeszcze Justin i najwyraźniej szykował się do wzięcia prysznica.
Odłożyłam swoje rzeczy gdzieś na bok, czekając na swoją kolej.
Justin rozumiejąc moje zamiary, przyciągnął mnie do sobie za koszulkę.
-Możesz wziąć prysznic razem ze mną, jeśli chcesz. Szybciej się wyrobimy i zaoszczędzimy wodę. Co ty na to?
-Okay.
-Świetnie.-uśmiechnął się i chwycił za końce mojej koszulki i następnie zdjął ją ze mnie.



Siedziałam właśnie w prywatnym samolocie wynajętym przez Justina.
Zapięłam pasy ponieważ za minute mieliśmy startować.
Spojrzałam na siedzącego obok mnie Justina i uśmiechnęłam się do niego.
Zmarszczyłam brwi chyba po raz setny w ciągu tych kilku minut kiedy w zasięgu mojego wzroku znalazła się brązowowłosa stewardesa.
Przeszła obok nas i spojrzała na Justina rumieniąc się.
Chwyciła za pasemko swoich włosów i zakręciła je na palcu.
Miałam ochotę wstać i walnąć ją czymś naprawdę twardym.
Kątem oka zauważyłam że Justin spojrzał w tym samym kierunku w który ja patrzyłam. Dziewczyna zauważając że Justin na nią patrzy zachichotała i zniknęła w drugim pomieszczeniu.
To nic że zaraz startujemy, trzeba załatwić to raz a porządnie.
Odpięłam pas i wstałam.
Justin złapał moją dłoń, zatrzymują mnie.
-Gdzie idziesz?-zapytał marszcząc brwi.
-Zaraz wracam.-pocałowałam go w usta i ruszyłam w kierunku drzwi za którymi zniknęła ta głupia dziewucha, która najwyraźniej nie wie że Justin jest już zajęty, lub wie i ma to głęboko.
Otworzyłam drzwi i zamknęłam je za sobą rozglądając się na dziewczyną.
Zauważyłam ją opierającą się o mały stolik i rozmawiającą z drugą stewardesą o wiele bardziej znośną.
-Chciałabym z panią porozmawiać.-mruknęłam.
 Dziewczyny obróciły głowy w moją stronę, zdziwione moją obecnością.
-Ze mną?-zapytała szatynka wskazując na siebie palcem.
Kiwnęłam głowa i spojrzałam wymownie na dziewczynę stojącą obok niej, prosząc ją tym aby wyszła, co najwyraźniej zrozumiała.
-Chce z tobą wyjaśnić pewną sprawę.-mruknęłam i spojrzałam na plakietkę z jej imieniem.
Lizzy.
Ta suka podrywająca mojego męża ma na imię Lizzy.
Tak jestem zazdrosna i co z tego?
Dziewczyna kiwnęła głowa pozwalając mi tym kontynuować.
-Możesz przestać ślinić się do mojego męża? Naprawdę zaczyna mnie to irytować. Nie jest on zainteresowany twoją osobą, więc sobie odpuść. Myślę, że skoro jestem jego żoną, a ten samolot należy w tej chwili do mojego męża i to właśnie dla nas teraz pracujesz, to spokojnie mogę cię zwolnić. A tym lepiej że jeszcze nie wystartowaliśmy. Więc, jeśli chcesz tu zostać zmień swoje zachowanie. Rozumiesz?-zapytałam patrząc na nią z kamienną twarzą.
Dziewczyna spojrzała na mnie z otwartymi ustami.
-Męża?-mruknęła niedowierzając.
Czy ona naprawdę usłyszała tylko to?
-Tak męża.-warknęłam.-Odczep się.
Usłyszałam chichot za sobą, który już tak bardzo dobrze znałam, a chwile później para silnych ramion owinęła się wokół mojego pasa.
Przyłapana. Upss...
-Ktoś tu dzisiaj pokazuje pazurki.-mruknął Justin do mojego ucha i pocałował je kiedy się odsuwał.
Spojrzałam na dziewczynę stojącą na przeciwko nas i przyglądającą się nam z szeroko otwartymi oczami jakby pierwszy raz na oczy widziała zakochaną parę.
-Mam nadzieje, że rozumiesz o co chodzi mojej żonie i że dojdziemy do porozumienia. Naprawdę nie mam ochoty szukać na szybko kolejnej stewardesy, jasne?-zapytał
Uśmiechnęłam się szeroko, zadowolona.
Lizzy pokiwała głową.
-Świetnie, a teraz chodź. Trzeba zająć miejsce, kocico.-zachichotał i pociągnął mnie za rękę w stronę siedzeń.
Zajęliśmy swoje miejsca i w tej samej chwili w pokoju rozbrzmiał głos pilota.
-Witamy na pokładzie FLY TOUR. Tutaj pilot John Miller. Za chwilę startujemy, dlatego proszę wszystkich o zapięcie pasów bezpieczeństwa a potem udajemy się prosto do Hiszpanii.
Moja usta otworzyły się z wrażenia. Zawsze chciałam jechać do Hiszpanii.
Uśmiechnęłam się szeroko do Justina i przytuliłam go.
-Mam najwspanialszego męża na całym świecie. Dziękuje.-mruknęłam i odsunęłam się aby zapiąć pasy.

Nie mam pojęcia kiedy zasnęłam, ale obudziło mnie lekkie drżenie samolotu.
Otworzyłam jedno oko i przeciągnęłam się. Rozejrzałam się i spojrzałam na miejsce obok mnie gdzie siedział Justin przeglądając coś w telefonie.
-Co się dzieje?-zapytałam oblizując zaschnięte usta.
Chłopak przeniósł wzrok z telefonu na mnie i uśmiechnął się.
-Lądujemy.-odpowiedział a moje oczy rozszerzyły się lekko.
Przespałam prawie cały lot, jak to możliwe?
Poczułam jeszcze raz jak samolot drży i podskoczyłam lekko do góry na fotelu kiedy samolot znalazł się na lądowisku.
Odpięłam ostrożnie pas i wstałam kiedy samolot już się zatrzymał.
Justin podszedł do mnie i złapał za moją dłoń a następnie poprowadził w kierunku wyjścia.
Wsiedliśmy do dużego czarnego auta które stało zaparkowane przed samolotem.
-A co z naszymi walizkami?
-Spokojnie, ktoś się już tym zajął.-odpowiedział z lekkim uśmiechem i wykonał ruch głową w kierunku bagażnika.
Spojrzałam w tamtym kierunku i zauważyłam dwóch mężczyzn pakujących nasze walizki do bagażnika, który potem zamknęli.
Kierowca ruszył, jak zgaduje do miejsca w którym zamieszkamy.
Przytuliłam się do Justina a chłopak w odpowiedzi objął mnie ramieniem.
Pocałowałam go w policzek i uśmiechnęłam się.

