niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 21: Powtórz co powiedziałeś!

Justin POV'



Wsiadłem do samochodu zaraz po tym jak wyszła Kathe i skierowałem się w kierunku domu Matta.

Ciekawe czego chcą tym razem.-pomyślałem.

Przez całą drogę myślałem o Kathe.

Co ta dziewczyna ze mną robi?

Ale cholera, podoba mi się to.

Zatrzymałem auto pod domem Matta i wysiadłem z niego z absurdalnym uśmieszkiem na moich ustach.

Przybrałem dopiero poważny wyraz przed drzwiami mieszkania, i zadzwoniłem dzwonkiem.

W drzwiach pojawił się Scott.

-Siema.-mruknąłem i wszedłem do środka.-Więc, co było takiego ważnego?-zapytałem i przejechałem wzrokiem po każdym z chłopaków.

-Kojarzysz "The Dragons"?-mruknął z goryczą w głosie na samą ich nazwę Ryan.

-Ta.-mruknąłem z obojętnością.

-Więc, mamy problem.-powiedział Luk a ja zmarszczyłem brwi.

-Może by tak jaśniej?-zapytałem

-Pojechaliśmy do Chrisa po kasę za załatwione zadanie i przy okazji miał dla nas jakąś ciekawą broń. Wiesz, taki mały bonus. Znaleźliśmy go w kałuży krwi, a przy nim leżało to.-powiedział Matt i rzucił w moją stronę białą kartkę, zaplamioną krwią.



"Chcecie swoją kasę i broń?

Dzisiaj o 16 na Wzgórzu Santiego, magazyn nr.3

Radze, nie spóźnijcie się.

The Dragons"



Zgniotłem kartkę i rzuciłem na drugi koniec pokoju.

Wyjąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz.

14:58

-Musimy się przygotować.-syknąłem i ruszyłem w kierunku piwnicy, gdzie trzymamy broń i nie tylko.

Wziąłem klucz od Matta i otworzyłem drzwi.

Wszedłem do środka, a chłopaki za mną.

Wziąłem średniej wielkości pistolet. Zabezpieczyłem go i schowałem za pasek od spodni.

Chłopaki wzięli coś dla siebie i czekali na ustalenie planu.

-Więc co robimy jeśli nie oddadzą dobrowolnie?-zapytał Danny.

Podniosłem lewą brew do góry i spojrzałem na niego rozbawiony.

Och, jestem pewny, że zmusił bym ich do gadania, jeśli tylko stracili by ludzi.

Ryan zaśmiał się widząc moją minę.

-Jeśli oddadzą bez większych problemów, fajnie, lepiej dla nich. Będą się stawiać, dostaną kulkę w łeb i jestem pewny że Justin zajmie się tym z przyjemnością.-stwierdził Matt a ja uśmiechnąłem się na samą myśl, że w końcu któryś z tych frajerów wylądował by pod ziemią.



Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do swoich samochodów.

To będzie łatwe.-pomyślałem i odpaliłem auto.



O 15:49 byliśmy na miejscu i chuj mnie obchodzi, że jesteśmy przed czasem.

Wysiadłem z samochodu i przyjrzałem się otoczeniu.

Pod trójką stały dwa duże czarne auta.

Skierowaliśmy się w stronę drzwi i po prostu weszliśmy do środka.

-Gdzie hajs i broń?-zapytałem bez pierdolenia.

-Proszę, proszę kogo my tu mamy. The Kings. I jeszcze przed czasem.-uśmiechnął się sztucznie Bruce, ich gówniany szef, a reszta jego fagasów stała grzecznie z tyłu.

Już zapomniałem jak bardzo ten frajer jest wkurwiający.

-Nie lubię się powtarzać.-warknąłem

-Tak Bieber mi też miło Cię widzieć.-zaśmiał się

Zrobiłem krok bliżej niego i kątem oka widziałem, że paru jego ludzi wyciągnęło broń.

Zrobiłem kolejny krok.

-GDZIE. KASA. I. BROŃ.-syknąłem przez zaciśnięte zęby.

-Naprawdę myśleliście, że tak łatwo oddamy wam wszystko?.-zaśmiał się.

-Radze Ci nie wkurwiaj mnie.-zacisnąłem pięści.

-Sprawdźcie samochody.-powiedział Matt do Luka i Dannego.

Paru ludzi z The Dragons wysunęli się z szeregu, aby iść za nimi ale zatrzymała ich broń Matta, Ryana i Scotta wycelowana w nich.

-Dziwię się jak ta twoja dziwka z tobą wytrzymuje. Czekaj jak jej było...Ach tak Kathe!-krzyknął i uśmiechnął się dumnie.

Moja szczęka zacisnęła się i w mgnieniu oka, pokonałem dzielący nas dystans i złapałem go za szyje przyciskając do ściany.

Poczułem lufę pistoletu, przyciskaną do tyłu mojej głowy i zaśmiałem się fałszywie.

Uderzyłem go wolną ręką prosto w przełyk, przez co wychylił się lekko do przodu, próbując złapać powietrze. Wyrwałem mu broń i wycelowałem w jego lewą nogę.

