czwartek, 23 kwietnia 2015

Rozdział 23: Justinowi się nic nie stanie...

Kathe POV'

Siedziałam już parę minut czytając zdanie po zdaniu, kiedy usłyszałam jak drzwi frontowe uchylają się.
Zamarłam.
Po woli podniosłam głowę do góry i skierowałam wzrok w kierunku drzwi.
Do środka weszła mama a ja odetchnęłam z ulgą.
W sumie sama nie wiem, kogo się spodziewałam. Chyba za dużo naoglądałam się horrorów z Justinem.
-Co ty tutaj robisz tak wcześn...-nie zdążyłam dokończyć bo zaraz za nią do środka wszedł tata a ja siedziałam zdziwiona jeszcze bardziej, niż wcześniej.
Któryś z rodziców po południu w domu to rzadkość, a oboje rodziców po południu w domu, to już chyba jakieś święto.
-Coś się stało?-zapytałam a tata uśmiechnął się lekko w moją stronę.
-Skarbie musimy wyjechać na jakiś tydzień, poradzisz sobie sama? Przyjechaliśmy spakować nasze rzeczy.-odpowiedziała mama i posłała mi przepraszający uśmiech.
I wszystko jasne. Przecież nie możemy spędzić ani jednego dnia jak prawdziwa rodzina, od kąt rodzice mają tą swoją firmę.
-Jasne poradzę sobie, w końcu to nie pierwszy raz.-mruknęłam i z powrotem zajęłam się czytaniem kartek w mojej ręce.


Po około godzinie rodzice zeszli z góry z dużymi walizkami w ręce, a ja siedziałam nadal na kanapie tylko tym razem oglądałam film a nie czytałam papiery, z których i tak nie dowiedziałam się niczego ciekawego, no oprócz oczywiście tego, że zakończyłam szkołę z odpowiednim wynikiem końcowym.
Kątem oka widziałam jak tata siada obok mnie.
-Tutaj masz pieniądze. Myślę, że tyle powinno Ci wystarczyć. Wszystkie rachunki są pozapłacane, więc tym nie masz się co martwić.-podał mi białą kopertę, którą od niego wzięłam.
Wow, czyli teraz jesteśmy na tym poziomie aby własnej córce dawać pieniądze na życie w kopercie do ręki tak jakby mi za coś płacili. Przecież nie mają w niej aż tak wielkiej kasy.
-Gdzie wyjeżdżacie?-zapytałam
-Do Nowego Jorku. Ważne sprawy. -odpowiedział i podniósł się z kanapy.
-O której macie wylot?
-Za godzinę. To wyszło, tak nagle.-odpowiedziała mi tym razem mama.
-W sumie, powinniśmy już jechać. Mogą być korki, a chyba nie chcemy się spóźnić, prawda?-zapytał tata, mamy.
-Racja. Pa córeczko.-mama przytuliła mnie, zabrała swoją walizkę i zaraz za tatą wyszła z domu.
Kiedy tylko usłyszałam samochód odjeżdżający z pod domu wyjęłam z kieszeni telefon z postanowieniem zadzwonienia do mojej najlepszej przyjaciółki.
Dziwne, że nie słyszałam samochodu rodziców kiedy przyjechali i co najważniejsze, gdzie zostawią auto w ciągu tego tygodnia?
Wzruszyłam ramionami i wybrałam numer przyjaciółki.
Jeden sygnał... Drugi sygnał...
-Halo.
-Cześć przeszkadzam Ci?-zapytałam
-O hej. Nie jasne, że nie. Coś się stało?
-Nie po prostu, tak dzwonie. Nudzi mi się. Rodzice wyjechali na tydzień.-oznajmiłam
-I pewnie jak zwykle, dostałaś kasę i masz sobie radzić?-zapytała i słyszałam jak wzdycha.
-Dokładnie tak.
-Dasz się wyciągnąć na jakieś zakupy?-zapytała
-uum... w sumie, czemu nie. Dobrze mi to zrobi.-uśmiechałam się do telefonu
-Muszę kupić jakąś sukienkę, bo Matt zaprosił mnie jutro do restauracji.-zachichotała do słuchawki.
-To świetnie.-mój humor polepszył się już lekko na sam jej zapał, wyczuwalny przez telefon.
-Czyli o której mam wpaść?-zapytała
-W sumie ja jestem gotowa.
-Okay, będę nie długo. Do zobaczenia.-I za nim zdążyłam coś powiedzieć, ona już się rozłączyła.