Kierowca zwolnił i zatrzymał się.
Wyjrzałam przez okno aby zobaczyć gdzie jesteśmy. Nabrałam powietrza do płuc kiedy zobaczyłam plaże i idealnie czystą wodę zaledwie kilkanaście metrów dalej.
Jestem w raju.
-No już, wysiadaj.-zaczął Justin i chwycił klamkę po swojej stronie.
Zrobiłam to samo i wysiadłam.
Rozejrzałam się dookoła i podniosłam do góry brwi, kiedy zauważyłam że zatrzymaliśmy się przed ogromnym budynkiem.
Spojrzałam na napis znajdujący się nad wejściem.
Jestem pewna, że moja szczęka opadła kiedy domyśliłam się że zamieszkamy w 5 gwiazdkowym hotelu.
-Justin... jedna noc tutaj musi być strasznie droga. -zauważyłam
-Daj spokój. Mamy pieniądze. Chce abyśmy ten miesiąc który tutaj spędzimy, zapamiętali do końca naszego życia. Chce żebyś była szczęśliwa.-pocałował mnie w czoło
-Będę szczęśliwa gdziekolwiek, ważne że z tobą.-odpowiedziałam.
Zauważyłam jak uśmiecha się lekko i przysięgam, że jego policzki lekko się zaczerwieniły.
Podszedł do nas chłopak, który wyglądał na około 20 lat.
Wymówił swoją wyuczoną formułkę, witając nas w Hiszpanii.
Justin otworzył bagażnik, wskazując na walizki i mrucząc coś pod nosem do chłopaka.
Weszliśmy do środka, świetnie urządzonego holu a następnie podeszliśmy do lady aby się zameldować.
-Rezerwacja na nazwisko Bieber.-powiedział nie wysilając się na żadne "Dzień Dobry".
Kobieta najwyraźniej nie przejęła się tym zbytnio ponieważ uśmiechnęła się do Justina, jak dla mnie za szeroko.
Wstukała coś w komputer a po chwili podała nam kartę.
-Pokój 698. Piętro 7. Życzę miłego pobytu, panie Bieber.-uśmiechnęła się jeszcze raz wgapiając się w mojego męża jak w obrazek.
Halo, paniusiu! Ja też tu jestem!
Sięgnęłam jako pierwsza po kartę, mając nadzieje że ta dziewczyna zauważy obrączkę, ale ta zdzira nadal wgapiała się w Justina.
Spojrzałam na chłopaka i odetchnęłam z ulgą kiedy zauważyłam, że nie patrzy na dziewczynę, lecz na mnie.
Uśmiechnęłam się do niego lekko, na co zaśmiał się cicho.
-Nie śmiej się ze mnie, tylko chodź.-przewróciłam oczami.
Obróciłam się szukając windy i od razu ruszyłam w ich kierunku, ciągnąc za sobą Justina, kiedy je znalazłam.
Nacisnęłam guzik i czekałam aż winda się otworzy.
-Nie masz czym się przejmować. JESTEM CAŁY TWÓJ, KOCHANIE.-zaśmiał się ponownie, stając za mną i obejmując mnie w tali.-Ale ciesze się że reagujesz w takich sytuacjach, bo chociaż wiem, że na mnie ci zależy.
Obróciłam głowę w jego kierunku.
-Oczywiście, że mi na tobie zależy. Jesteś głupi, skoro kiedykolwiek myślałeś że jest inaczej lub myślisz że będzie.-powiedziałam cmokając jego brodę i wracając do wcześniejszej pozycji.
Wsiedliśmy do windy, kiedy ta się otworzyła i wjechaliśmy na 7 piętro.
-Chcesz iść dzisiaj na plaże?-zapytał Justin spoglądając po drodze na numerki pokoi.
-Jasne.-odpowiedziałam od razu i wskazałam brodą na pokój 698, kiedy go zauważyłam.


3 MIESIĄCE PÓŹNIEJ.

Co mogę powiedzieć... jestem najszczęśliwszą kobietą na całym świecie. Mam cudownego męża, który troszczy się o mnie i w każdej możliwej chwili pokazuje mi jak bardzo mnie kocha. Mam idealnych przyjaciół, którzy zawsze są ze mną. Możliwe że moi rodzice są już nieco mniej idealni, ale ważne że w końcu mam z nimi ponownie jakiś kontakt.
Od dnia ślubu, na którym całe szczęści się pojawili, od czasu do czasu dzwonią zapytać co słychać i oczywiście wypytać się czy Justin zachowuje się w stosunku do mnie dobrze. Czy nie krzyczy i czy mnie nie bije. Oczywiście nie pytają o to w prost. Ale dobrze wiem, że właśnie do tego zmierzają.
Bo co innego można zrozumieć po pytaniach typu: "A jak tam twój mąż? Dogadujecie się? Nie robi nic wbrew tobie? Nie macie żadnych problemów?"
Mam już powoli dość ciągle tych samych pytań i tych samym odpowiedzi, których muszę im udzielać.
Siedziałam w kuchni kończąc kawałek odgrzanej pizzy, który został z wczorajszego wieczoru.
Wstałam, umyłam talerz i poszłam do salonu, siadając na kanapie i włączając telewizor.
Justin pojechał do Ryana aby pogrzebać trochę przy samochodzie, ponieważ z tego co wiem coś zaczęło dziać się niedobrego z silnikiem. A że jest to akurat ulubiony samochód Justina, to nic dziwnego że od razu chce zlikwidować problem.
Włączyłam MTV zostawiając jakiś serial.
Poczułam dziwne uczucie w brzuchu i zakryłam dłonią usta kiedy poczułam, że zbiera mi się na wymioty.
Zerwałam się z kanapy biegnąc w kierunku łazienki znajdującej się na dole.
Wbiegłam do środka i uklęknęłam na zimnych płytkach podnosząc klapę od toalety do góry.
Od razu gdy to zrobiłam, mój żołądek postanowił się opróżnić.
Skrzywiłam się, oddychając głęboko aby pozbyć się mdłości.
Nacisnęłam spłuczkę i podniosłam się.
Przepłukałam buzie i wróciłam do salonu wzdychając.
Usiadłam ponownie na kanapie, opierając się plecami o oparcie.
Mój telefon na stoliku zaczął wibrować.
Sięgnęłam po niego i odebrałam od razu kiedy zobaczyłam imię mojej przyjaciółki na wyświetlaczu.
-Cześć laska! Co tam?-krzyknęła od razu kiedy mruknęłam witając się z nią.
-Bywało lepiej.-odpowiedziałam krzywiąc się przez dziwny smak w buzi. Chyba jednak powinnam umyć zęby.
-Coś się stało? Masz w ogóle dziwny głos? Jesteś chora?
-Po prostu zwymiotowałam. Zjadłam wczorajszą pizze i chyba mi zaszkodziła.-mruknęłam do słuchawki.
-Jesteś pewna że to pizza?-zapytała
-Chyba tak.-odpowiedziałam.
-Ale na pewno to wina pizzy, tak?-zapytała ponownie a ja zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co jej chodzi.
-Jezu, no przecież mówię. A przez co niby miałabym jeszcze wymiotować?-mruknęłam przewracając oczami.
-Hmmm... no nie wiem. Wymioty też często bywają objawami ciąży.-odpowiedziała z prostotą.
Zamrugałam powiekami, nie spodziewając się tego.
Już miałam odpowiedzieć, że to nie możliwe, aż w końcu przypomniałam sobie że dwa dni wcześniej również zwymiotowałam ale zrzuciłam winę na sałatkę zjedzoną na mieście.
Ale przecież to nie możliwe, zabezpieczamy się z Justinem, więc niby jak do tego doszło?
Miałam ochotę jęknąć, ale wiedziałam że Nicol nasłuchuje teraz dokładnie jakiejkolwiek reakcji z mojej strony.
-Halo? Kathe, jesteś tam?
-Tak, tak.-odpowiedziałam szybko.
Oblizałam usta i przeczesałam wolną ręką włosy.
-Zatkało cię, czy jak?-zapytała
-Eee... po prostu. Nie pomyślałam o tym.
-Czyli jest taka możliwość, tak? Chcesz żebym kupiła jakiś test w aptece i przyjechała?-zaproponowała.
Pokiwałam głową, ale przypomniałam sobie, że przecież mnie nie widzi.
-Mogłabyś?
-Jasne. Będę za parę minut.-powiedziała i rozłączyła się.
A co jeśli to prawda?
Pokręciłam głową. Najpierw trzeba to sprawdzić, a dopiero później myśleć.

