Justin
POV'
Wsiadłem do samochodu
zaraz po tym jak wyszła Kathe i skierowałem się w kierunku domu
Matta.
Ciekawe czego chcą tym
razem.-pomyślałem.
Przez całą drogę
myślałem o Kathe.
Co ta dziewczyna ze mną
robi?
Ale cholera, podoba mi się
to.
Zatrzymałem auto pod
domem Matta i wysiadłem z niego z absurdalnym uśmieszkiem na moich
ustach.
Przybrałem dopiero
poważny wyraz przed drzwiami mieszkania, i zadzwoniłem dzwonkiem.
W drzwiach pojawił się
Scott.
-Siema.-mruknąłem i
wszedłem do środka.-Więc, co było takiego ważnego?-zapytałem i
przejechałem wzrokiem po każdym z chłopaków.
-Kojarzysz "The
Dragons"?-mruknął z goryczą w głosie na samą ich nazwę
Ryan.
-Ta.-mruknąłem z
obojętnością.
-Więc, mamy
problem.-powiedział Luk a ja zmarszczyłem brwi.
-Może by tak
jaśniej?-zapytałem
-Pojechaliśmy do Chrisa
po kasę za załatwione zadanie i przy okazji miał dla nas jakąś
ciekawą broń. Wiesz, taki mały bonus. Znaleźliśmy go w kałuży
krwi, a przy nim leżało to.-powiedział Matt i rzucił w moją
stronę białą kartkę, zaplamioną krwią.
"Chcecie swoją kasę
i broń?
Dzisiaj o 16 na Wzgórzu
Santiego, magazyn nr.3
Radze, nie spóźnijcie
się.
The Dragons"
Zgniotłem kartkę i rzuciłem na drugi koniec pokoju.
Wyjąłem telefon z
kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz.
14:58
-Musimy się
przygotować.-syknąłem i ruszyłem w kierunku piwnicy, gdzie
trzymamy broń i nie tylko.
Wziąłem klucz od Matta i
otworzyłem drzwi.
Wszedłem do środka, a
chłopaki za mną.
Wziąłem średniej
wielkości pistolet. Zabezpieczyłem go i schowałem za pasek od
spodni.
Chłopaki wzięli coś dla
siebie i czekali na ustalenie planu.
-Więc co robimy jeśli
nie oddadzą dobrowolnie?-zapytał Danny.
Podniosłem lewą brew do
góry i spojrzałem na niego rozbawiony.
Och, jestem pewny, że
zmusił bym ich do gadania, jeśli tylko stracili by ludzi.
Ryan zaśmiał się widząc
moją minę.
-Jeśli oddadzą bez większych problemów, fajnie, lepiej dla nich. Będą się stawiać,
dostaną kulkę w łeb i jestem pewny że Justin zajmie się tym z
przyjemnością.-stwierdził Matt a ja uśmiechnąłem się na samą myśl, że w końcu któryś z tych frajerów wylądował by pod
ziemią.
Wyszliśmy z domu i
wsiedliśmy do swoich samochodów.
To będzie
łatwe.-pomyślałem i odpaliłem auto.
O 15:49 byliśmy na
miejscu i chuj mnie obchodzi, że jesteśmy przed czasem.
Wysiadłem z samochodu i
przyjrzałem się otoczeniu.
Pod trójką stały dwa
duże czarne auta.
Skierowaliśmy się w
stronę drzwi i po prostu weszliśmy do środka.
-Gdzie hajs i
broń?-zapytałem bez pierdolenia.
-Proszę, proszę kogo my
tu mamy. The Kings. I jeszcze przed czasem.-uśmiechnął się
sztucznie Bruce, ich gówniany szef, a reszta jego fagasów stała
grzecznie z tyłu.
Już zapomniałem jak
bardzo ten frajer jest wkurwiający.
-Nie lubię się
powtarzać.-warknąłem
-Tak Bieber mi też miło
Cię widzieć.-zaśmiał się
Zrobiłem krok bliżej
niego i kątem oka widziałem, że paru jego ludzi wyciągnęło broń.