Nacisnąłem spust a po magazynie rozniósł się dźwięk strzału.

Chłopak upadł na ziemie, pojękiwał i trzymał się za krwawiącą nogę.

-Któryś jeszcze, jest taki odważny?-warknąłem

Cofnęli się o krok do tyłu.

-Kurw...-mruknął Bruce i chciał powiedzieć coś jeszcze ale moja ręka zacisnęła się mocniej na jego szyj.

-Powtórz co powiedziałeś!-syknąłem przyciskając go mocniej do ściany.

-Jak twoja. Dziwka z tobą. Wytrzymuje.-przerywał próbując złapać powietrze.

-Złe posunięcie.-warknąłem i uderzyłem go kolanem prosto w brzuch.

Skulił się i próbował zrzucić moją rękę z jego szyj, co poskutkowało wbiciem paznokci w jego skórę.

-Mamy Wszystko!-usłyszałem krzyk Dannego.

-Jesteście takimi Idiotami. Który gang przywozi na miejsce spotkania to co ukradli?-zaśmiałem się gorzko i uderzyłem po raz drugi kolanem w jego brzuch.

-I zapamiętaj sobie, nie masz pierdolonego prawa mówić tak o mojej dziewczynie inaczej mój but znajdzie się głęboko w twojej dupie a kulka w łbie, jasne?-syknąłem prosto w jego twarz.

Pokiwał ledwie zauważalnie głową.

Opuściłem rękę, a facet zaczął łapczywie połykać powietrze.

Wyszedłem z magazynu i już miałem wsiadać do auta, kiedy usłyszałem krzyk za sobą.

-To jeszcze nie koniec!-krzyknął Bruce.

Zatrzasnąłem drzwi od samochodu i wróciłem się w jego stronę.

Wymierzyłem mocny cios w jego szczękę, przez co upadł na podłogę.

Chłopaki wyjęli broń, kryjąc mnie żeby żaden z jego pajacy mnie nie zaatakował.

Uderzyłem po raz kolejny tym razem w jego nos i jestem pewny że go złamałem.

Kopnąłem go z całej siły w brzuch, a on zgiął się w pół.

Taki bezsilny.

Złapałem go za szyje i podniosłem do góry.

-Coś jeszcze, frajerze?-wysyczałem i uśmiechnąłem się krzywo.

Bruce nie odezwał się, co wziąłem za "Nie"

Wróciłem do samochodu i tym razem do niego wsiadłem.

Uwielbiam kiedy ludzie się mnie boją, to tak jakby daje mi siłę do działania.



Zatrzymałem się przed domem Matta i wysiadłem czekając na nich, ponieważ przyjechałem pierwszy i może być to spowodowane tym, że czasami za bardzo docisnąłem pedał gazu.

Po 5 minutach pod dom podjechała reszta.

Zabrałem swoją kasę, pożegnałem się z nimi i wyjechałem na ulicę kierując się w kierunku domu.

Zacisnąłem dłonie na kierownicy, starając się opanować nerwy.

Skąd ten sukinsyn wie o Kathe?

Przysięgam, że jeśli dowiem się, że zbliżył się do niej chociaż na krok wyląduję po drugiej stronie tego pierdolonego świata.

W ogóle jak śmiał zbliżać się do tego co nasze.

Docisnąłem gaz i parę minut później byłem pod domem.

Zaparkowałem auto i wyszedłem z niego trzaskając drzwiami.

Zacząłem szukać kluczy w kieszeniach i zacząłem wkurwiać się jeszcze bardziej, bo nigdzie ich nie było.

Wróciłem do samochodu i spojrzałem pod siedzenie.

-Tu kurwa, jesteście.-mruknąłem i zabrałem klucze.

Wszedłem do domu i rzuciłem klucze na stolik.

Z lodówki wziąłem piwo i usiadłem na kanapie otwierając butelkę zapalniczką.

Wziąłem pierwsze łyki i włączyłem telewizje.

Może chociaż to pozwoli mi się jakoś odstresować i nie rozpierdolę wszystkiego dookoła mnie..



Kathe POV'


Wstałam z łóżka spychając rękę Nicol, która rozwaliła się jakby była sama.

-Mogłabyś się posunąć.-mruknęłam i podeszłam do laptopa aby wyłączyć film który właśnie się kończył.

-Mi tak wygodnie.-zaśmiała się.

-Oglądamy coś jeszcze?-zapytałam i podniosłam na nią wzrok.

-Wole pogadać.-uśmiechnęła się szeroko i usiadła po turecku na łóżku.

Westchnęłam i zamknęłam laptopa a chwilę później siedziałam już obok niej.

-A więc o czym chciałaś pogadać?-zwilżyłam językiem zaschnięte wargi.

-O wczorajszym wieczorze?-poruszyła zabawnie brwiami.

-O nie Nicol. Nie ma mowy.-zaśmiałam się.

-Alee...

-Nie. Czy ja pytam o Ciebie i Matta?-zapytałam a dziewczyna obok mnie zarumieniła się.