Po 15 minutach usłyszałam wjeżdżający samochód na parking i miałam nadzieje, że to nie Justin.
Kocham go i nie że nie chce go w domu. Po prostu to chyba nie byłaby odpowiednia pora jeśli zjawił by się akurat teraz.
Wyłączyłam telewizor i podeszłam do okna aby sprawdzić kto przyjechał.
Odetchnęłam z ulgą kiedy zauważyłam srebrny samochód. Nicol.
Podeszłam do drzwi i otworzyłam je, czekając aż przyjaciółka do mnie podejdzie.
-Jezuu...wyglądasz jak trup. Jesteś strasznie blada.-mruknęła, przytulając mnie szybko kiedy już znalazła się obok mnie.
-Mi też miło cię widzieć.-burknęłam przepuszczając ją w progu i zamykając za nami drzwi.
-Masz?-zapytałam zagryzając wargę.
Kiwnęła głową i wyjęła z torebki niewielkie pudełeczko. Podała mi je.
-Idź i zobacz czy będę ciocią.-uśmiechnęła się.
Zmrużyłam oczy, ale nie odezwałam się nic tylko ruszyłam do łazienki.
Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i usiadłam na toalecie wyciągając test z opakowania a następnie ulotkę.
Przeczytałam sposób użycia i wykonałam wszystkie potrzebne czynności.
Odłożyłam test na bok i w głowie zaczęłam odliczać minuty, do sprawdzenia.
Na wszelki wypadek doliczyłam sobie jeszcze jedną minutę i wzięłam głęboki oddech przed sprawdzeniem.
Wypuściłam powietrze z płuc i spojrzałam na test.
Dwie czerwone kreski.
Spojrzałam na ulotkę, aby sprawdzić co to oznacza.
Moje oczy rozszerzyły się kiedy zobaczyłam na kartce obrazek przedstawiający dwie kreski i dużymi literami obok niego napis CIĄŻA.
Upuściłam test na podłogę i zakryłam twarz dłońmi.
Boże i co ja teraz zrobię?
Jak mam powiedzieć o tym Justinowi?
Wkurzy się czy przyjmie to jak mężczyzna?
A co jeśli mnie zostawi? O nie!
Z moich ust wydobył się drżący oddech.
Przesadzam. Na pewno mnie nie zostawi.
Sam przecież kiedyś wspominał, że chce stworzyć ze mną prawdziwą rodzinę.
-Kathe no i co?-usłyszałam głos przyjaciółki zza drzwi i ciche pukanie.
Podniosłam test z podłogi i wstałam podchodząc do drzwi. Odkluczyłam je i wyszłam.
-No mów!-ponagliła mnie
Podałam jej test i oparłam się o ścianę wpatrując się w obrazek po drugiej stronie.
-Dwie kreski. To znaczy, że jesteś w ciąży?-zapytała a ja pokiwałam tylko lekko głową.
-To źle? Nie powinnaś się cieszyć?-zapytała.
Spojrzałam na nią i odebrałam od niej test który mi podała.
-Powinnam, ale nie mam pojęcia jak na to zareaguje Justin.
Przygarnęła mnie mocno do siebie.
-Jestem pewna, że będzie okay.-mruknęła do mojego ucha.
Usłyszałam kroki i podniosłam głowę spoglądając w tamtym kierunku.
Przełknęłam ślinę kiedy zobaczyłam Justina.
Nie słyszałam nawet kiedy przyjechał, ani kiedy wszedł.
Minusy mieszkania z chłopakiem ze złą przyszłością.
Potrafi wejść tak, że nikt go nie usłyszy.
-A co to za tulenie?-zapytał posyłają mi lekki uśmiech.
Przypomniałam sobie, że trzymam test w dłoni i szybko schowałam go pod koszulkę.
-A tak po prostu. Dawno jej nie widziałam i wiesz...stęskniłam się.-odpowiedziała Nicol za co byłam jej wdzięczna.
-Okaaay... dacie mi chociaż przejść? Chce skorzystać z toalety.
-NIE!-krzyknęłam i skarciłam się od razu za to w głowie kiedy zobaczyłam jego zdziwioną minę.-Znaczy daj mi chwilę, tylko sprzątnę trochę, zrobiłam tam straszny syf.-zachichotałam nerwowo i wślizgnęłam się do środka łazienki.
Chwyciłam opakowanie i ulotkę leżącą obok toalety i wyrzuciłam wszystko do kosza.
Schowałam test za pasek spodni, przykrywając go koszulką i wyszłam ze środka.
-Gotowe, możesz wejść.-zwróciłam się do Justina zostawiając mu otwarte drzwi i ciągnąc za sobą Nicol do salonu.
-Chyba już pojadę, myślę że powinniście pogadać. Zadzwoń później, jak poszło, dobra?
-Okay.-kiwnęłam głową i przytuliłam ją szybko.-Pa
Nie odprowadziłam jej nawet do drzwi tylko usiadłam w salonie, bawiąc się swoimi palcami.
Usłyszałam zamykanie drzwi frontowych i zaczęłam denerwować się jeszcze bardziej zdając sobie sprawę, że muszę powiedzieć Justinowi. Bo jeśli dowiedziałby się jakimś cudem z jakiegoś innego źródła, mógłby być wtedy naprawdę wkurzony.
Poczułam jak kanapa obok mnie ugina się i nie musiałam patrzeć w tamtą stronę, aby wiedzieć że Justin właśnie siedzi obok mnie.
-Dobra... możesz mi powiedzieć o co chodzi?-zapytał
Kiwnęłam lekko głową i przymknęłam na chwilę powieki.
Kiedy je otworzyłam, wlepiłam wzrok w moje kolana.
-Jaa...-zaczęłam ale nie miałam pojęcia jak to dokończyć.
Sięgnęłam ręką pod koszulkę i wyjęłam test następnie podając go Justinowi.
-Co to jest?-zapytał lekko zdezorientowany.
Nie dziwie się, widzi pewnie takie coś pierwszy raz na oczy.
-Test Ciążowy.-mruknęłam wpijając swoje palce w kolana.
-Cz-czy to znaczy...że-że jesteś w ciąży?-jąkał się a ja nie miałam pojęcia dlaczego.
Bałam się podnieść głowę i zobaczyć wyraz jego twarzy.
-Tak.-odpowiedziałam cicho a w salonie zapadła kompletna cisza.
Było słychać prace każdej maszyny elektrycznej w domu, tykanie zegarka i nasze oddechy, ale nikt nie odezwał się ani słowem.
-Spójrz na mnie.-mruknął po kilku minutach ciszy.
Przełknęłam ślinę i przekręciłam głowę w jego stronę.
Złapał kciukiem i palcem wskazującym moją brodę i oblizał usta.
-Będę tatą?-zapytał cicho.
-Tak, będziesz tatą.-odpowiedziałam zaskoczona jego reakcją.
-Ja...ja chyba nie potrafię.-mruknął.
Zmarszczyłam brwi. Spojrzałam w jego oczy i po raz pierwszy zobaczyłam w nich coś dziwnego...Strach? Niepewność? Być może.
Wiedziałam, że Justin jest świetnym chłopakiem i będzie świetnym ojcem, ale najwyraźniej nie wierzy w siebie. I to właśnie ja, jego żona muszę mu to udowodnić, muszę go do tego przekonać.
Odepchnęłam jego dłoń i podniosłam się lekko tylko po to aby móc usiąść na jego kolanach.
-Oczywiście, że potrafisz. Jesteś świetnym mężem. Opiekujesz się mną, uszczęśliwiasz mnie. Wiem, że to nie to samo co dziecko, ale jesteś silnym młodym mężczyzną. Prędzej czy później i tak by się to stało. Teraz się boisz, bo nie masz pojęcia jak to wszystko będzie wyglądało, ale wiesz co? Ja też. Poradzimy sobie, razem. Będziesz świetnym tatą, jestem tego pewna. -obiełam dłońmi jego policzki i kciukami zaczęłam głaskać skórę na nich.
-A ty będziesz świetną mamusią.-mruknął
Uśmiechnęłam się.
-Będzie dobrze. Damy radę. Będziemy świetną rodziną.-wtuliłam głowę w zagięcie w jego szyj.
Objął mnie jedną ręką w tali a drugą położył na moim brzuchu.
I czego ja się bałam?
-Kocham Cię.-powiedziałam i pocałowałam jego szyje.
-A ja Ciebie, cholernie bardzo, księżniczko.