Zrobiłem kolejny krok.
-GDZIE. KASA. I.
BROŃ.-syknąłem przez zaciśnięte zęby.
-Naprawdę myśleliście,
że tak łatwo oddamy wam wszystko?.-zaśmiał się.
-Radze Ci nie wkurwiaj
mnie.-zacisnąłem pięści.
-Sprawdźcie
samochody.-powiedział Matt do Luka i Dannego.
Paru ludzi z The Dragons wysunęli się z szeregu, aby iść za nimi ale zatrzymała ich broń
Matta, Ryana i Scotta wycelowana w nich.
-Dziwię się jak ta twoja
dziwka z tobą wytrzymuje. Czekaj jak jej było...Ach tak
Kathe!-krzyknął i uśmiechnął się dumnie.
Moja szczęka zacisnęła
się i w mgnieniu oka, pokonałem dzielący nas dystans i złapałem
go za szyje przyciskając do ściany.
Poczułem lufę
pistoletu, przyciskaną do tyłu mojej głowy i zaśmiałem się
fałszywie.
Uderzyłem go wolną ręką
prosto w przełyk, przez co wychylił się lekko do przodu, próbując
złapać powietrze. Wyrwałem mu broń i wycelowałem w jego lewą
nogę.
Nacisnąłem spust a po
magazynie rozniósł się dźwięk strzału.
Chłopak upadł na ziemie,
pojękiwał i trzymał się za krwawiącą nogę.
-Któryś jeszcze, jest
taki odważny?-warknąłem
Cofnęli się o krok do
tyłu.
-Kurw...-mruknął Bruce i
chciał powiedzieć coś jeszcze ale moja ręka zacisnęła się
mocniej na jego szyj.
-Powtórz co
powiedziałeś!-syknąłem przyciskając go mocniej do ściany.
-Jak twoja. Dziwka z tobą.
Wytrzymuje.-przerywał próbując złapać powietrze.
-Złe
posunięcie.-warknąłem i uderzyłem go kolanem prosto w brzuch.
Skulił się i próbował
zrzucić moją rękę z jego szyj, co poskutkowało wbiciem paznokci w jego skórę.
-Mamy Wszystko!-usłyszałem
krzyk Dannego.
-Jesteście takimi
Idiotami. Który gang przywozi na miejsce spotkania to co
ukradli?-zaśmiałem się gorzko i uderzyłem po raz drugi kolanem w
jego brzuch.
-I zapamiętaj sobie, nie
masz pierdolonego prawa mówić tak o mojej dziewczynie inaczej mój
but znajdzie się głęboko w twojej dupie a kulka w łbie,
jasne?-syknąłem prosto w jego twarz.
Pokiwał ledwie
zauważalnie głową.
Opuściłem rękę, a
facet zaczął łapczywie połykać powietrze.
Wyszedłem z magazynu i
już miałem wsiadać do auta, kiedy usłyszałem krzyk za sobą.
-To jeszcze nie
koniec!-krzyknął Bruce.
Zatrzasnąłem drzwi od
samochodu i wróciłem się w jego stronę.
Wymierzyłem mocny cios w
jego szczękę, przez co upadł na podłogę.
Chłopaki wyjęli broń,
kryjąc mnie żeby żaden z jego pajacy mnie nie zaatakował.
Uderzyłem po raz kolejny
tym razem w jego nos i jestem pewny że go złamałem.
Kopnąłem go z całej
siły w brzuch, a on zgiął się w pół.
Taki bezsilny.
Złapałem go za szyje i
podniosłem do góry.
-Coś jeszcze,
frajerze?-wysyczałem i uśmiechnąłem się krzywo.
Bruce nie odezwał się,
co wziąłem za "Nie"
Wróciłem do samochodu i
tym razem do niego wsiadłem.
Uwielbiam kiedy ludzie się
mnie boją, to tak jakby daje mi siłę do działania.