Wstałam z kanapy i poczułam ledwo wyczuwalny ból w nogach, ale jednak. Co się dziwić, trochę już siedzę na tej kanapie, praktycznie w jednej pozycji. Aż dziwne, że nogi jeszcze mi nie zdrętwiały.
Weszłam po woli po schodach do swojego pokoju i wyjęłam moje pieniądze, a kasę od rodziców schowałam.
Wróciłam z powrotem na dół i zajęłam swoje wcześniejsze miejsce, czekając na Nicol.

Po 5 minutach, ktoś zatrąbił.
Wstałam, wyłączyłam telewizor i po drodze zabrałam klucze od domu.
Zamknęłam drzwi i ruszyłam w kierunku samochodu Nicol.
Wsiadłam do środka i pocałowałam policzek Nicol.
-Hej.-uśmiechneła się do mnie a ja odwzajemniłam uśmiech.
-Hej.
Zapięłam pasy a ona wyjechała na ulicę.
-Twoich rodziców nie będzie w dniu twoich urodzin?-zapytała a ja wzruszyłam ramionami.
-Wcale bym się nie zdziwiła jeśli by zapomnieli.
-Na pewno nie zapomną. Tak w ogóle mogłabyś im w końcu powiedzieć żeby kupili Ci auto. Po co ci prawko skoro nie masz auta.-powiedziała i skręciła w prawo.
-Pogadam o tym z nimi, jak wrócą. Dobra, dosyć o mnie. Jaka ta sukienka ma być?-zapytałam a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Na pewno seksowna. Nie wiem. Było by świetnie jeśli miała by odkryte plecy.-odpowiedziała
-Więc z okrytymi plecami. Kupimy taką kieckę że Matt padnie na twój widok.-uśmiechnęłam się a ona odwzajemniła uśmiech, ale wydawało mi się tak jakby był wymuszony.
-O co chodzi?-zapytałam
-O nic. Mam nadzieje że do czasu kolacji nic nie odpieprzą i wrócą w całości.-mruknęła a mój uśmiech znikł całkowicie z mojej twarzy kiedy wyobraziłam sobie Justina albo któregoś z chłopaków rannych albo z kłopotami.
Pokręciłam głową starając się pozbyć tej myśli.
Już zawsze tak będzie, że jeśli pojadą coś załatwiać będę się cholernie martwić.
-Ja tylko tak myślę na głos. Spokojnie, nic się im nie stanie. Justinowi się nic nie stanie.-uśmiechneła się lekko a ja pokiwałam głową.-To duzi chłopcy i są dobrzy w tym co robią.-dodała a ja wyczułam wahanie w jej głosie.
Wciągnęłam powietrze do płuc a po chwili wypuściłam je ze świstem i oparłam głowę o zagłówek starając się jakoś zrelaksować.
Nie chce popsuć nam dnia.
-A ty coś kupujesz?-zapytała starając się zmienić temat.
-Zależy, czy coś wpadnie mi w oko.