___________________________
 Witam was w ostatnim rozdziale tego ff.
Chciałabym bardzo wam podziękować za cudowny rok z wami i za prawie 129 tysięcy wyświetleń oraz 722 komentarze. 
Jesteście wspaniali. 
Zachęcam do czytania również mojego drugiego ff, które znajdziecie na moim profilu.





poniedziałek, 14 grudnia 2015

Rozdział 49: Gratulacje!

Kathe POV'

Dochodziła 1 w nocy co oznaczało, że pora się zbierać i wracać do domu skoro jutro na 10 muszę być w pracy.
Ubraliśmy się i wyszliśmy z domu.
Nie musieliśmy sprzątać, ponieważ Justin wszystko załatwił i jutro ma przyjść ktoś kto się tym zajmie.
Puściłam rękę chłopaka i wsiadłam do szarego Ferrari zaparkowanego kawałek dalej.
Justin usiadł na miejscu kierowcy i odpalił silnik wyjeżdżając na drogę.
Położył dłoń na moim kolanie i uśmiechnął się.
-Jak tam?-zapytał uśmiechając się szeroko.
-Wspaniale.-odpowiedziałam uśmiechając się od ucha do ucha.
Kiwnął głową zadowolony i ścisnął lekko moje kolano.
Przeniósł wzrok na drogę a ja pochyliłam się lekko do przodu i włączyłam radio.
-Ile będziemy jechać?-zapytałam
-Około godzinki. Możesz się przespać jeśli chcesz.-obrócił się na chwilę w moją stronę i mrugnął okiem.
Zaczerwieniłam się i zasłoniłam włosami twarz.
-Możliwe że właśnie tak zrobię, bo w nocy ktoś mi zbytnio na to nie pozwolił.-mruknęłam
-Nie mogłem oderwać od Ciebie rąk. Ale nie słyszałem żebyś narzekała.-zaśmiał się.
Obróciłam się w jego stronę i uderzyłam lekko w ramie.
-Hej! Za co to?!-pisnął
-Za nic, po prostu przestań.-odwróciłam szybko głowę kiedy poczułam ciepło na policzkach.
-Aaaah...-zagruchał.-Ktoś tu się rumieni.-zachichotał.
-Spadaj.-wydęłam lekko dolną wargę.
Poczułam wibracje w kieszeni.
Wyciągnęłam telefon ze spodni dresowych Justina, które miałam na sobie i spojrzałam na wyświetlacz.
Nabrałam powietrza do płuc, psychicznie przygotowując się na całą masę pytań, którymi za sekundę zostanę zasypana.
-Czyżby Nicol?-zapytał chichocząc pod nosem.
Kiwnęłam głową i przesunęłam palcem po ekranie a następnie przysunęłam telefon do ucha.
-No nareszcie! Nie masz pojęcia jak się o Ciebie martwiłam! Dzwonie i dzwonie a ty nie odbierasz!
Wszystko w porządku? Gdzie ty jesteś? Jest pierwsza w nocy! Matt nic mi nie chce powiedzieć. Halo? Kate? Jesteś tam?
Przewróciłam oczami i zachichotałam.
-Nie śmiej się ze mnie tylko powiedz mi co się dzieje!-ponagliła mnie a po tonie jej głosu dało się wywnioskować, że jest zdenerwowana.
-Wyjaśnię Ci wszystko jutro, jak spotkamy się w pracy, w porządku? Jestem zmęczona i chce jak najszybciej znaleźć się w domu.-próbowałam ją uspokoić.
-To znaczy że...nie ma cię w domu? Katherin Jones gdzie ty do cholery jesteś!-krzyknęła
-Uspokój się, mamooo. Jestem cała i zdrowa i wracam z Justinem do domu.-przewróciłam oczami.-Jutro wszystko Ci wyjaśnię, a jeśli się nie uspokoisz nic Ci nie powiem, okay?
-Dobra. Może faktycznie trochę przesadzam.-westchnęła
-Taa...trochę.-mruknęłam sarkastycznie i ziewnęłam.-Muszę kończyć. Pogadamy jutro. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. Pa -odpowiedziała i rozłączyła się.
Schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam na Justina który kręcił rozbawiony głową.
Ziewnęłam ponownie. Chłopak spojrzał na mnie a jego uśmiech powiększył się jeszcze bardziej.
-Prześpi się skarbie. Obudzę Cię jak dojedziemy na miejsce. Z tyłu masz koc.
Skinęłam głową i wycofałam mój fotel lekko do tyłu a następnie go rozłożyłam.
Sięgnęłam po koc i rozłożyłam go.
Pocałowałam Justina w policzek na co szatyn się uśmiechnął.
Położyłam się wygodnie i przykryłam kocem.
-Dobranoc.-mruknęłam i zamknęłam oczy.