Zatrzymałem się przed
domem Matta i wysiadłem czekając na nich, ponieważ przyjechałem
pierwszy i może być to spowodowane tym, że czasami za bardzo
docisnąłem pedał gazu.
Po 5 minutach pod dom
podjechała reszta.
Zabrałem swoją kasę,
pożegnałem się z nimi i wyjechałem na ulicę kierując się w
kierunku domu.
Zacisnąłem dłonie na
kierownicy, starając się opanować nerwy.
Skąd ten sukinsyn wie o
Kathe?
Przysięgam, że jeśli
dowiem się, że zbliżył się do niej chociaż na krok wyląduję
po drugiej stronie tego pierdolonego świata.
W ogóle jak śmiał
zbliżać się do tego co nasze.
Docisnąłem gaz i parę
minut później byłem pod domem.
Zaparkowałem auto i
wyszedłem z niego trzaskając drzwiami.
Zacząłem szukać kluczy
w kieszeniach i zacząłem wkurwiać się jeszcze bardziej, bo
nigdzie ich nie było.
Wróciłem do samochodu i
spojrzałem pod siedzenie.
-Tu kurwa,
jesteście.-mruknąłem i zabrałem klucze.
Wszedłem do domu i
rzuciłem klucze na stolik.
Z lodówki wziąłem piwo
i usiadłem na kanapie otwierając butelkę zapalniczką.
Wziąłem pierwsze łyki i
włączyłem telewizje.
Może chociaż to pozwoli
mi się jakoś odstresować i nie rozpierdolę wszystkiego dookoła
mnie..
Kathe POV'
Wstałam z łóżka
spychając rękę Nicol, która rozwaliła się jakby była sama.
-Mogłabyś się posunąć.-mruknęłam i podeszłam do laptopa aby wyłączyć film
który właśnie się kończył.
-Mi tak wygodnie.-zaśmiała
się.
-Oglądamy coś
jeszcze?-zapytałam i podniosłam na nią wzrok.
-Wole pogadać.-uśmiechnęła
się szeroko i usiadła po turecku na łóżku.
Westchnęłam i zamknęłam
laptopa a chwilę później siedziałam już obok niej.
-A więc o czym chciałaś
pogadać?-zwilżyłam językiem zaschnięte wargi.
-O wczorajszym
wieczorze?-poruszyła zabawnie brwiami.
-O nie Nicol. Nie ma
mowy.-zaśmiałam się.
-Alee...
-Nie. Czy ja pytam o
Ciebie i Matta?-zapytałam a dziewczyna obok mnie zarumieniła się.
Cholera, to rzadkie.
Bardzo rzadkie!
-Okay. Więc powiedz
chociaż, czy było dobrze. Tylko tyle chce wiedzieć.-uśmiechnęła
się lekko
Teraz to ja się rumienie. Opuściłam wzrok na podłogę.
-Było Dobrze. Bardzo
Dobrze.-mój rumieniec powiększył się jeszcze bardziej.
-To świetnie,
że...-chciała coś jeszcze powiedzieć ale zmrużyłam oczy i
posłałam jej ostrzegające spojrzenie. Nicol zachichotała i kiwnęła głową na znak, że rozumie.
-Okay, więc robisz jakąś
imprezkę?-zapytała a ja zmarszczyłam brwi kompletnie nie wiedząc
o co jej chodzi.
-18 urodziny. 19 września.
Za tydzień. Twoje 18 urodziny, 19 września czyli za
tydzień.-westchnęła, nie mogąc uwierzyć, że zapomniałam.
-Aa... nie robię
imprezy.-uśmiechnęłam się lekko.
-Jak to? Żartujesz?-Na
jej czole pojawiły się lekkie zmarszczki.
-Nie nie żartuje.
Bylibyście na niej tylko wy i moi rodzice, którzy i tak mieli by
problem wydostać się z pracy. Więc po co mam im robić kolejny
problem? Równocześnie jak tak bardzo chcesz, mogę spędzić ten
dzień z wami na to samo wyjdzie.-wzruszyłam ramionami.