Całą drogę przegadaliśmy starając się nie poruszać tematu chłopaków i nie denerwować się.
Wchodziliśmy właśnie do galerii a na twarzy Nicol pojawił się szeroki uśmiech kiedy zauważyła sklep Victoria Secret's.
-Trzeba zaopatrzyć się w świetną bieliznę.-uśmiechneła się i pociągnęła mnie za rękę w kierunku sklepu a ja zachichotałam.
Weszliśmy do sklepu i nie patrząc na nic Nicol pociągnęła mnie w kierunku zestawów.
Przechodziliśmy między kompletami aż w końcu Nicol zatrzymała się.
-Ten będzie świetny.-powiedziała i wzięła do ręki czarną koronkową bieliznę.
-Nie powinnaś kupić najpierw sukienki a potem bielizny?-zapytałam
-Jeśli nie będzie pasować to założę inną a ta przyda się na inną okazje.-wskazała ręką na komplet.-Jestem pewna, że Justin woli jak nie masz nic na sobie ale jakaś seksowna bielizna na pewno nie będzie mu przeszkadzała.-uśmiechneła się szeroko a ja pacnęłam ją w ramię.
-W takim razie pomóż mi coś wybrać, specjalistko.-przewróciłam oczami.
Kolejne 5 minut spędziliśmy na szukaniu bielizny dla mnie, ale nie znalazłam nic ciekawego.
-A to?-zapytała Nicol i wzięła do ręki czarą bieliznę z wstawkami bieli.
Górna cześć miseczek była zakończona czarną koronką a na środku znajdowała się biała wstążka.
Do tego czarne majteczki z białymi kokardkami po bokach.
Skinęłam głową bo ten zestaw wydawał się całkiem w porządku.
Rozejrzałam się po całym dziale i uśmiechnęłam kiedy na końcu zauważyłam pończochy samonośne.
Przypomniało mi się jak Justinowi one bardzo się spodobały i w sumie są wygodniejsze od rajstop.
Bez zastanowienia ruszyłam w ich stronę i wzięłam czarne z białą koronką na końcu. Będą świetnie pasować do kompletu.
Zabrałam od Nicol swój zestaw a ona uśmiechneła się i zachichotała kiedy zobaczyła po co tak popędziłam.
Podeszłam do kasy i zapłaciłam.
Z pierwszymi torbami wyszliśmy ze sklepu i ruszyliśmy na poszukiwanie odpowiedniej sukienki dla Nicol.
-Może chodźmy do Forever , tak często można kupić coś fajnego.-zaproponowała
-Okay.-kiwnęłam głową i przeszliśmy na drugą stronę galerii gdzie znajdował się sklep.
Ledwo co przekroczyliśmy próg sklepu a mi spodobało się już parę rzeczy, ale najpierw sukienka mojej przyjaciółki.
Szukałyśmy chwilę działu z sukienkami a kiedy w końcu go zauważyłam ruchem ręki zawołałam do siebie Nicol.