-Hej. Obudź się.-usłyszałam zachrypnięty głos obok mojego ucha.
Mruknęłam coś pod nosem i obróciłam głowę w drugą stronę.
Usłyszałam coś na podobieństwo chichotu ale nie przejęłam się tym zbytnio.
-Kathe, kochanie pobudka. Jesteśmy na miejscu.-poczułam coś mokrego na moim policzku.
Otworzyłam powoli jedno oko i od razu je zamknęłam kiedy uderzyło w nie jasne światło wpadające do samochodu z zapalonej lamy ulicznej.
-No dalej śpiochu. Wstawaj.
-Nieee.-jęknęłam i wtuliłam się jeszcze bardziej w kocyk który mnie przykrywał.-Mi tu wygodnie.
-Skoro tak.-mruknął i wsunął jedną rękę pod moje kolana a drugą pod plecy.
Poczułam jak się unoszę ale zamiast otworzyć oczy wtuliłam się w twardą, ciepłą klatkę piersiową mojego narzeczonego.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Mojego narzeczonego. 
Usłyszałam lekkie trzaśnięcie i dźwięk sygnalizujący zamknięcie samochodu a chwilę później poczułam jak się przemieszczamy.
Zarzucił moje dłonie na swoją szyje i przytrzymał mnie jedną dłonią a drugą wsunął klucz do zamka i otworzył drzwi.
Przeniósł ponownie drugą dłoń na moją talie i wszedł do środka.
Usłyszałam trzask drzwi które musiał zamknąć nogą i zaczął powoli wchodzić ze mną po schodach.
Po chwili leżałam już na miękkim łóżku.
Przytuliłam się do poduszki i usłyszałam chichot nad sobą.
Zaczął ściągać buty z moich nóg a następnie dresy ale naprawdę mało mnie to obchodziło.
Byłam zmęczona i chciałam spać.
Podniósł mnie lekko do góry i ściągnął swoją bluzę z mojego ciała tak że zostałam w samej jego koszulce i bieliźnie, a następnie przykrył mnie kocem.
-Dobranoc kochanie.-pocałował mnie w policzek a ja uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
Ostatnie co usłyszałam to dźwięk rozpinanej klamry a potem zasnęłam.



Skrzywiłam się kiedy usłyszałam dźwięk budzika.
Wyciągnęłam rękę i zaczęłam uderzać w powierzchnie stolika nocnego poszukując w ten sposób budzika, kiedy w końcu udało mi się go wyłączyć, przetarłam oczy i powoli je otworzyłam.
Spojrzałam w dół na obejmujące mnie ramiona i na mojej buzi automatycznie pojawił się uśmiech. Spojrzałam na swoją dłoń i westchnęłam zadowolona kiedy zobaczyłam pierścionek.
Powoli wyplątałam się z objęć chłopaka, uważając aby go przy tym nie obudzić.
Stanęłam przy łóżku i jeszcze raz na niego spojrzałam, aby upewnić się czy aby na pewno śpi, jak dokładnie było.
Złożyłam małego całusa na jego czole i podeszłam po cichu do nie dużych drzwi od garderoby.
Wyjęłam granatowe spodnie i szary sweter zabrałam bieliznę i po cichu podreptałam do łazienki.
Zamknęłam drzwi na klucz i zdjęłam z siebie ubrania. Odkręciłam wodę w kabinie i zdjęłam z siebie koszulkę i bieliznę a następnie weszłam pod ciepłą wodę.


Po skończonym prysznicu wytarłam dokładnie ciało i ubrałam się.
Rozczesałam i wysuszyłam włosy i zrobiłam lekki makijaż.
Wyszłam z łazienki i uśmiechnęłam się na widok przebudzonego Justina leżącego na łóżku.
-Dzień Dobry.-przywitałam się i podeszłam bliżej łóżka aby cmoknąć go w usta.
Mruknął zadowolony i uśmiechnął się uroczo.
-Dobry.-odpowiedział a chwilę później przetarł zaspane oczy.-Musisz jechać dzisiaj do pracy?
-Niestety tak.-z przyjemnością zostałabym w domu i poleżałabym jeszcze trochę w ciepłym łóżeczku z Justinem, ale skoro chciałam pracować, to teraz mam. A poza tym obiecałam opowiedzieć dziewczyną, co było przyczyną wczorajszego zachowania chłopaków.
Justin jęknął i zsunął nogi z łóżka kiedy ja przykucnęłam aby założyć buty, które przyniosłam z garderoby.
Spojrzałam na zegarek znajdujący się na szafce nocnej i przełknęłam ślinę kiedy zobaczyłam godzinę.
9:35.
Cholera muszę już jechać jeśli nie chce się spóźnić, przez poranne korki.
Zabrałam torebkę, która leżała na fotelu i podeszłam jeszcze raz do Justina siedzącego na łóżku.
Złożyłam kolejny pocałunek na jego ustach i odsunęłam się chcąc odejść, ale chłopak powstrzymał mnie łapiąc za biodra i przyciągając do siebie. Wpił się mocno w moje usta, czym mnie zaskoczył, ale odwzajemniłam pocałunek.
-Miłego Dnia, księżniczko.-mruknął w moje usta kiedy odsunęliśmy się od siebie.
Uśmiechnęłam się szeroko.
-Nawzajem, książę.-zachichotałam i puściłam mu oczko.
Wyszłam z pokoju i zbiegłam po schodach na dół.
Założyłam kurtkę i sięgnęłam po jedne z kliku par kluczyków i przewróciłam lekko oczami.
Nie mam pojęcia po co Justinowi kilka samochodów. Myślę że spokojnie wystarczyły by maksymalnie dwa, jedno jego a drugie moje, a nie kilka.
Chłopcy i ich zamiłowanie do samochodów.
Przeszłam przez drzwi łączące dom i garaż i podeszłam do najwolniejszego auta jakie się tutaj znajdowało.
Justin nie pozwalał mi jeździć innymi samochodami tłumacząc że boi się że mogło by mi się coś stać, co z jednej strony było naprawdę słodkie a z drugiej denerwujące, ponieważ nie mam prawa jazdy od paru miesięcy a "coś" może mi się stać w każdym aucie.
Wpisałam kod , który pozwalał otworzyć drzwi garażowe i wsiadłam do samochodu, odpalając silnik i czekając aż drzwi podniosą się całkowicie.
Wyjechałam samochodem i już chciałam się zatrzymać i wysiąść aby wpisać kod i zamknąć garaż ale zauważyłam że ten już się zamyka. Uśmiechnęłam się i wiedziałam że Justin właśnie obserwuje mnie z któregoś okna w domu.
Wyjechałam na ulice kierując się w kierunku pracy.