-Jak chcesz, skarbie. To
twoje urodziny.-uśmiechnęła się lekko.
-Dzięki tobie
przypomniało mi się, że muszę odebrać jeszcze papiery z
szkoły.*-uśmiechnęłam się.
-Masz tak w ogóle jakieś
plany na studia, czy coś?-zapytała
-Nie na razie nie.
Spróbuje poszukać tu jakiejś pracy, może się uda. Nie chce was
zostawiać.-powiedziałam a dziewczyna prychnęła
-No co?-zapytałam
-Raczej nie chcesz
zostawiać Justina.-udała obrażoną.
-Też. Nie chce zostawiać
was wszystkich. Jesteście moimi przyjaciółmi. Więc na razie
spróbuje poszukać coś tutaj.-uśmiechnęłam się i dźgnęłam
przyjaciółkę łokciem.
-Okay, okay. Powiedzmy, że
Ci wieże.-odwzajemniła uśmiech.
Rzuciłam się na poduszki
za mną i przymknęłam powieki.
_____________________________________________________________
*- Zakończyłam szkołę
Emilly w wieku prawie 18 lat, ponieważ później może mi się to
przydać i załóżmy że to normalne. :D
Przepraszam, że rozdział
dodaje tak późno, ale sami rozumiecie SZKOŁA!
Dziękuje wam bardzo za
wszystkie komentarze, ale zauważyłam też że jest ich coraz mniej
i nie wiem czy nikt nie czyta już tego ff czy po prostu nie chce wam
się komentować.
Więc proszę was, niech
każdy zostawi po sobie jakiś ślad, ponieważ nie wiem czy jest
sens pisać tego opowiadania dalej.
Jeśli macie jakie kol wiek pytania, odpowiem na nie z przyjemnością O TUTAJ --->
ASK.FM @allyoursbabyx
:)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
;*
OdpowiedzUsuńJesteś genialna :* No naprawdę. Oczywiście, że ktoś czyta to ff i błagam Cię nie przestawaj go pisać. Masz talent, dziewczyno. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ;) Justin taki bad boy. :D Życze ci dużoooo weny i mam nadzieje że rozdział pojawi się jak najszybciej. Pozdrawiam x
OdpowiedzUsuńTwój blog jest niesamowity!! Moge go czytać godzinami....
OdpowiedzUsuńGenialny ;) czekam nn
OdpowiedzUsuńJa czytam <3
OdpowiedzUsuńCzytamy, czytamy :3
OdpowiedzUsuńCzytam <3 Boski rozdział *-* Proszę szybko dodaj nexta :)
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadanie jest boskie i proszę nie przestawaj go pisać :)
OdpowiedzUsuńCzekam nn :D
Super ff ;* Komentarzy coraz mniej bo coraz rzadziej rozdziały sie pojawiaja pewnie XD
OdpowiedzUsuńSuper ff! Ale dlaczego ściągasz z innych?! The Kings? Bruce? = Danger
OdpowiedzUsuńSerio tak trudno wymyslic jakąś inną nazwe i imiona?
Bruce akurat jest tutaj przypadkowy i wcale nie myślałam tu o Dangeru. Co do The Kings, tak nie mogłam wymyśleć nic lepszego bo nazwy które wymyslałam były do dupy za przeproszeniem. A chciałam dodać wam ten rozdział.... Tak źle, tak nie dobrze...
UsuńUuuu 18 grubooo :)
OdpowiedzUsuńWow! Mega ;)
OdpowiedzUsuńJeśli możesz to obczaj moje FF o Justinie Bieberze :)
http://know-true-love.blogspot.com/?m=1
Swietny rozdzial czekam nn:*
OdpowiedzUsuńZauważyłam ze robisz sporo błędów ortograficznych... Wieżę (*) i takie różne
OdpowiedzUsuńJak to się poprawi to będzie super
Skoro byli umowieni na 16 to dziwne że przyjechali 16.49 i byli przed czasem. Niby mały błąd a jaka różnica. Proszę bierz takie rzeczy pod uwagę.
OdpowiedzUsuń