Cholera, to rzadkie. Bardzo rzadkie!

-Okay. Więc powiedz chociaż, czy było dobrze. Tylko tyle chce wiedzieć.-uśmiechnęła się lekko

Teraz to ja się rumienie. Opuściłam wzrok na podłogę.

-Było Dobrze. Bardzo Dobrze.-mój rumieniec powiększył się jeszcze bardziej.

-To świetnie, że...-chciała coś jeszcze powiedzieć ale zmrużyłam oczy i posłałam jej ostrzegające spojrzenie. Nicol zachichotała i kiwnęła głową na znak, że rozumie.

-Okay, więc robisz jakąś imprezkę?-zapytała a ja zmarszczyłam brwi kompletnie nie wiedząc o co jej chodzi.

-18 urodziny. 19 września. Za tydzień. Twoje 18 urodziny, 19 września czyli za tydzień.-westchnęła, nie mogąc uwierzyć, że zapomniałam.

-Aa... nie robię imprezy.-uśmiechnęłam się lekko.

-Jak to? Żartujesz?-Na jej czole pojawiły się lekkie zmarszczki.

-Nie nie żartuje. Bylibyście na niej tylko wy i moi rodzice, którzy i tak mieli by problem wydostać się z pracy. Więc po co mam im robić kolejny problem? Równocześnie jak tak bardzo chcesz, mogę spędzić ten dzień z wami na to samo wyjdzie.-wzruszyłam ramionami.

-Jak chcesz, skarbie. To twoje urodziny.-uśmiechnęła się lekko.

-Dzięki tobie przypomniało mi się, że muszę odebrać jeszcze papiery z szkoły.*-uśmiechnęłam się.

-Masz tak w ogóle jakieś plany na studia, czy coś?-zapytała

-Nie na razie nie. Spróbuje poszukać tu jakiejś pracy, może się uda. Nie chce was zostawiać.-powiedziałam a dziewczyna prychnęła

-No co?-zapytałam

-Raczej nie chcesz zostawiać Justina.-udała obrażoną.

-Też. Nie chce zostawiać was wszystkich. Jesteście moimi przyjaciółmi. Więc na razie spróbuje poszukać coś tutaj.-uśmiechnęłam się i dźgnęłam przyjaciółkę łokciem.

-Okay, okay. Powiedzmy, że Ci wieże.-odwzajemniła uśmiech.

Rzuciłam się na poduszki za mną i przymknęłam powieki.


_____________________________________________________________
*- Zakończyłam szkołę Emilly w wieku prawie 18 lat, ponieważ później może mi się to przydać i załóżmy że to normalne. :D

Przepraszam, że rozdział dodaje tak późno, ale sami rozumiecie SZKOŁA!
Dziękuje wam bardzo za wszystkie komentarze, ale zauważyłam też że jest ich coraz mniej i nie wiem czy nikt nie czyta już tego ff czy po prostu nie chce wam się komentować.
Więc proszę was, niech każdy zostawi po sobie jakiś ślad, ponieważ nie wiem czy jest sens pisać tego opowiadania dalej.
Jeśli macie jakie kol wiek pytania, odpowiem na nie z przyjemnością O TUTAJ ---> ASK.FM @allyoursbabyx
:)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

16 komentarzy:

  1. Jesteś genialna :* No naprawdę. Oczywiście, że ktoś czyta to ff i błagam Cię nie przestawaj go pisać. Masz talent, dziewczyno. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ;) Justin taki bad boy. :D Życze ci dużoooo weny i mam nadzieje że rozdział pojawi się jak najszybciej. Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój blog jest niesamowity!! Moge go czytać godzinami....

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytamy, czytamy :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytam <3 Boski rozdział *-* Proszę szybko dodaj nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoje opowiadanie jest boskie i proszę nie przestawaj go pisać :)
    Czekam nn :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Super ff ;* Komentarzy coraz mniej bo coraz rzadziej rozdziały sie pojawiaja pewnie XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Super ff! Ale dlaczego ściągasz z innych?! The Kings? Bruce? = Danger
    Serio tak trudno wymyslic jakąś inną nazwe i imiona?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bruce akurat jest tutaj przypadkowy i wcale nie myślałam tu o Dangeru. Co do The Kings, tak nie mogłam wymyśleć nic lepszego bo nazwy które wymyslałam były do dupy za przeproszeniem. A chciałam dodać wam ten rozdział.... Tak źle, tak nie dobrze...

      Usuń
  8. Wow! Mega ;)


    Jeśli możesz to obczaj moje FF o Justinie Bieberze :)

    http://know-true-love.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  9. Zauważyłam ze robisz sporo błędów ortograficznych... Wieżę (*) i takie różne
    Jak to się poprawi to będzie super

    OdpowiedzUsuń
  10. Skoro byli umowieni na 16 to dziwne że przyjechali 16.49 i byli przed czasem. Niby mały błąd a jaka różnica. Proszę bierz takie rzeczy pod uwagę.

    OdpowiedzUsuń