Zaparkowałam samochód przed Starbucksem 5 minut po 10 i miałam nadzieje, że szef nie wkurzy się na mnie za bardzo, a najlepiej jeśli tego w ogóle tego nie zauważy.
Wysiadłam z samochodu i zablokowałam go a następnie szybkim krokiem ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych.
Dzwonek poinformował wszystkich, że ktoś wszedł do środka i tym sposobem wzrok mojej przyjaciółki, Nicol spoczął na mnie.
Uśmiechnęła się lekko i przeniosła wzrok na dziewczynę siedzącą przed nią.
Dopiero po chwili zorientowałam się że to Lilly i miałam ochotę uderzyć się w twarz kiedy przypomniałam sobie że miała tutaj przyjechać aby odebrać swoje buty -których oczywiście nie wzięłam ze sobą, i oddać moje ubrania które zostawiłam wczoraj u niej.
Mruknęłam "cześć" kiedy obok nich przeszłam i skierowałam się na zaplecze aby przygotować się do pracy.
Zdjęłam z siebie nakrycie, z torebki wyjęłam telefon i schowałam go do kieszeni. Torebkę schowałam do szafki i założyłam na siebie nieduży fartuszek i wyszłam z pomieszczenia aby zająć swoje miejsce za ladą.
Dziewczyny podniosły do góry brwi a ja zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co chodzi.
Mam coś na twarzy?
Przetarłam na wszelki wypadek kąciki ust i policzki i spojrzałam na nie, ale ich miny nie uległy zmianie.
-No co?- zapytałam w końcu
-Powiesz nam co się stało wczoraj czy mamy to z ciebie wyciągnąć siłą?-zapytała Lilly a ja przewróciłam oczami.
Dopiero co zdążyłam tutaj przyjść, mogłybyście trochę wyluzować.-pomyślałam
-Justin po prostu chciał zrobić mi niespodziankę.-mruknęłam nie zdradzając zbyt dużo informacji, aby potrzymać je jeszcze trochę w ciekawości.
Miałam ochotę uśmiechnąć się szeroko gdy przypominałam sobie wczorajszy wieczór, ale powstrzymałam się bo wiedziałam, że dziewczyny mogą sobie coś pomyśleć.
-No dalej, nie bądź taka. Powiedź coś więcej, my tu umieramy z ciekawości.-sapnęła Nicol opierając się jednym łokciem o blat przed nią.
-Nic wielkiego, po prostu rozsypał na środku jakiegoś lasku róże, które doprowadziły mnie do niewielkiej chatki, w której w środku były zapalone świece i porozrzucane płatki róż, a na samym środku pomieszczenia stał Justin. Potem zaprowadził mnie do oświetlonego ogrodu i przygotował kolacje.-wzruszyłam ramionami jakby to naprawdę nie było nic, co mogło okazać się ogromnym kłamstwem, bo to naprawdę było COŚ.
-Żartujesz? Bieber ma coś w sobie z romantyka? Kto by pomyślał.- Zachichotała Nicol ale po chwili uspokoiła się.-Dobra ale jednak Ci zazdroszczę, bo masz bardziej romantycznego chłopaka niż ja. Chociaż myślałam że to Matt musi być bardziej romantyczny, bo sama wiesz jest mniej niebezpieczny, a Justin...to Justin.-dodała uśmiechając się lekko w moją stronę.
Oblizałam usta i wzruszyłam ramionami.
Jak dla mnie Justin jest idealny pod każdym względem i kocham go całego. Jego wady jak i jego zalety.
-Cicho bądź już Nicki.-uciszyła ją Lilly i popatrzyła na nią karcąco.-Daj dziewczynie dokończyć, przecież nie skończyło się na kolacji a potem nie powiedział "Dobra nażarliśmy się, możemy jechać do domu"
Zachichotałam.
-Więc...co było dalej? Jakiś seks? Cokolwiek?-zapytała Nicol a ja zaczerwieniłam się lekko i spuściłam głowę w dół ale szybko się ogarnęłam i wyprostowałam się.
-Cóż... Usiedliśmy na ławce i on...on tak jakby...mi się oświadczył.-powiedziałam i spojrzałam na dziewczyny które stały w osłupieniu a ich oczy powiększyły się a buzia rozchyliła. Po chwili równo wykrzyknęły "CO?!" zyskując kilka dziwnych spojrzeń od klientów.
-Cicho bodźcie. Nie chce aby przez was mnie zwolnili.-mruknęłam ostrzegawczo.
Nicol pokiwała lekko głową, uspakajając się. Chyba przypomniało jej się, ze ona również tu pracuje.
-Mówisz poważnie?-zapytała Lilly mrugając powiekami.
Kiwnęłam głową i wystawiłam przed siebie dłoń, pokazując pierścionek.
Z ich ust wyrwało się ciche "WOW" kiedy zobaczyły biżuterie.
-Nie masz pojęcia jak się ciesze. Gratulacje, kochanie.-Nicol przytuliła mnie do siebie i pogłaskała po plecach.
Kiedy mnie puściła nad ladą pochyliła się Lilly i również przygarnęła mnie do uścisku.
-Jestem szczęśliwa razem z tobą. Jesteście wspaniałą parą i będziecie wspaniałym małżeństwem. Ten chłopak cię ubóstwia, nic się dla niego nie liczy. Jesteś tylko i wyłącznie Ty. Gratulacje.-powiedziała cicho prosto do mojego ucha i odsunęła się wracając na swoje miejsce.
-Dzięki.-mruknęłam z lekko zaczerwienionymi policzkami.
-Nie przeszkadzam panią? Zdaje się, że przyszłyście tutaj aby pracować a nie zajmować się babskimi pogaduchami.-usłyszałyśmy głos naszego szefa i razem z Nicol w tym samym czasie obróciłyśmy się do tyłu aby zobaczyć opierającego się o ścianę 40 latka.
Nasz szef był miłym człowiekiem, ale pewnie ja też zdenerwowałabym się kiedy nakryłabym swoje pracownice na pogaduszkach a nie pracowaniu.
-Przepraszamy, już bierzemy się do pracy.-powiedziałam i wyjęłam kawę aby wsypać ją do odpowiedniego pojemnika w maszynie.
-Mam nadzieje.-odpowiedział i zniknął.
-To ja też będę się zbierać i wam nie przeszkadzam. Kathe masz tutaj swoje ubrania a swoje buty odbiorę innym razem i jeszcze raz moje gratulacje.-podała mi torbę którą odebrałam i uśmiechnęłam się do niej.

-I tak zapomniałam wziąć ich z domu. Pa.-pomachałam jej i zabrałam się razem z Nicol do pracy.
Chce już mieć ten dzień za sobą i wrócić do domu, do Justina. 


_________________________________________________

Mam dla was pewną wiadomość.
Otóż to przedostatni rozdział AYB.
Następny okaże się już epilogiem. 

KONTAKT:
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 48: Prawdziwą rodzinę...


ROZDZIAŁ ZAWIERA TREŚCI +18 (CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ) 

Kathe POV'

-Daleko jeszcze? I gdzie ty nas w ogóle wieziesz?-zapytała zdenerwowana Nicol
Jechaliśmy już godzinę a końca nie było widać.
-Wywiozę was do lasu i zabije.-mruknął sarkastycznie.
-To nie jest śmieszne dupku!-warknęłam a Nicol pokiwała głową mrużąc oczy na swojego chłopaka.
Matt zaśmiał się i oblizał usta.
Wciągnęłam powietrze do płuc i po chwili wypuściłam je starając się jakoś uspokoić.
-Już naprawdę blisko.-odpowiedział
-Gdzie jest w ogóle Justin? Wie co wy wyprawiacie? Nic mu się nie stało?-stukałam niespokojnie palcami o swoje uda.
Matt ponownie się zaśmiał.
-Jeśli nie umarł na zawał serca to nie, nic mu się nie stało.-odpowiedział chichocząc pod nosem.
-Co to ma znaczyć?!-syknęłam
-Nic, nic.
Matt zaparkował samochód a ja rozejrzałam się zdezorientowana.
-Co my tu robimy? .-popatrzyłam na niego podejrzliwie.
-Zobaczysz. Masz.-podał mi białą kopertę a ja zmarszczyłam brwi. Nicol również przyglądała się temu wszystkiemu z podniesionymi brwiami.-Otworzysz na zewnątrz. A teraz wysiądź.-powiedział uśmiechając się.
-Co?-powiedziałam a Nicol popatrzyła na niego jak na idiotę.
-No dalej.-zaśmiał się.
-Okaaay.
Zabrałam torebkę i niepewnie wysiadłam z samochodu.
Zamknęłam drzwi a w tej samej chwili samochód odjechał.
-Co do cholery się tutaj dzieje?!-krzyknęłam wkurzona.
Wyjęłam z torebki telefon i włączyłam lampkę.
Na dworze było naprawdę ciemno i w niczym nie pomagały mi drzewa dookoła.
Wsunęłam kopertówkę pod ramię i otworzyłam kopertę.
Zaświeciłam na kartkę telefonem i zaczęłam czytać tekst.