Rozglądałam się po dziale i próbując dopasować sukienkę do bielizny Nicol sprawdzałam każdą czarną sukienkę czy ma ona odkryte plecy.
Zauważyłam czerwoną sukienkę przed kolana, wzięłam ją do ręki i jak się okazało miała ona wycięcie do połowy pleców.
-A ta?-wyciągnęłam sukienkę i pokazałam ją przyjaciółce.
-Jest świetna.-uśmiechnęła się
Spojrzałam na miejsce skąd przed chwilą wzięłam sukienkę i zauważyłam że pod spodem jest jeszcze kolor granatowy i czarny.
-Patrz jest i czarna.-zdjęłam sukienkę i podałam ją przyjaciółce.
-Idę przymierzyć.-powiedziała i z szerokim uśmiechem ruszyła w kierunku przymierzalni.
Odłożyłam czerwoną sukienkę i wyszłam z ich działu.
Oglądałam różne bluzy, jeansy, koszulki.
Uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam czarną bluzę z białym napisem "Go Away. I'm Busy!" i kosztowała tylko 20 dolarów.
Spacerując po sklepie wybrałam jeszcze ciemne jeansy z małymi rozcięciami na udach i ruszyłam w stronę Nicol, żeby zobaczyć jak leży na niej sukienka.
-Przymierzyłaś?-zapytałam kiedy stanęłam przed przymierzalnią gdzie wchodziła Nicol.
-Tak.-odpowiedziała.
-No to na co czekasz. Pokaż mi się.-przewróciłam oczami.
Drzwi, czy jak kol wiek to nazwać przede mną otworzyły się a ja zaniemówiłam.
-I jak? Powiedz coś.-zaśmiała się z mojej miny.
-Wow! Wyglądasz... genialnie! Kupuj!-uśmiechnęłam się szeroko.
Skinęła głową i zniknęłam z powrotem w przymierzalni.
Weszłam do wolnej przymierzalni obok tej w której znajdowała się Nicol i przymierzyłam bluzę i jeansy.
Kiedy wszystko okazało się być dobre, przebrałam się w swoje rzeczy i wyszłam.
Podeszłam do kasy przy której stała już moja towarzyszka.
-Gdzie byłaś?-zapytała kiedy znalazłam się obok niej.
-Chciałam to przymierzyć.-poniosłam do góry rzeczy w mojej prawej ręce.
Kiwnęła głową na znak, że rozumie i podała kobiecie na ladą odpowiednią ilość pieniędzy za swoją sukienkę.
Zapłaciłam za swoją bluzę i jeansy i wyszliśmy ze sklepu.
-Chcesz coś jeszcze kupić?-zapytałam
-Nie, mam wszystko. Buty na pewno znajdę jakieś w domu.-odpowiedziała
Zatrzymałam się nagle i przyglądałam się szatynce, która wychodziła z jednego ze sklepów.
Gdzieś ją już widziałam, jestem pewna!
-Co się stało?-zapytała Nicol a ja pokręciłam głową.
Zmrużyłam oczy i przyjrzałam jej się dokładnie.
Moja szczęka zacisnęła się a twarz poczerwieniała ze złości kiedy w końcu zarejestrowałam kim jest stojąca przed sklepem szatynka.

_____________________________________________

Cześć wszystkim ;)
Mamy Czwartek a ja siedzę w domu aż do Poniedziałku, więc stwierdziłam, że dodam rozdział.
Komentujcie proszę, rozdziały, bo to naprawdę, a naprawdę motywuje do dalszego pisania.
Informacie na temat dalszych rozdziałów zdarza mi się ujawniać na ask.fm @allyorsbabyx więc jeśli chcecie wpadajcie tam i pytajcie o co tylko chcecie, ale również odpowiem na wasze tweety: twitter @allyoursbabyx.
Do następnego x


CZYTASZ = KOMENTUJESZ

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 22: Z przyjemnością podejmuje wyzwania.

Kathe POV'

Przekręciłam się na lewy bok i otworzyłam oczy kiedy poczułam na policzku kawałek kartki.
Podniosłam się i rozejrzałam po pokoju. Było jasno a ja spałam w wczorajszych ubraniach.
Chwyciłam kartkę i zaczęłam czytać.

"Zasnęłaś więc postanowiłam Cię nie budzić.
Coś musiało Cię bardzo zmęczyć, i myślę że to mógł być wieczór z pewnym chłopakiem ;)
Kocham Cię, Nicol x."

Przewróciłam oczami i zgniotłam kartkę a potem wrzuciłam ją do kosza niedaleko łóżka.
Spojrzałam na zegarek na szafce nocnej.
10:07.
Muszę wstawać, jeśli faktycznie chce odebrać papiery ze szkoły.
Podniosłam się niezgrabnie z łóżka i podeszłam do szafy.
Wyjęłam kremowe spodenki i białą bluzkę na ramiączkach a z komody białą bieliznę.
Jak na wrzesień na dworze jest naprawdę ciepło.
Weszłam do łazienki i zdjęłam wczorajsze ubrania oraz bieliznę a potem wszystko wrzuciłam do kosza na brudne rzeczy.
Odkręciłam wodę, zdjęłam z włosów gumkę i weszłam do kabiny.
Umyłam ciało brzoskwiniowym żelem pod prysznic, a włosy szamponem o zapachu jakiś kwiatów.
Ogoliłam się tam gdzie potrzeba i zakręciłam wodę.
Wyszłam z kabiny i wytarłam się dokładnie w ręcznik.
Założyłam bieliznę i ubrania i zabrałam się za rozczesywanie włosów.
Wysuszyłam je i związałam w wysokiego kucyka.
Rzęsy pomalowałam tuszem, szyje spryskałam perfumami i wyszłam z pomieszczenia.
Moje serce prawie wyskoczyło z klatki piersiowej kiedy na łóżku zobaczyłam leżącą postać, która okazała się być Justinem.
-Chcesz, żebym dostała zawału? Jak tu wszedłeś?-zapytałam i zaczęłam zakładać na nogi buty.
-Pukałem, nikt mi nie otworzył a drzwi były otwarte, więc...-uśmiechnął się niewinnie.
Pochyliłam się, aby schować sznurówkę do buta, a duża dłoń uderzyła w mój prawy pośladek.
Pisnęłam i podskoczyłam.
-Co to miało być?-zapytałam zdziwiona.
-Te pośladki, aż się o to prosiły. Wręcz słyszałem jak wołają "Justin, no dalej uderz nas. Facet chyba nie jesteś tchórzem, co?"-udał piskliwym głosem a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Jesteś nienormalny.-zaśmiałam się.
-Z przyjemnością podejmuje wyzwania. Musiałem im udowodnić, że nie jestem tchórzem. Tęskniły za tatusiem, więc teraz na pewno są szczęśliwe.-uśmiechnął się szeroko.
Pokręciłam głową z rozbawieniem i wtedy coś mi się przypomniało.
-Justinnn...-podeszłam do niego bliżej i zawiesiłam ręce na jego szyj.
-Tak, skarbie?
-Masz wolną godzinkę?-przechyliłam głowę w bok i zamrugałam parę razy.
-Mhm.-mruknął.
-Zawieziesz mnie do szkoły, muszę odebrać papiery.-złożyłam małego buziaka na jego wargach.-Być może, w niedalekiej przyszłości postaram się jakoś odwdzięczyć.-uśmiechnęłam się niewinnie.
Chłopak uśmiechnął się łobuzersko i położył dłonie na moich biodrach.
-I tak był Cię zawiózł, ale ta propozycja jest teraz jeszcze ciekawsza.-oblizał usta a mój wzrok od razu spadł na malinowe pełne usta w kształcie serca.
Przeniosłam wzrok z jego ust na oczy i zauważyłam, że patrzy na mnie rozbawiony.
-No co?-zapytałam
-Wiesz, że możesz mnie pocałować kiedy chcesz, prawda?-uśmiechnął się drwiąco.
-Wiem.-mruknęłam i przyssałam się do jego ust.
Justin bez chwili zastanowienia zaczął oddawać pocałunek, lekko go pogłębiając.
Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam.
-Musimy jechać.-złożyłam jeszcze jednego szybkiego całusa na jego ustach.
Schowałam telefon do kieszeni i złapałam go za rękę.
Wyszliśmy z domu, zamknęłam drzwi i schowałam klucze do kieszeni.
Wsiadłam do czarnego Range Rovera Justina, a już po chwili byliśmy w drodze w kierunku szkoły.


Po 20 minutach jazdy i stania w korku, Justin zaparkował samochód na parkingu przed szkołą.
-Mogę iść z tobą? Nie chce mi się tu czekać.-jęknął.
-Jasne.-uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił.
-Wiesz, że mogą się troochee wystraszyć?-przekrzywił głowę na bok.
-No tak. Justin Bieber, niegrzeczny chłopak. Gangster, którego wszyscy się boją.-zaśmiałam się.
-Kochasz tego niegrzecznego chłopaka, gangstera, którego wszyscy się boją.-wysiadł z samochodu a ja powtórzyłam jego czynność.
Zamknął samochód, a ja podeszłam do niego.
-O tak, kocham. I to bardzo.-pocałowałam go w policzek.
-Ja Ciebie też, mała.-złapał mnie za rękę a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
W szkole była akurat przerwa.
Niektórzy patrzyli na Justina z niedowierzaniem i strachem a niektóre dziewczyny śliniły się na jego widok starając zwrócić swoją uwagę.
Ten facet jest mój, suki.-pomyślałam i uśmiechnęłam się dumnie.
Stanęliśmy pod sporymi drzwiami z napisem 'SEKRETARIAT'.
Bez pukania weszłam do środka i zwróciłam się do tej samej kobiety która pracowała tu przez ten okres kiedy ja uczęszczałam do tej szkoły.
-Dzień Dobry, chciałabym odeprać resztę swoich papierów. Katherine Jones.-uśmiechnęłam się miło do kobiety.
Spojrzała na mnie, a potem jej wzrok padł na Justina. Jej oczy lekko się rozszerzyły a twarz zbladła. Obróciła się na krześle, złapała jakąś teczkę i szybko mi ją podała.
Na szarej teczce dużymi literami pisało KATHERINE JONES.
Podziękowałam kobiecie, i wyszłam z Justinem z sekretariatu wciąż, trzymając jego rękę.
-Faktycznie, sporo osób jest wystraszonych na twój widok..-uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Mi to pasuje. Niech wiedzą, że ja tu żądze..-odpowiedział mi jeszcze szerszym uśmiechem.
-Król i Władca.-zaśmiałam się a chłopak mi zawtórował.
-Właśnie tak.-pocałował mnie w policzek.
Szliśmy korytarzem, a z naprzeciwka szła wysoka blondynka.
Odpięła dwa lub trzy górne guziki koszuli, którą miała na sobie, przez co jej piersi były aż za bardzo na widoku.
Jeśli wzrok miałby zabijać, leżała by już trupem.
-Zasłoń te sztuczne cycki.-warknęłam do dziewczyny, i trąciłam ją łokciem kiedy przeszła obok nas.
Justin wybuchł gwałtownym śmiechem, który rozniósł się po całym korytarzu.
Wszyscy spojrzeli na nas, a niektóre dziewczyny wyglądały jakby właśnie miałyby zemdleć i roztopić się w tym samym czasie.
-Uwielbiam, jak jesteś o mnie zazdrosna.-mruknął mi do ucha i puścił moja rękę aby obsiąść mnie w tali.
Wyszliśmy ze szkoły, a Justin puścił mnie dopiero przy samochodzie.
Wsiadłam do środka a chłopak zajął miejsce kierowcy.
-Chcesz gdzieś jeszcze jechać?-zapytał
-Nie, do domu.-uśmiechnęłam się.
Wyjechaliśmy na ulicę a ja zmarszczyłam brwi kiedy Justin skręcił w przeciwną stronę niż do domu.
-Gdzie jedziemy?-spojrzałam na niego.
-Niespodzianka!-mruknął i uśmiechnął się do mnie szeroko.

Nie mam pojęcia ile już jechaliśmy, ale wiem na pewno, że dość długo i że boli mnie już tyłek.
Próbowałam podejść Justina już chyba na wszystkie sposoby, aby powiedział mi gdzie jedziemy ale jedyne co otrzymywałam w odpowiedzi to jego uśmiech, udawanie że mnie nie słyszy albo po prostu "Nie powiem Ci".
Samochód zatrzymał się nagle a ja rozejrzałam się po okolicy.
Justin zatrzymał auto na środku piaszczystej drogi, a ja nawet nie wiem kiedy w nią skręcił.
Dokoła nas były drzewa.
-Po co tu przyjechaliśmy?-zapytałam
-Zobaczysz.-uśmiechnął się i wysiadł z samochodu.
Również wysiadłam z samochodu. Justin zamknął go i podszedł do mnie.
-Boisz się?-zapytał
-Nie,ufam Ci.
-To dobrze.-pocałował mnie w czoło i złapał za rękę ciągnąc do przodu.

Przedzieraliśmy się przez krzaki a mnie bolały już ramiona, bo co jakiś czas gałęzie uderzały o nie.
Weszłam nagle w coś twardego. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam plecy Justina.
-Skarbie, patrz jak chodzisz.-zachichotał i obrócił się w moją stronę.
-Daleko jeszcze?-jęknęłam
-Właściwie, to już jesteśmy.-zaśmiał się i odsunął aby pokazać mi to co znajdowało się za jego plecami.
Jestem pewna, że stoję teraz z otwartą buzią.
Przede mną był drewniany most a po jego bokach płynęła rzeka. Woda była czysta ale nie iskrzyła się w blasku słońca, ponieważ niebo zasnuły czarne chmury, nie wróżące nic dobrego.
Wokół były drzewa, co sprawiało, że to miejsce było tak jakby ukryte przed światem.
Wróciłam na ziemię, kiedy poczułam silną parę rąk oplatającą mnie w tali.
-Wow, Justin. Tu jest pięknie.
-Wiem, chodź.-popchnął mnie leciutko do przodu nadal nie puszczając mnie w tali.
Aż dziwne, że jeszcze się nie wywróciłam.
Weszliśmy na most, a ja rozglądałam się dookoła zachwycona widokami.
-Usiądźmy.-powiedział i puścił mnie w tali.
Usiadł na brzegu i opuścił nogi, tak że swobodnie zwisały w dół rzeki.
Powtórzyłam jego czynność a że nie było jakoś najcieplej oparłam głowę o jego ramię chłopaka i wtuliłam się w niego a on objął mnie w tali.
-Jak znalazłeś to miejsce?-zapytałam
-Byłem tu kiedyś z chłopakami ze starego gangu i przez przypadek wlazłem tu kiedy zgubiłem orientacje w tym pieprzonym lesie.-powiedział a ja zachichotałam.
Obią mnie mocniej i pocałował w głowę.
Siedzieliśmy tak w ciszy parę minut aż z kieszeni Justina zaczęła wydobywać się muzyka.
-Kurwa, kto tym razem?-warknął poirytowany.
Wyjął telefon z kieszeni, przejechał palcem po ekranie i przyłożył telefon do ucha nadal mnie nie puszczając.
-Co?-warknął do telefonu.
Słuchał chwilę tego co mówiła osoba po drugiem stronie, a po chwili szybko podniósł się do góry.
-Żartujesz sobie kurwa mać ze mnie?... Jakim cudem dowiedzieli się, że to nas pieprzony magazyn?... Niech tylko dorwę tego sukinsyna. Chyba nie zrozumiał ostatniej lekcji... Powyrywam mu nogi z dupy... Dwudziestka na Lincolnie?...Okay.-rozłączył się i spojrzał na mnie.
-Jedziemy.-warknął a ja wiem, że lepiej będzie jeśli nie będę się sprzeciwiać.
Wstałam z mostu i szłam za nim prawie biegnąć.
A mogło być tak pięknie. Zawsze dzwonią, kiedy nie potrzeba. To zaczyna mnie już wkurzać.-pomyślałam.
Szłam za Justinem w kierunku samochodu, i wiem, że jest wkurzony nie tylko po jego zachowaniu, ale też po napiętych mięśniach, które dokładnie było widać na plecach mimo, że ma na sobie koszulkę.

Po 10 minutach doszliśmy do samochodu.
Wsiadłam do środka i zapięłam pasy.
Justin bez słowa odpalił silnik i zawrócił może trochę zbyt gwałtownie.
Spojrzałam na niego i chciałam już coś powiedzieć, ale spojrzał na mnie w tym samym czasie.
-Czego?-syknął a ja mogłam zauważyć jak zaciska szczękę a jego karmelowe oczy są ciemniejsze niż zwykle.
-Nic.-westchnęłam.
Oparłam głowę o siedzenie i patrzyłam jak drzewa za oknem rozmazują się z powodu prędkości z jaką jechaliśmy.
Może będzie lepiej jeśli nie będę się odzywać puki się nie uspokoi.
Naprawdę nie lubię się z nim kłócić, a teraz nawet nie mam na to siły, bo zaczyna boleć mnie głowa.

Po kilkunastu minutach jazdy można było już zobaczyć zbliżające się miasto. Daleko, ale jednak.
Poczułam rękę Justina, na moim kolanie, ale nie zwróciłam na to żadnej uwagi.
-Przepraszam.-westchnął a jego głos był o wiele spokojniejszy, niż wcześniej.
-Jest okay.-mruknęłam nadal na niego nie patrząc.
Zjechał na pobocze, a ja dopiero wtedy podniosłam głowę.
-Nie powinienem na Ciebie warczeć. Przepraszam. Mamy z chłopakami parę problemów, a jeden z nich właśnie dał o sobie znać.-przejechał kciukiem po moim policzku.
-Okay. Rozumiem.
-Kocham Cię.-nachylił się i pocałował mnie we włosy.
Spojrzał na mnie jeszcze raz i wjechał z powrotem samochodem na ulicę
-Powiesz mi co się stało?-zapytałam i spojrzałam na niego.
Przeczesał ręką włosy, i przez chwilę widziałam jak się waha ale zaczął mówić.
-Mamy problem z pewnym gangiem. Wysadzili nam magazyn.-powiedział i zacisną ręce na kierownicy tak, że jego knykcie zbielały.
Położyłam rękę na jego kolanie, i potarłam je lekko starając się go jakoś uspokoić.
Nie potrzebny mi tu teraz jego kolejny wybuch.
Wiem, że Justin jest nerwowy, i wiem też z tego co mówili mi chłopacy, że ta złość którą pokazał mi parę minut temu jest niczym. To oni byli parę razy światkami jak to ujęli... ach tak "światkami jego napadu furii".
Nawet najgorsza strona Justina, mnie od niego nie odstraszy.
Justin spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął, co odwzajemniłam.
Splótł moje palce ze swoimi i oparł nasze ręce o jego kolano.

Była 15:36 kiedy zaparkował samochód przed moim domem.
-Muszę jechać-przejechał kciukiem po moich knykciach i uśmiechnął się.
-Wiem.-odwzajemniłam uśmiech.
Złączył nasze usta a ja odwzajemniłam pocałunek.
Odsunęliśmy się od siebie kiedy płuca zaczęły nas piec z powodu braku powietrza.
-Do zobaczenia i powodzenia.-uśmiechnęłam się i wysiadłam z samochodu zabierając ze sobą teczkę z papierami ze szkoły.
Justin odjechał a ja weszłam do domu.
Podeszłam do kanapy i rzuciłam się na nią włączając telewizje i zerkając na papiery.

Siedziałam już parę minut czytając zdanie po zdaniu, kiedy usłyszałam jak drzwi frontowe uchylają się.
Zamarłam.
Po woli podniosłam głowę do góry i skierowałam wzrok w kierunku drzwi.


_______________________________________________
Bardzo dziękuje za ponad 30 tysięcy wyświetleń i za wszystkie komentarze.
Każde wyświetlenie i komentarz motywuje mnie do dalszego pisania. :)
Nie wiem czy rozdział wam się spodoba.
Pamiętajcie, zostawić po sobie jakieś ślady, ponieważ wtedy wiem, że rzeczywiście ktoś to czyta. :)
 Czym więcej komentarzy, tym szybciej rozdział :D
 Kontakt: ask.fm @allyoursbabyx 
twitter: @allyoursbabyx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