Pewnie zastanawiasz się o co chodzi. Dowiesz się wszystkiego za chwilę. Nie bój się. :)
A teraz poszukaj białych róż i idź za nimi. x

Kto to napisał, i o co tutaj chodzi?
Jakie róże?
Wybrałam numer Justina i przyłożyłam telefon do ucha.
Poczekałam chwilę, a kiedy nie odebrał zaświeciłam z powrotem lampkę i zaczęłam rozglądać się poszukując jakich kolwiek kwiatów.
Zmrużyłam oczy kiedy na ziemi niedaleko ode mnie zauważyłam coś.
Podeszłam bliżej i niepewnie sięgnęłam po róże, przeszłam kawałek dalej i zobaczyłam kolejną.

W rękach trzymałam już cały bukiet. Zrobiłam kilka kroków do przodu i nadepnęłam na coś twardego. Zaświeciłam sobie pod nogi i uśmiechnęłam się lekko kiedy zobaczyłam chodniczek.
O wiele lepiej jest chodzić w szpilkach po chodniku, niż po trawie.
Kiedy zobaczyłam świeczki, ustawiane po bokach. Zamrugałam zaskoczona.
Przeszłam przez chodnik i zatrzymałam się przed drewnianym domkiem.
Zagryzłam wargę i zapukałam. Kiedy nikt nie odpowiedział nacisnęłam lekko na klamkę i o dziwo drzwi ustąpiły.
Weszłam do środka i o mało co nie potknęłam się w progu na widok świeczek porozstawianych wszędzie, płatków róż rozsypanych na podłodze i Justina Biebera z grzywką do góry w ciemnych spodniach, białej koszulce i czarnej marynarce podwiniętych do łokci.
Uśmiechnął się szeroko na mój widok a ja miałam nadzieje, że się nie ślinię, bo wyglądał naprawdę seksownie.
-Cześć Piękna.-uśmiechnął się i zeskanował mnie wzrokiem od dołu od góry po czym się oblizał.
Poprawił spodnie w kroku a ja zaśmiałam się pod nosem.
-Cześć przystojniaku.-położyłam kwiaty na stoliku niedaleko i podeszłam do niego a on natychmiast objął mnie w pasie.-Co znaczy to wszystko?-zapytałam.
Zagryzł wargę i sekundę później mocno wpił się w moje usta.
Oddałam pocałunek i odsunęłam się kiedy zaczęło brakować mi powietrza.
-Poczekaj jeszcze chwilkę.-mrugnął do mnie i złapał za rękę wyprowadzając przez szklane drzwi na taras.
Złapałam gwałtownie powietrze do płuc kiedy zobaczyłam oczko z małym wodospadem. Woda w nim migotała na kilka kolorów, krzewy były przyozdobione kolorowymi lampkami a przed nami stał stolik nakryty dla dwóch osób.
-Wow! Sam to przygotowałeś?-zapytałam wpatrując się w niego i miałam wrażenie, że moje źrenice nabierają kształtu serduszek.
-To moja mała tajemnica.-pocałował mnie w głowę i pociągnął w kierunku stolika.
Odsunął dla mnie krzesło i poczekał aż zajmę na nim miejsce, kiedy to zrobiłam przysunął mnie do stolika i zajął miejsce naprzeciwko mnie.
Gwizdnął a chwilę później pojawił się obok nas Danny ubrany w czarny T-shirt i czarne spodnie. W ręki trzymał metalową tacą.
Zaśmiałam się i oparłam o oparcie za mną.
-Wszystkich w to wciągnąłeś, prawda?-spojrzałam na swojego chłopaka i uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
-Tak.-odwzajemnił uśmiech.
-Madame...-usłyszałam nad sobą a chwilę później Danny postawił przede mną talerz z ziemniaczkami, surówką i pieczoną rybą.
-Dziękuje.-uśmiechnęłam się do niego.
Postawił taki sam talerz przed Justinem i zagryzł wargę spoglądając na niego, próbując się nie roześmiać.
-Wina?-zapytał patrząc raz na mnie raz na Justina.
Kiwnęliśmy głowami a chłopak nalał wina do połowy kieliszków.
Pokręciłam rozbawiona głową.
-Możesz się zbierać. Dzięki.-mruknął Justin do przyjaciela.
Danny kiwnął głową i chwile później już go nie było.
-Co to za okazja?-spytałam spoglądając na niego i biorąc pierwszy kęs ryby.
Justin wyraźnie się spiął i przełknął nerwowo ślinę.
Podniosłam do góry brwi, ale postanowiłam tego nie komentować.
Najwyraźniej czymś się denerwuje.
Chwyciłam w dłoń kieliszek i pociągnęłam pierwszy łyk nie odrywając wzroku od Justina.
Kiedy podniósł wzrok uśmiechnął się nerwowo i zaczął jeść.
Odstawiłam kieliszek i również zabrałam się za dokończenie jedzenia.

Kiedy skończyłam jeść wyprostowałam się i spojrzałam na chłopaka, który przyglądał mi się już chwilę.
Wypił duszkiem wino, które miał w kieliszku i podniósł się z krzesła.
-Chodź.-wystawił w moją stronę dłoń a ja bez zastanowienia złapałam ją.
Podeszłyśmy do drewnianej ławeczki, której wcześniej nie zauważyłam. Ławeczka była ustawiona pod jednym z przyozdobionych lampkami drzew, skąd był idealny widok na cały rozświetlony ogród.
-WOW!-uśmiechnęłam się szeroko.
Chłopak usiadł na ławeczce i pociągnął mnie za sobą, tak że upadłam tyłkiem obok niego.
Rozglądałam się po ogrodzie uśmiechnięta od ucha do ucha.
Nie mam pojęcia z jakiej to wszystko okazji, ale nie miałam pojęcia że mój chłopak jest taki romantyczny.
-Podoba Ci się?-usłyszałam głos Justina obok mojego ucha i energicznie pokiwałam głową.
-Jest przepięknie, dziękuje.-pocałowałam go w policzek i uśmiechnęłam się lekko.
Chłopak przymknął na chwilę oczy, nabrał gwałtownie powietrza do płuc a ja podniosłam brwi przyglądając mu się dokładnie.
O co chodzi?
Zanim zdążyłam wysnuć jakiekolwiek przypuszczenia, chłopak zesunął się z ławki i uklęknął przede mną na jednym kolanie.
Moje oczy rozszerzyły się gwałtownie.
-Justin...co ty robisz?-zapytałam przełykając nerwowo ślinę.
Wyjął coś z wewnętrznej części marynarki i nabrał ponownie życiodajne powietrze do płuc.
-Katherin Jones kocham Cię. Jesteś moim całym światem. Pragę opiekować się tobą, stworzyć z tobą prawdziwą rodzinę, spędzić z tobą resztę mojego życia. Zechcesz zostać moją żoną? Wyjdziesz za mnie?-otworzył czerwone pudełeczko a moim oczom pojawił się śliczny pierścionek z dość sporych rozmiarów diamentem.
W moich oczach pojawiły się łzy, które sekundę później spłynęły po moich policzkach.
-Nie?-zapytał kiedy zauważył łzy, a jego oczy powiększyły się.
-Tak, oczywiście że tak!-krzyknęłam i opadłam na kolana przytulając się do niego mocno.
Złapał moją dłoń i wsunął na nią pierścionek a potem mocno pocałował przytrzymując dłońmi moją twarz.
Odsunął się ode mnie i złapał za ramiona podnosząc się razem ze mną.
Złapał mnie pod kolanami a następnie w pasie i podniósł do góry okręcając się ze mną dookoła i krzycząc "dziękuje!".
Nie mogłam przestać się śmiać.
Kiedy już się zatrzymaliśmy chłopak zaczął podążać w kierunku domu a parę sekund później byliśmy już w środku.
Zaniósł mnie do sypialni i położył na łóżku uśmiechając się od ucha do ucha.
-Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.-powiedział i uśmiechnął się-Wyglądasz niesamowicie seksownie.-położył się obok mnie i pocałował mnie w usta.
Pogłębiłam pocałunek a chłopak przeniósł jedną dłoń na moje udo i zaczął nią sunąc coraz wyżej. Odsunęłam się od niego na chwilę chcąc złapać trochę powietrza do płuc. Nie potrwało to długo, ponieważ Justin ponownie wpił się w moje usta a parę sekund później wsunął ręce pod moje plecy, poszukując rozpięcia sukienki.
-Guzik na szyj.-mruknęłam a jego ręce powędrowały od razu do góry.
Rozpiął go i sięgnął do krawędzi sukienki podciągając ją do góry.
Rzucił ją na podłogę i zagryzł wargę kiedy zobaczył co mam na sobie.
-Cholera.-mruknął i zaczął całować moją szyję. Zahaczając nogami o krawędź łóżka zsunęłam szpilki.
-Mam cudownie seksowną, piękną i mądrą narzeczoną.-wyszeptał do mojego ucha. Moje policzki nabrały koloru czerwonego a wgłąb siebie skakałam najwyżej jak się dało przez to jak mnie nazwał.
Jestem narzeczoną Justina Biebera!
Czy życie może być piękniejsze?
Zassał skórę na mojej szyj przez co powróciłam myślami, do tego co dzieje się teraz.
Ssał, lizał i przygryzał moją skórę a z moich ust nie kontrolowanie wyrwał się jęk.
Odsunął głowę od mojej szyj i spojrzał na nią zadowolony z siebie a następnie oblizał wargi.
Chwyciłam rękoma marynarkę i powoli zaczęłam ją z niego ściągać aż w końcu marynarka wylądowało na podłodze a chwile po niej koszulka Justina.
Zaplotłam udo wokół jego bioder i przekręciłam nas tak, że tym razem to ja byłam na górze.
Chłopak jęknął kiedy przez przypadek otarłam się o jego wybrzuszenie w spodniach.
Zachichotałam cicho i zaczęłam całować jego szczękę co chwilę zjeżdżając w dół.
Kiedy dotarłam do jego słabego punktu na szyj zaczęłam mocno go ssać. Justin zamruczał zadowolony.
-Kurwa, skarbie.-mruknął i zacisnął dłonie na moich pośladkach.
Zaczęłam całować miejsce które przed chwilą ssałam aż w końcu się odsunęłam i zobaczyłam czerwoną wręcz bordową plamę.
Spojrzałam w oczy mojego narzeczonego, które miały odcień czerni i w niczym nie przypominały tego naturalnego karmelowego koloru.
Pociągnął mnie na siebie i pocałował mnie mocno w moje usta od razu atakując wnętrze mojej buzi językiem.
Oddawałam każdy pocałunek z równie wielkim zapałem.
Zjechałam rękoma do guzika jego spodni i rozpięłam go nie przestając go całować.
Rozpięłam rozporek i próbowałam zdjąć spodnie z chłopaka ale nie mogłam.
Justin zauważając mój problem podniósł lekko biodra do góry a ja zsunęłam spodnie z jego nóg, odsuwając się na chwilę aby móc zdjąć buty skarpetki a następnie spodnie i rzucając je w kąt pokoju.
Zaczerwieniłam się lekko kiedy zobaczyłam sporych rozmiarów wybrzuszenie w jego bokserkach.
Justin zauważając to zaśmiał się i przekręcił nas ponownie, tak że po sekundzie znów byłam pod nim.
Wsunął rękę pod moje łopatki i rozpiął zapięcie stanika a następnie powoli zsunął ramiączka.
Rzucił stanikiem przez pokój nawet nie patrząc gdzie i szczerze mnie też to nie interesowało.
Zajmę się tym później.
Oblizał usta i zsunął się na wysokość moich piersi i zaczął ssać mój jeden sutek wygięłam się w łuk a z mojego gardła wydobył się głośny jęk.
Jedną rękę miał na moim biodrze a drugą położył na mojej drugiej piersi.
Przygryzł delikatnie sutek a z mojego gardła wydobył się krzyk, który nie miał nic wspólnego z bólem, wręcz przeciwnie.
Odsunął się i ponownie zaatakował moje usta swoimi.
Kiedy zaczęło brakować nam powietrza odsunął się i wsunął kciuki za gumkę moich majtek, po czym delikatnie zsunął je w dół moich nóg.
Rzucił je na podłogę i zdjął swoje bokserki.
Podniósł z podłogi spodnie, które nie wylądowały zbyt daleko w porównaniu do reszty naszych ubrań. Wyjął z kieszeni małą paczuszkę i otworzył ją. Wsunął na swoje przyrodzenie gumkę i ułożył się pomiędzy moimi nogami.
-Jesteś gotowa?-zapytał zachrypniętym głębokim głosem składając słodkiego szybkiego buziaka na moich ustach.
-Tak-wyszeptałam
Splótł nasze palce razem i powoli we mnie wszedł.
Odchyliłam głowę do tyłu i jęknęłam.
Zaczął zwiększać rytm a z moich ust co chwila wydobywał się jęk.
Przycisnął swoje usta do moich i zaczął mnie całować nie przestając się poruszać.
Odsunął się ode mnie i przygryzł delikatnie płatek mojego ucha.
Jęknęłam głośno.
-Właśnie tak, skarbie. Jęcz. Kocham ten dźwięk.-przygryzł skórę na mojej szyj.
-Justinn...-westchnęłam.
Uwolniłam ręce z jego uścisku i wbiłam paznokcie w jego plecy.
Nasze ciała kleiły się od potu.
-O kurwa.-wymruczał i przyśpieszył jeszcze bardziej
Wplotłam palce w jego włosy i pociągnęłam za nie.
Chłopak jęknął w odpowiedzi.
Krzyknęłam kiedy poczułam przyjemne ciepło i niesamowitą rozkosz.
-Kathe, skarbie...ach!-krzyknął i opadł na mnie.
Wtulił twarz w zgięcie mojej szyj i objął mnie mocno w tali.
-Kocham Cię, cholernie mocno, mała.-wymruczał do mojego ucha.
-A ja Ciebie.-odpowiedziałam i zaczęłam bawić się jego włosami.
Zsunął się ze mnie a ja skrzywiłam się lekko przez mały ból, który po chwili minął.

Pocałował mnie w czubek głowy i mocno do siebie przytulił.


_____________________________________

Jak sami widzicie większość z was wcale się nie pomyliła co do planów Justina. :)
KUSTIN & JATHE :)

KONTAKT:
ASK.FM : @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx
HASHTAG NA TWITTERZE : #allyoursbabyff

Drugie fanfiction: ONE LIFE

HASHTAG NA TWITTERZE : #onelifeff

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ !