sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 12: I tak ją zabije.

Kathe POV'

Jest 18 a ja siedzę na kanapie i oglądam jakąś komedie. Mój telefon za wibrował w kieszeni. Wyciągnęłam go, a na ekranie pojawiła się wiadomość.

Od: Nieznany
Uważaj żeby twój chłoptaś nie miał dzisiaj problemu z hamulcami, a i uważaj na siebie, bo tobie też może stać się coś niedobrego.
Całuski xx

Przeczytałam wiadomość z 10 razy i za 10 dopiero skojarzyłam o co temu komuś może chodzić. Cholera! Przecież dzisiaj Justin ma wyścig.
Kliknęłam na 'odpowiedz'

Do: Nieznany
Kim jesteś? I czego chcesz?

Czekałam parę minut na odpowiedz, ale nie dostałam jej.
Kim ten ktoś jest? Skąd ma mój numer? Dlaczego ma mi się coś stać? I najważniejsze. Czego chce od Justina?
Przecież jeśli chciałby żeby coś mu się faktycznie stało nie pisał by mi tego. Ale dla mnie lepiej, na pewno nie wpuszczę go to tego samochodu tak łatwo.

Wybrałam numer Justina i przyłożyłam telefon do ucha.
Jeden sygnał... Drugi sygnał...
-Hej.-usłyszałam ochrypły głos w telefonie.
-Umm.. hej. Gdzie teraz jest twoje Ferrari?
-Myślałem, że dzwonisz bo się za mną stęskniłaś czy coś. Teraz pewnie jeszcze w garażu u Ryana.
-Dlaczego 'jeszcze'?
-Bo potem chłopaki zabiorą go do garażu na wyścigach. A czemu pytasz? Coś się stało?
-Nie, nic.-odpowiedziałam szybko.
-Kathe? Na pewno? Nagle bardzo zainteresowało Cię moje auto.
-Wszystko okay. Muszę kończyć, pa.
-Do zobaczenia.-odpowiedział a ja nacisnęłam czerwoną słuchawkę.

Ktoś może faktycznie spróbować majstrować przy tym samochodzie w garażu na wyścigach.
Spojrzałam na zegarek 18:30.
Wyłączyłam telewizor i weszłam po schodach do swojego pokoju.
Wyjęłam z szafy jasne dżinsy, biały T-shirt z napisem #BAD i czarną bejsbolówkę.
Z komody wyjęłam bieliznę i weszłam do łazienki.
Odkręciłam wodę, zdjęłam z siebie ubrania i bieliznę i weszłam do kabiny zamykając ją za sobą.
Umyła głowę kokosowym szamponem a w ciało wtarłam brzoskwiniowy żel.
Spłukałam z siebie pianę, zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny.
Wytarłam ciało w ręcznik założyłam świeżą bieliznę i ubrania.
Uczesałam i wysłużyłam włosy a potem je wyprostowałam.
Rzęsy pomalowałam tuszem a z eyelinerem sobie odpuściłam bo za bardzo trzęsły mi się ręce. Usta pomalowałam błyszczykiem, spryskałam się swoimi ulubionymi perfumami i wyszłam z łazienki.
Założyłam jeszcze białe stopki, białe Air Forcy i wyszłam z pokoju. Do kieszeni włożyłam telefon który zostawiłam na kanapie w salonie.
Spojrzałam na zegarek w kuchni 19:20.
Usiadłam na kanapie i weszłam jeszcze na różne portale społecznościowe.
O 19:30 włożyłam telefon do kieszeni i wyszłam z domu zamykając go na klucz.
Justin stał oparty o samochód, spojrzał na mnie i uśmiechnął się a ja odwzajemniłam uśmiech.
Cały czas w głowie miałam sms od 'Nieznanego'.
Pocałowałam go w policzek, a Justin obrócił głowę, przyciągnął mnie bliżej siebie i pocałował w usta. Pogłębiłam pocałunek, a Justin po chwili odsunął się.
-Nie chciałem tego przerywać, ale musimy jechać.-powiedział i uśmiechnął się lekko.
Skinęłam od niechcenia głową i wsiadłam na miejsce pasażera.
Przez całą drogę czyli jakieś 5 minut nie odzywaliśmy się do siebie tylko słuchaliśmy muzyki, która leciała w radiu.
Kiedy Justin zaparkował przed miejscem w którym ostatnio również odbywały się wyścigi moje ręce zaczęły trząść się jeszcze bardziej.
Wysiadłam z samochodu, Justin podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.
-Dlaczego się trzęsiesz?-zapytał
-Zimno mi.
Justin objął mnie ramieniem i ruszył w kierunku jak mi się zdaje garaży.
Uśmiechnęłam się na widok Nicol. Nie będą tu przynajmniej jedyną dziewczyną.
Justin przywitał się z chłopakami i otworzył drzwi od Ferrari.
-Trzeba rozgrzać to cudeńko.-powiedział uśmiechając się od ucha do ucha.
-Nie!-krzyknęłam a wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotkę.
Wcisnęłam się obok Justina i otworzyłam maskę. Podeszłam do niej i podniosłam ją do góry. Spojrzałam na miejsce w którym znajdował się przewód hamulcowy, włożyłam rękę pod spód i wyciąg łam ją kiedy poczułam mokry płyn na ręce a przewód był przecięty.
Znam się trochę na motoryzacji więc wiem gdzie są takie typu rzeczy.
Matt podszedł do mnie i spojrzał na mnie a potem na samochód.
-Skąd wiedziałaś?-zapytał cicho.
Wyciągnęłam z kieszeni telefon i pokazałam mu sms od nieznajomego.
-Cholera!-krzyknął.
Justin z chłopakami podeszli do nas.
-Bieber, Kathe właśnie uratowała Ci życie!-krzyknął Matt a wszyscy spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem.
-No dalej pokaż mu tego pierdolonego sms.-warknął.
Wyciągnęłam z kieszeni Iphona. Justin podszedł do mnie a ja podałam mu telefon.
-Kurwa! Miałaś zamiar powiedzieć mi, że ktoś Ci grozi?!-krzyknął
-Miałam. Tylko najpierw wolałam się upewnić, że nic Ci się nie stanie.
-Nic by mi się nie stało.
-Nic Ci się by nie stało? Nic? Jeśli nie otworzyła bym tej maski i nie sprawdziła tej pierdolonej groźby, mógł byś się zabić. A ty mi mówisz, że nic by Ci się nie stało?-powiedziałam, a po moich policzkach niekontrolowanie spłynęły łzy.
Justin podszedł do mnie jeszcze bliżej i mocno mnie przytulił.
Oparłam głowę o jego tors, a chłopak nadal mnie przytulając zwrócił się do chłopaków.
-Dacie radę naprawić to do wyścigów?-zapytał
-Powinniśmy.-odezwał się Matt.
Justin odsunął się ode mnie i złapał mnie za rękę, ciągnąc w kierunku wyjścia z garażu.
Zaprowadził mnie na tyły garażu i posadził na murku.
-Jeśli drugi raz dostaniesz wiadomość od jakiegoś 'nieznanego' to mi ją od razu pokaż, albo zadzwoń. Nie ważne czy to będzie 1 w nocy, dobrze?-zapytał.
-Dobrze.-odpowiedziałam a chłopak znowu mnie mocno do siebie przytulił.
-Nie chce, żeby coś Ci się stało.-powiedziałam, i jestem pewna, że Justin się uśmiechnął.
-Ja też, nie chce żeby coś Ci się stało, dlatego zawsze musisz mi mówić o takich typu wiadomościach. I jak będę się ścigał, masz nawet na sekundę nie odchodzić, nigdzie bez chłopaków, rozumiesz?
-Rozumiem.-odpowiedziałam i położyłam ręce na jego karku a on mnie pocałował.
Tym razem to ja odsunęłam się od niego i zeskoczyłam na zimie.
-Idziemy, zobaczyć jak radzą sobie chłopaki?-zapytałam.
Justin przytaknął i złapał mnie za rękę.


-I jak?-zapytał Justin wchodząc do garażu.
-Jeszcze tylko płyn i wszystko gotowe.-odpowiedział Scott.
Danny wlał płyn i zamknął maskę.
    -W tym czasie kiedy mnie nie będzie, macie pilnować ją w każdej sekundzie. Macie nie spuszczać jej z oczu, bo inaczej was wszystkich zabije, jasne?-powiedział poważnie i spojrzał na mnie.
    -Jasne.-odpowiedzieli równo, a Justin się uśmiechnął.
    -No to Bieber, buzi na szczęście i na tor.-powiedział Ryan
    Justin obrócił się w moją stronę i uśmiechnął się łobuzersko. Przybliżył twarz do mojej a już po chwili nasze usta spotkały się w delikatnym pocałunku. Bieber po chwili pogłębił pocaunek i wślizgnął język do mojej buzi.
-To miał być buziak na szczęście, a nie wymiana śliny. Jak chcecie mogę wam po wyścigach zamówić hotel.-powiedział Ryan, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
Justin odsunął się ode mnie i uśmiechnął cwaniacko.
-Uważaj na siebie.-powiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
-Będę, obiecuje.-pocałował mnie w czoło, wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon.
Obok mnie od razu znaleźli się chłopaki.
-Wiesz, chcemy jeszcze trochę pożyć, więc serio nie będziemy spuszczać z Ciebie wzroku, bo wiemy do czego zdolny jest Bieber.-powiedział Luke a ja się zaśmiałam.
Wyszłam z garażu i stanęłam w miejscu w którym dokładnie widać uczestników, a w sumie najbardziej szare Ferrari.
Z tego co wiem dzisiaj wszystkie samochody ścigają się razem.
Obok mnie stanęła Nicol, a wokół nas chłopaki.
-Byłam głupia, że uwierzyłam Ci wtedy w parku, że pomiędzy wami nic nie ma.-usłyszałam głos Nicol obok swojego ucha.
Spojrzałam na nią i chciałam już coś powiedzieć, ale usłyszałam dźwięk sygnalizujący rozpoczęcie się wyścigów.
Spojrzałam na samochód Justina, i modliłam się żeby nic mu się nie stało.
Samochód zaczął wyprzedzać pozostałe auta a już po chwili znalazł się na pierwszym miejscu a tuż za nim czarne Ferrari z którym ścigał się ostatnio.
Zacisnęłam kciuki.
-Spokojnie, nic mu się nie stanie i wygra to.-spojrzałam się w kierunku Ryana i uśmiechnęłam się.
-Mam nadzieje.-wymamrotałam i przeniosłam wzrok z powrotem na tor.
W kieszeni poczułam wibracje, a przez głowę przebiegła mi od razu myśl pt. 'Nieznany'.
Wyjęłam telefon i nie myliłam się.

Od: Nieznany
Brawo! Uratowałaś Biebera! Lepiej dla Ciebie, że Cię pilnują. Szkoda, że nie pociągnąłem za spust kiedy mogłem.

Obróciłam się a mój wzrok padł na postać z kapturem na głowie opartą o czarny samochód z telefonem w ręku.

-Ryan.-pociągnęłam chłopaka za rękaw bluzy.
-Hmm?-chłopak spojrzał na mnie
-Kto tam stoi?-pokazałam palcem na postać w kapturze.
-Przez ten kaptur nie za bardzo widzę, ale zaraz się dowiemy.-Ryan odszedł w kierunku wskazanej przeze mnie postaci.

Kiedy kaptur spadł z głowy chłopaka, zamarłam.
'Szkoda, że nie pociągnąłem za spust kiedy mogłem.' Mogłam się domyślić. Ryan trzymał Jasona za bluzę i dociskał do samochodu. Podbiegłam do nich i stanęłam za Ryanem. Reszta chłopaków poszła za mną, tak jak obiecywali Justinowi nie spuszczali ze mnie wzroku.
Chłopak spojrzał na mnie i złośliwie się uśmiechnął.
-To ty wysyłasz mi te sms?-zapytałam
-Jakie sms? O co ci chodzi kochanie?-powiedział a jego uśmiech powiększył się jeszcze bardzie.
Wcale nie przejmował się tym że Ryan trzyma go za bluzę i w każdym momencie może uderzyć, czy zastrzelić.
-Nie mów do mnie kochanie i nie rób ze mnie idiotki. 'Szkoda, że nie pociągnąłem za spust kiedy mogłem'. Czego ty do Cholery ode mnie chcesz?!-krzyknęłam, a wszyscy przyglądali mi się dokładnie.
-Brawo, za spostrzegawczość. Już myślałem że nigdy nie doczekam się tego dnia. Czego chce? Zniszczyć Biebera, zabiorę mu wszystko. Podniósł się po stracie brata, w sumie to na tym zyskałem. Nie siedzę chociaż w tym całym bagnie sam. Ale teraz zabije Ciebie, a potem jego.-powiedział i zaśmiał się złośliwie.
Ryan uderzył go w twarz, a ja cofnęłam się do tyłu, po moim policzku spłynęła pierwsza łza. Chłopak nie bronił się, cały czas patrzył na mnie z tym samym uśmiechem.
-Zabawie się tobą, a potem zabije. Będę oglądał jak Bieber cierpi a na sam koniec skończy tak jak ty, parę metrów pod ziemią.-zaśmiał się.
Nagle Ryan został odepchnięty a przy chłopaku stanął Justin.
-Coś ty kurwa powiedział?-warknął.
-Proszę proszę kogo ja znowu widzę. To co słyszałeś Bieber zabawię się z nią, potem zabije a na sam koniec zajmę się tobą.-z twarzy chłopaka nie znikał uśmiech.
Justin zamachnął się i uderzył go w nos, potem oddał jeszcze parę ciosów w twarz i kopnął go z całej siły w brzuch.
Jason upadł na ziemie, ale nadal się uśmiechał.
Ten chłopak jest chory psychicznie.
-Nie zbliżysz się do niej. Rozumiesz, kurwa?!-krzyknął i kopnął go w brzuch.
-I tak ją zabije.-powiedział i znowu się zaśmiał.
Moje policzki były całe mokre od płaczu.
Justin wyciągnął bron i przystawił ją do głowy chłopaka.
-Justin nie możesz tego zrobić, tu są ludzie.-powiedział Matt.
Justin prychnął i nadal trzymał broń przyciśniętą do głowy chłopaka.
-Nie możesz iść do więzienia, nie możesz mnie zostawić! -krzyknęłam, a spod moich powiek wypłynęło jeszcze więcej łez.
Justin spojrzał na mnie, i schował broń za koszulkę.
-To jest twoje ostatnie ostrzeżenie. Jeśli zobaczę cię kiedyś gdzieś w okolicy, albo wyślesz jeszcze chodź jedną wiadomość do niej. Znajdę Cię i zabije, gnoju. Zabije kurwa!-krzyknął i kopnął go jeszcze raz z całej siły w brzuch.
Justin odsunął się od chłopaka, podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Nie zrobi Ci nic, nie płacz.-powiedział i przejechał ręką po moich plecach, próbując mnie uspokoić.
Wtuliłam się w niego i nie przestawałam płakać.
-Popatrz na mnie.-powiedział i odsunął się a ja zrobiłam co kazał.
-Nie pozwolę, żeby coś Ci zrobił. Nie zbliży się do Ciebie, bo inaczej go zabije. Proszę, nie płacz. Nic Ci nie zrobi.-pocałował mnie w czoło i jeszcze raz do siebie przytulił.
-Ufasz mi?-wyszeptał mi do ucha.
-Tak.-odpowiedziałam
-Nie płacz, skarbie. Obiecuje, że nic Ci nie zrobi.-wytarł łzy z moich policzków i pocałował w czoło.-Jedziemy do domu, chodź.-dodał i złapał mnie za rękę prowadząc do Range Rovera.
-A co z Ferrari?-zapytałam
-Ryan go zabierze i wygraną.
-Wygrałeś?
-Jakby inaczej, skarbie?-powiedział i uśmiechnął się a ja odwzajemniłam uśmiech. 
Wsiadłam do samochodu, Justin zamknął za mną drzwi, obszedł samochód do okola i usiadł na miejscu kierwocy.
-Dziękowałem Ci już dzisiaj?-zapytał wyjeżdżając na ulicę. 
-Za co, masz mi dziękować?
-Gdyby nie ty, pewnie wyjechał bym bez hamulców.
-Ty sobie ze mnie żartujesz? Nie wpuściłabym Cię do tego samochodu, bez sprawdzenia co z hamulcami. Więc nie masz za co dziękować.
-To chyba znaczy, że Ci na mnie zależy, co?-uśmiechnął się, spojrzał na chwilę na mnie i z powrotem przeniósł wzrok na drogę. 
I co ja mam teraz mu odpowiedzieć? Powiedzieć prawdę, czy skłamać?
-Ciekawe, co leci w radiu.-powiedziałam i sięgnęłam ręką do włącznika, ale Justin złapał moją dłoń, splótł ze swoją i zaśmiał się. 
-Co jest takiego śmiesznego?-zapytałam
-Dobra nie chcesz odpowiedzieć, to nie. Ale i tak Cię jeszcze o to zapytam, Justin Bieber nie odpuszcza tak łatwo.-uśmiechnął się, a ja się zaśmiałam.
Wjechał samochodem na swój podjazd, puściłam jego dłoń i wysiadłam.
Mam spędzić całą noc sama, mimo że grozili mi śmiercią?
No chyba nie.
-Coś się stało?-zapytał i podszedł bliżej mnie.
-Rodzice pewnie wrócą w nocy, a ja do tego czasu będę sama w domu.
-Proponujesz mi sex?-uśmiechnął się łobuzersko i poruszył brwiami w górę i w dół.
Przewróciłam oczami i uderzyłam go lekko w ramie.
-Nie, nic Ci nie proponuje. Boje się zostać sama w domu.
-Chcesz żebym u Ciebie został?-zapytał a ja przytaknełam.
Złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku drzwi od mojego domu.
Otworzyłam je, i zapaliłam światło.
-Rozgość się, a ja pójdę wziąć prysznic.-powiedziałam i weszłam po schodach do pokoju.
 Wyjęłam z szafy Hawajki i szarą bokserkę z komody wzięłam świeżą bieliznę i weszłam do łazienki zamykając ją za sobą na klucz. Odkręciłam wodę i zdjęłam z siebie materiał, weszłam do kabiny, zamknęłam ją za sobą. Umyłam ciało brzoskwiniowym żelem pod prysznic zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny. Wytarłam ciało, założyłam bieliznę i 'piżamę'. Z kieszeni spodni wyjęłam jeszcze telefon i wrzuciłam je do kosza razem z pozostałymi ubraniami i wyszłam z łazienki. Justin siedział na łóżku i grzebał coś w swoim telefonie.
Przeszłam obok niego, telefon położyłam na szafce i położyłam się w łóżku. Justin podniósł głowę, spojrzał na mnie i położył telefon obok mojego. Zdjął buty, spodnie i koszulkę i położył się obok mnie.
-Zamknąłeś drzwi?-zapytałam
-Tak, zamknąłem.-zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
-Dobranoc kochanie.-pocałował mnie w czoło a ja się uśmiechnęłam.
-Dobranoc. 

_________________________________________

Bardzo wam dziękuje za wyświetlenia i komentarze.
Jesteście kochani. :)
Następny rozdział Sobota/Niedziela :)
 ASK: @allyoursbabyx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ



sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 11: Nie będzie drugiego razu.

Kathe POV'

Poczułam czyjąś dłoń jeżdżąca po moim udzie w górę i w dół. Otworzyłam oczy i obróciłam głowę w stronę Justina.
-Dzień Dobry.-powiedział z uśmiechem.
-Dzień Dobry.
Przez moją głowę przebiegły wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Dobra, wybaczyłam mu, ale po co kazałam mu tu zostać i spać ze mną? Przecież ma swoje łóżko.
Może dlatego, że wystraszyłam się tego chłopaka, Jasona czy jakoś tak. Cholera on mi groził bronią! Powiedzenie, że się wtedy bałam, było niedopowiedzeniem. Co jeśli pociągnął by za spust, i zabił by mnie tam? Gdyby Justin wtedy za mną nie poszedł, już pewnie byłabym martwa.
Bałam się zostać w domu ZUPEŁNIE SAMA. I to z pewnością był powód dlaczego pozwoliłam mu tu zostać, ale to nie znaczy że zapomniałam.
-O czym myślisz?-usłyszałam ochrypły seksowny głos koło mojego ucha.
-O wczorajszym wieczorze.-odpowiedziałam, gapiąc się w sufit.
-Kathe naprawdę przepraszam. Nie powinienem tego powiedzieć, nie jesteś suką. Wiesz jakie bzdury pierdole gdy się wkurwię. Cholera, naprawdę nie chciałem tego powiedzieć. Czemu ja zawsze muszę wszystko spierdolić?-powiedział, a ja natychmiast spojrzałam w jego stronę. Leżał obok mnie, wpatrując się wszystko w pokoju, ale nie we mnie.
-Dlaczego niby myślisz, że zawsze wszystko psujesz?-zapytałam, wpatrując się w jego twarz, ale on wolał patrzeć na ściany.
-Bo zawsze wszystko psuje. Moja rodzina nie chce mieć ze mną nic wspólnego, a to wszystko moja wina. Zostawiłem ich, i wszedłem w to gówno. Miałem problemy, musiałem skądś wziąć pieniądze, i straciłem rodzinę. Teraz stracę Ciebie. Znowu zostanę sam. Taki ktoś jak ja, nie powinien żyć. Morderstwa, narkotyki, jestem potworem.
-STOP! Justin nie mów tak, musisz żyć. Nie stracisz mnie. Jestem tu, widzisz? Pokłóciliśmy się, ale to nie nasza pierwsza kłótnia. Wiem, potrafię wkurwiać, więc nie dziwie się, że puściły Ci nerwy. Zdenerwowałeś, się i widzę, że naprawdę nie chciałeś tego powiedzieć. Gdybyś wtedy za mną nie poszedł, ten chłopak mógłby mi coś zrobić.
-Gdybym tego wszystkiego nie powiedział, w ogóle byś tam nie poszła. Nie było by takiej sytuacji. Coś Ci się mogło stać. To wszystko moja wina.
-Justin, popatrz na mnie!-powiedziałam stanowczo, ale on mnie nie posłuchał, nadal patrzył na ściany.
-Popatrz na mnie.-powtórzyła, ale znowu nic. Podniosłam się lekko, i usiadłam na nim okrakiem.
Justin obrócił głowę, i spojrzał na mnie lekko zmieszany.
Chociaż zadziałało.
-Zobacz jestem tutaj, cała i zdrowa. Zrobimy tak, ja postaram się zapomnieć o naszej wczorajszej kłótni, a ty więcej nigdy nie pomyślisz i nie powiesz, że nie powinieneś żyć.-powiedziałam patrząc w jego piękne karmelowe oczy.
Kto by pomyślał że Justin Bieber, się przede mną otworzy. Nie należy on do ludzi którzy opowiadają wszystkim na około o swoim życiu, i uczuciach. Więc, naprawdę cieszę się że mi to powiedział.
-Właśnie, postarasz się zapomnieć, ale nie zapomnisz. Będziesz na mnie zła, i nie wybaczysz mi.-spuścił głowę, i wpatrywał się w mój brzuch.
-Ej, nie mów tak. Zapomnę, ale masz tak nie mówić. I nigdy nawet nie myśl żeby coś sobie zrobić, jasne?-powiedziałam, podnosząc jego podbródek do góry, tak żeby znowu na mnie spojrzał.
Gdy sobie pomyśle, że mógłby sobie coś zrobić, zostawić mnie z tym wszystkim znowu samą...
Ummm... Kathe kurwa ogarnij się, nie myśl tak.-skarciłam się w myślach.
-Obiecaj, że nic sobie nie zrobisz.-powiedziałam patrząc mu w oczy.
Justin westchnął i położył rękę na moim udzie.
-Obiecuje.-odpowiedział.
Zeszłam z niego i położyłam się obok niego, mocno się do niego przytulając.
Justin objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
-Jutro mam wyścig, pojedziesz ze mną?-zapytał a ja podniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć.
-Dobra, o której?
-O 20 zaczyna się więc bądź gotowa na 19:30. Muszę trochę się rozgrzać przed wyścigiem i sprawdzić samochód. Teraz tak Ci to wszystko powiedziałem pewnie myślisz, że jestem cipą czy coś.
-Wcale tak nie myślę, że chłopak powiedział dziewczynie to co myśli, to nic złego. W waszym męskim świecie chłopak gadający z dziewczyną o swoich uczuciach, jest od razu cipą. Czasami naprawdę nie rozumiem facetów.-powiedziałam,kręcąc głową, a Justin zachichotał.
-Tacy już jesteśmy. Takie duże dzieci.-powiedział uśmiechając się.
-Wiesz, że dzieci nie powinny bawić się bronią, czy bawić się w gangi? Powinnam dać Ci szlaban, czy coś?-zachichotałam a Justin mi zawtórował.
-Możesz mnie ukarać w inny sposób kochanie.-poruszył brwiami w górę i dół. Zachichotałam i uderzyłam go lekko w ramię.
-Ałć! Za co to?-zapytał, masując swoje ramię.
-Daj spokój, oboje wiemy, że Cię to nie bolało, bo co niby mają zrobić Ci takie małe rączki, na pewno nic groźnego. A dostałeś, za bycie zboczeńcem.-powiedziałam, próbując być poważną, ale już po chwili zaśmiałam się.
-Niech będzie. Idziemy zrobić coś na śniadanie?-zapytał.
-Ja najpierw pójdę wziąć prysznic, a ty możesz zagościć się już w kuchni. Tylko błagam nie spal jej czy coś, rodzice by mnie zabili.
-Dzięki, że we mnie wierzysz.-zaśmiał się.
Wstał z łóżka założył spodnie i koszulkę i zszedł na dół.
Również wstałam z łóżka, podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej czarne jeansy z przetarciami na kolanach i kremową bluzkę. Z komody wyjęłam świeżą bieliznę i weszłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi na klucz, w razie gdyby Bieber chciał tu wejść.
Zdjęłam z siebie tkaniny, odkręciłam wodę, poczekałam aż woda będzie cieplejsza i weszłam do kabiny.
Ciepła ciecz spływała po moim ciele, odprężając je przy okazji.
Chwyciłam mój brzoskwiniowy żel, wylałam go trochę na rękę i wtarłam w ciało. Spłukałam piane, zakręciłam wodę i wyszłam z kabiny.
Wytarłam ciało w biały ręcznik, i założyłam na siebie wcześniej przygotowaną bieliznę i ubrania.
Rozczesałam włosy, i spięłam je w małego koczka.
Wyszłam z łazienki, wzięłam jeszcze telefon, włożyłam go do kieszeni i zeszłam po schodach na dół.
Weszłam do salonu, i od razu poczułam zapach który tak bardzo kocham.
Naleśniki!
Spojrzałam w stronę kuchni. Justin przewracał właśnie naleśnika, nucąc coś pod nosem i kręcąc do tego biodrami.
Wyciągnęłam telefon i zaczęłam go nagrywać. Będę miała co oglądać, kiedy będzie mi się nudzić.
Chłopak zaczął tupać lekko nogą i ruszając jeszcze bardziej biodrami.
Zachichotałam, a on od razu spojrzał w moją stronę. Zmarszczył lekko brwi, zgasił płomień na kuchence i powoli zaczął do mnie podchodzić.
-Kathe, co robisz?-zapytał idąc w moją stronę, a ja zaczęłam się cofać, nadal go nagrywając.
-Nagrywam Cię, nie widać. Będę miała co oglądać, a nawet może pokaże chłopakom.-powiedziałam z złośliwym uśmieszkiem.
Nie pokazała bym tego chłopakom, ale mogę przecież się z nim troszeczkę podroczyć.
-Nie pokazałabyś tego chłopakom.
-Niby czemu?-zapytałam, wyłączyłam nagrywanie i zapisałam filmik.
-Bo zaraz nie będziesz go miała.-powiedział i zaczął biec w moim kierunku.
Schowałam szybko telefon do kieszeni i zaczęłam biec po schodach. Wbiegłam do swojego pokoju, potem do łazienki i zamknęłam się.
-I co, teraz nie dostaniesz nagrania.-powiedziałam śmiejąc się.
-Jesteś pewna, kochanie?
-Co ty kombinujesz?
-Zupełnie nic.-odpowiedział, a ja jestem pewna, że właśnie się uśmiecha.
Zaczął kręcić czymś w zamku, a po chwili drzwi ustąpiły, a do środka wszedł zadowolony Justin.
-Jak ty to zrobiłeś?-zapytałam cofając się do tyłu.
-Magia. Nie zapominaj, że potrafię takie rzeczy i wystarczy mi tylko wsuwka.- jego uśmiech powiększył się i znowu zaczął iść w moim kierunku.
-Przypomnij mi żebym na drugi raz schowała przed tobą wszystkie wsuwki.-zachichotałam, a moje plecy zderzyły się z ścianą za mną.
Justin stanął przede mną, i oparł po obydwóch stronach mojej głowy ręce, żebym nie mogła mu uciec.
-I co teraz?-zapytał z łobuzerskim uśmiechem. Spojrzał na moje usta i oblizał się.
Cholera, to było seksowne!
Zagryzłam swoją dolną wargę, a Justin zachichotał i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej, przez co teraz nawet kartka papieru nie byłaby wstanie się pomiędzy nas wcisnąć.
Przybliżył swoją twarz do mojej i już po chwili nasze usta spotkały się w delikatnym pocałunku.
Justin pogłębił pocałunek, przejechał językiem po mojej dolnej wardze, uśmiechnęłam się nie przerywając pocałunku, ale nie otworzyłam buzi.
Bieber odsunął się ode mnie i uśmiechnął się cwaniacko. Zaczął całować moją szyje, a gdy znalazł mój słaby punkt zaczął go ssać, lizać i gryźć przez co jęknęłam.
Zjechał rękami na mój tyłek i podniósł mnie do góry, nadal przyciskając do ściany.
Nasze usta ponownie się spotkały, ale tym razem w gorętszym pocałunku. Justin ścisnął mocno mój tyłek, otworzyłam usta, a on wślizgnął swój język do mojej buzi, zbadał najpierw nim moje podniebienie, a potem zaczął wojnę z moim językiem. Oczywiście tak jak zawsze, stałam na przegranej pozycji.
Odepchnęłam go lekko od siebie, on zmarszczył brwi, a ja się zaśmiałam.
-Naleśniki stygnął.-powiedziałam chichocząc.
-Och... Tak racja, teraz będą o wiele lepsze.-zachichotał i złapał mnie za rękę, ciągnąć w kierunku schodów.
Zeszliśmy na dół, Justin nałożył na dwa talerze naleśniki, zaniósł talerze do jadalni, a po chwili doniósł do nich jedną miseczkę i słoik z nutellą. W miseczce były pokrojone owoce.
Uśmiechnęłam się do Justina a on odwzajemnił uśmiech, przyniósł jeszcze dwa kubki już z trochę zimnym kakaem i postawił je przed talerzami.
Odsunął mi krzesło, i wskazał ręką abym usiadła. Zrobiłam co kazał. Pocałował mnie w policzek i usiadł uśmiechnięty po drugiej stronie stołu.
Nałożyłam na pierwszego naleśnika owoce, zawinęłam go i zaczęłam jeść.
-Boże, to jest pyszne. Nie będę miała nic przeciwko, jeśli będę dostawać częściej takie śniadania.-uśmiechnęłam się do niego szeroko.
Justin zaśmiał się.
-W takim razie, musiał bym tu częściej spać.-odpowiedział chichocząc.-Jeszcze jesteś na mnie zła, za wczoraj?-dodał po chwili.
-Nie już nie. Ale na drugi raz nie pójdzie Ci ze mną tak łatwo, mam nadzieje że w ogóle nie będzie drugiego razu. Wtedy byś się naprawdę pomęczył, żeby chociaż ze mną pogadać, nawet jeszcze nie wiesz, jaka uparta potrafię być.-zachichotałam
-Nie będzie drugiego razu. Nie chcę Cię stracić. Naprawdę się ciecze, że mi wybaczyłaś.
Uśmiechnęłam się szeroko, bardzo szeroko przez co Bieber zaczął się śmiać.
-Jesteś piękna bez makijażu, nie powinnaś się malować tymi wszystkimi gównami.-powiedział i uśmiechnął się.
Czułam jak do moich policzków dopływa krew, więc spuściłam głowę na dół.
-Wyglądasz uroczo, jak się rumienisz.-dodał.
Moje policzki teraz już dosłownie płonęły, a Justin się zaśmiał.
Wstał z krzesła, ukucnął obok mnie i podniósł mój podbródek do góry.
-Nie chowaj się, naprawdę wyglądasz uroczo jak się rumienisz i chce to widzieć, księżniczko.-uśmiechnęłam się i skinęłam głową.
Pocałował mnie w policzek i z powrotem usiadł na swoim miejscu, ciągle się uśmiechając.
Chwyciłam z powrotem naleśnika i zaczęłam go jeść, cały czas uśmiechając się do Justina a on do mnie.

Ten dzień, jest już jednym z moich najlepszych. 

________________________________

Przepraszam, nie wyszedł mi rozdział. :( 
 Pamiętajcie żeby zostawić po sobie jakiś ślad. 
Bardzo dziękuje za wszystkie wyświetlenia jesteście kochani.

Zdecydowałam się też na drugiego bloga, nie długo pojawi się tutaj link. :) 
 ask: @allyoursbabyx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 10 cz.2 : Nie jestem suką!

-Mam ci przekazać że dzisiaj jest o 21 impreza na plaży.-powiedziałam
-Okay. Idziesz?
-Tak.
-W takim razie jedziesz ze mną. O 20:50 bądź u mnie, dobra?
-Niech będzie.
-Kathe, śpisz jeszcze?-usłyszałam głos mojej mamy zza drzwi. Spojrzałam na Justina, który wiedział już co ma robić. Wstał z łóżka, pocałował mnie namiętnie i odsunął się.
-Do zobaczenia, skarbie.-powiedział, otworzył okno i podszedł po dachu do drzewa.

Kathe POV'

Zamknęłam za nim okno, i otworzyłam drzwi.
-Cześć Mamo.-Powiedziałam uśmiechając się.
-Cześć, zejdziesz na śniadanie, a bardziej obiad?
Czemu niby na obiad?- Spojrzałam na zegarek w moim pokoju dochodziła 13.
-Czemu mnie nie obudziłaś?
-Pukałam, ale widocznie nie słyszałaś.
-Umm... Dobra. A ty czemu nie w pracy?
-Dzisiaj mam wolne.-uśmiechnęła się i wyszła z mojego pokoju.
Postanowiłam nie przebierać się, no bo chyba nigdzie dzisiaj nie będę wychodzić do 21.
Zamknęłam drzwi od pokoju i zeszłam na dół. Usiadłam przy stole, a mama podała mi talerz z obiadem. Zaczęłam jeść. Parę minut później wyniosłam pusty talerz do zmywarki. I wróciłam do jadalni.
-Mamo dzisiaj dziewczyny robią ognisko o 21 na plaży.
-Będą tam jacyś chłopacy?
-Nie.
-W takim razie możesz iść. A o której wrócisz?
-Zależy, o której to się skoczy.
-Dobrze, ale nie za późno.
Powiedziała, a ja udałam że tego nie słyszałam, i wbiegłam na górę. Z Justinem nigdy nic nie wiadomo, więc nie będę jej tego obiecać. Wystarczy że uwierzyła mi że nie będzie tam żadnych chłopaków, chyba robię się coraz lepsza w te kłamstwa. Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Może zasnę, bo i tak nie mam co robić.


-Kathe nie szykujesz się na ognisko, czy co to tam jest?-usłyszałam głos mamy, spojrzałam na zegarek była 20. Moja szczęka opadła. Dzisiaj chyba był mój rekord w spaniu. Gdyby nie ona pewnie bym zaspała.
    -Szykuję, dziękuje mamo.-powiedziałam i wstałam z łóżka.
    Otworzyłam szafę wyjęłam czarne leginsy, biało czarno bluzkę z napisem #RELAX i czarną bejsbolówkę.
Weszłam do łazienki zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Umyłam ciało brzoskwiniowym żelem, i spłukałam go z mojego ciała. Wyszłam z pod prysznica wytarłam ciało. Obwinęłam się czarnym ręcznikiem i weszłam do pokoju po bieliznę, którą dzisiaj zapomniałam wziąć ze sobą. Wyjęłam ją z komody i wróciłam do łazienki. Założyłam ją na siebie a potem wcześniej przygotowane ubrania. Wyprostowałam włosy, i przypomniało mi się o malinkach na mojej szyj. Ledwo co było je widać, w razie czego mogę powiedzieć że oparzyłam się prostownicą. Oczy pokreśliłam eyelinerem, rzęsy pomalowałam tuszem, a usta bezbarwną pomadką. Popsikałam się moimi ulubionymi perfumami i wyszłam z łazienki. Na nogi założyłam krótkie stopki i białe Air Forcy. Była 20:45. Weszłam jeszcze chwile na różne portale społecznościowe, na którym już dawno nie byłam. O 20:52 włożyłam telefon do kieszeni i zeszłam na dół.
-Pa mamo.-powiedziałam i wyszłam.
Justin czekał już na mnie przy samochodzie podeszłam, i jakby nigdy nic wsiadłam. Przez co na jego twarzy pojawił się grymas. Justin wsiadł do samochodu i spojrzał na mnie niezadowolony. 
Pochyliłam się w jego stronę i pocałowałam w policzek.
-Cześć. Lepiej?-zapytałam z uśmiechem
-Powiedzmy.-Odpalił samochód i wyjechał na ulicę.
15 minut później byliśmy na miejscu, Justin zatrzymał samochód niedaleko ogniska. Znałam tam wszystkich oprócz jednej dziewczyny.
Wysiedliśmy z samochodu, poczekałam za Justinem, i ruszyliśmy w stronę ogniska.
Usiadłam obok Nicole.
-Kto to?-zapytałam cicho, aby dziewczyna nie mogła nas usłyszeć.
-O Kathe, chodź na chwilę.
Wstałam i odeszłam parę metrów od ogniska.
-Uważaj na tą dziewczynę.-powiedziała Nicol a ja zupełnie nie wiedziałam o co jej chodzi.
-Niby czemu?
-Zabujała się w Justinie, a że zna Ryana wprosiła się tu.
-Skąd wiesz?
-Ryan mi powiedział żebym Ci powiedziała, bo widzi że coś pomiędzy wami jest, tak jak ja.
-Nieprawda.
-Niech Ci będzie, ale my z Ryanem i tak wiemy swoje, słonko.-powiedziała uśmiechając się zadziornie.
Spojrzałam na ognisko. Dziewczyna robiła do Justina maślane oczka.Justinowi się to chyba podobało, bo ciągle się do niej uśmiechał. 
Stałam tak chwilę i patrzyłam na nich i przyznam, że miałam ochotę podejść do tej dziewczyny i wyszarpać ją za te kłaki.
Usiadłyśmy z Nicol na swoich miejscach.
-Zagrajmy w butelkę.-powiedział Luke, wszyscy skinęli głową oprócz mnie.
-To ja zaczynam- powiedział Matt
Zakręcił butelką i wypadło na Nicol.
-Szczerość, Odwaga czy Procenty?-zapytał
-Odwaga.
-Pocałuj mnie.
-Ej! Co to w ogóle za odwaga? Przecież jesteście parą.-powiedziałam a Ryan z Dannym i Lukiem potwierdzili moje słowa.
Nicol podniosła się bez problemu i pocałowana Matta. Po chwili odsunęła się i usiadła kręcąc butelką. Wypadło na dziewczynę, którą już niezbyt lubiłam.
-Szczerość, Odwaga czy Procenty?-zapytała Nicol
-Odwaga.-odpowiedziała
Nicol zastanawiała się jaką może wymyślić jej odwagę.
-Niech pocałuje kogoś z naszej grupy.-zaproponował Luke
Nicol wskazała głową na 'nie' bo pewnie tak jak i ja od razu wiedziała do kogo podeszła by ta zdzira.
-Niech pójdzie wytarzać się w błocie, będzie super.-burknęłam cicho pod nosem tak żeby usłyszała to tylko Nicol i najwyraźniej usłyszała bo zachichotała i uśmiechnęła się łobuzersko.
-Idź wytarzać się w błocie przy morzu tak, żebyśmy Cię widzieli, jeśli tego nie zrobisz możesz zwijać się do domu.-powiedziała z uśmiechem.
Dziewczyna podniosła się z piasku.
-Nie mam zamiaru paprać się w błocie, nie dawno byłam u kosmetyczki. Ty sobie zdajesz sprawę ile to kosztuje?-powiedziała prawie krzycząc.
-Ej to tylko zabawa.-odezwał się Ryan
 -W takim razie możesz iść.-powiedziałam z uśmieszkiem
Dziewczyna spojrzała się na mnie. Pożegnała się z Ryanem, Mattem, Scottem, Lukiem i Dannym a na sam koniec podeszła do Justina uklękła przed nim i pocałowała go.
Siedział chwilę zdezorientowany, ale po chwili oddał pocałunek.
Co kurwa?!
Moja szczęka opadła. Kontem oka widziałam jak Ryan z Nicol patrzą na mnie, ale ja nadal patrzyłam na Justina liżącego się z tą zdzirą.
-Kathe wszystko, okay?-wyszeptała Nicol
-Tak, tylko trochę mi zimno.-odpowiedziałam lekko się uśmiechając.
-Chcesz bluzę?-odezwał się uśmiechnięty Scott a ja skinęłam głową.
Chłopak podszedł do mnie i usiadł obok.
-Chcesz zrobić nazłość Bieberowi?-powiedział cicho, a ja spojrzałam na niego wzrokiem typu 'O co ci kurwa chodzi?'
-Kathe nie jestem idiotą, widzę przecież co się dzieje w okół mnie. To jak po wkurwiamy go trochę?-wyszeptał uśmiechając się. Skinęłam głową i odwzajemniłam uśmiech.
Nie wiem o co im wszystkich chodzi, ale chcę wkurwić tego dupka.
Scott zdjął swoją bluzę i przykrył nią moje ramiona, po czym mnie przytulił i wyszeptał ciche.
-No to zaczynamy.
-Bieber idź ją przeleć w samochodzie czy coś, bo nie wszyscy są chętni aby oglądać jak wpychasz jej język do gardła-powiedział głośno Scott.
Bieber odsunął się od dziewczyny i spojrzał na miejsce w którym wcześniej siedział Scott.
-Tu jestem stary.-powiedział chłopak i jeszcze bardziej mnie do siebie przytulił.
Wzrok Justina się lekko powiększył jak tylko zobaczył Scotta przytulającego mnie do swojej klatki piersiowej. Nie mogłam się powstrzymać i cicho zachichotałam. Dziewczyna próbowała aby Justin na nią spojrzał, ale on nie zwracał na nią uwagi tylko przypatrywał się raz mi raz Scottowi.
-Stary, mówiłem coś do Ciebie- ponownie odezwał się Scott.
Dobra suki Kathe wchodzi do gry.
Z pewnością za dużo czasu spędzam z Nicol.
-Dziękuje za bluzę.-powiedziałam i pocałowałam Scotta w policzek.
Usłyszałam cichy chichot po mojej prawej stronie, więc się tak obróciłam.
-Co?-zapytałam cicho
-Nic, nic. Grajcie dalej, idzie wam świetnie. Sama spójrz na minę Biebera, no nie idzie się nie zaśmiać.- wyszeptała i zakryła bluzką usta, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
Oparłam głowę o Scotta i spojrzałam na Justina.
Dziewczyna usiadła obok niego i próbowała się przytulić, ale Justin poświęcił całą swoją uwagę palącemu się ognisku.
Ile ja bym dała żeby wiedzieć co się teraz dzieje w jego głowie.
-Idziemy stąd?-zwróciła się dziewczyna do Biebera a on spojrzał na nią jak na idiotkę i powiedział głośne 'Nie!' po czym znowu spojrzał na ognisko.
Dobra, wkurzył się.
-A więc zostaje mi opcja pójścia do domu na nogach, bo właśnie miałam się zapytać czy jedziesz do domu, ale trudno.-powiedziałam i podniosłam się.
Nie miałam zamiaru jechać do domu tak wcześnie, ale szczerze mówiąc zaczyna mi się tu nudzić.
Bieber spojrzał na mnie, uśmiechnęłam się do niego lekko i zdjęłam z ramion bluzę Scotta i podałam mu ją całując go przy tym w policzek i dziękując.
-Mogę Cię odwieść jak chcesz.-powiedział z uśmiechem Scott.
Justin podniósł się na nogi i spojrzał na mnie.
-Może jednak pojadę do domu, nie zbyt dobrze się czuje.- Pożegnał się ze wszystkimi oprócz dziewczyny i pociągnął mnie za rękę w kierunku samochodu.
Słyszałam za nim krzyki dziewczyny typu 'Justin, misiaczku nie zostawiaj mnie tak, może jednak pojadę z tobą do Ciebie' na ten tekst wybuchnęłam śmiechem, i Nicol chyba też bo słyszałam jej śmiech.
-Co Cię tak śmieszy?- zapytał, patrząc na mnie.
-No nie słyszysz, twoja dziewczyna Cię prosi żebyś jej nie zostawiał a nawet oferuje sex, a ty tak po prostu odjedziesz? Justin w końcu jesteś jej misiaczkiem, nie możesz jej tego zrobić.-powiedziałam i próbowałam się nie zaśmiać ale nieudała mi się to.
-Przestań, nie mam zamiaru spędzić z nią nocy i nabawić się jakiegoś gówna.-powiedział i otworzył mi drzwi od samochodu. Wsiadłam a on zajął miejsce na fotelu kierowcy.
-Jakąś jak parę minut temu wpychałeś jej język do gardła nie narzekałeś.-powiedziałam i zapięłam pasy.
-To ona mnie pocałowała. A jak tam układa Ci się z Scottem, hmm?-warknął
-O co Ci chodzi?- Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego.
-O nic, po prostu jestem ciekawy jak Wam się układa.-syknął zaciskając ręce na kierownicy.
 -Czy ty do cholery siebie słyszysz? Mnie pytasz jak układa mi się z Scottem, ponieważ mnie przytulił? Przypominam Ci że to ty się tam lizałeś z dziewczyną, którą poznałeś parę minut wcześniej. Scott przytulił mnie, bo było mi zimno, a nikogo chętnego więcej nie było, więc do jasnej cholery ogarnij się człowieku. Co kurwa miałam czekać, aż skoczysz lizać się z dziewczyną i przyjdziesz z łaski swojej mnie przytulić!? To nadal utwierdza mnie w zdaniu o tobie, że jesteś męską dziwką, Justin!-krzyknełam
Kurwa, co ten chłopak sobie myśli? 
Przelizał się z dziewczyną, a mi wypomina przyjacielskie przytulenie, które z resztą było ukartowane, ale przecież nie powiem mu tego.
Jego ręce bardziej zacisnęły się kierownicy, przez co jego knykcie zbielały.
-Nie drży się jasne! Nie jestem kurwa głuchy, a przypominam Ci kurwa, że to ty jesteś w moim samochodzie!-krzyknął, a jego szczęka zacisnęła się.
-Sam się, kurwa drzesz, a mnie uspokajasz! Powiedziałam Ci prawdę. To ty się tam lizałeś z tą zdzirą, a mi robisz awanturę o przytulenie się ze Scottem. Człowieku, ty powinieneś się kurwa leczyć!-wrzasnełam
-Zamknij mordę, kurwa! Ogłuchłaś? Nie masz kurwa prawa, tak do mnie mówić. I jak kurwa mówię zamknij ta swoją sukowatą mordę, to, to kurwa grzecznie zrób!-krzyknął  a ja mogłam zobaczyć jak jego oczy pociemniały, klatka piersiowa unosiła się w nierównym tępię a szczęka mocno się zacisła.
-Nie jestem suką! Zapamiętam to sobie raz na zawsze! Kurwa, to ja czułam się tam jak gówno. Przyjechałeś na tą jebaną plaże, ze mną a lizałeś się na moich oczach z dziewczyną, której pewnie imienia nawet nie znasz! Te wszystkie rzeczy które mi mówiłeś 'Nie pozwolę żeby ktoś Cię skrzywdził' 'Jesteś dla mnie ważna' najwyraźniej gówno dla Ciebie znaczą. A ja idiotka, Ci zaufałam. Nie spotykałam się z żadnym chłopakiem od czasu kiedy zdarzyła się to z Michaelem, ale kurwa tobie zaufałam. Nawet moi rodzice nic nie wiedzieli o tym, przyjaciółka, a tobie kurwa powiedziałam. Zatrzymaj się!-krzyknęłam z łzami spływającymi po policzkach.
-Słyszysz kurwa, zatrzymaj się!-krzyknęłam ponownie, samochód gwałtownie się zatrzymał. Odpięłam pasy, wysiadłam z samochodu trzasnęłam drzwiami i podbiegłam w kierunku bloków, na których ulicy akurat się znajdowaliśmy.
Justin wysiadł z samochodu.
-Kathe, chodź tu! Wsiadaj, nie wygłupiaj się. Cholera wiem, że jestem idiotą. Nie chciałem Cię skrzywdzić!-krzyknął.
Obróciłam się na chwilę w jego stronę i zauważyłam, że ruszył za mną, więc zaczęłam biec jeszcze szybciej, ale On był coraz bliżej.

Silna para rąk, złapała mnie w tali i podniosła do góry, przez co zaczęłam wymachiwać nogami i rękoma.
-Zostaw m-mnie! Z-zostaw!  -krzyczałam a po moich policzkach nadal spływały łzy.
-Kathe, proszę uspokój się! Nic Ci nie zrobię. Przepraszam, porozmawiaj ze mną.-usłyszałam głos koło mojego ucha, który dobrze znałam, ale teraz był jednym z tych których nie nienawidziłam.
Zobaczyłam czarną postać wyłaniającą się z jakiejś uliczki, przez co momentalnie uspokoiłam się.
-Proszę, proszę kogo my tu mamy. Sam Justin Bieber! Jakieś problemy z dziewczyną!-zapytał chłopak podchodząc do nas bliżej.
-Czego chcesz Jason?-warknął Justin, nadal mnie trzymając w tali.
Chłopak podszedł do mnie bliżej, i zanim się zorientowałam miałam przystawioną broń pod brodą. Justin zareagował, wyciągnął broń i przyłożył pistolet do serca chłopaka.
-Raczę Ci odłóż tą broń, albo Cię zastrzelę.-syknął Justin
-Dobra, spokojnie Bieber.-powiedział chłopak o imieniu Jason i schował broń, ale Justin nadal jej nie opuszczał.
-Nie jesteś ciekawy co u braciszka?-zapytał z cwaniackim uśmiechem chłopak.
-Zamknij się Jason, oby dwoje jesteście siebie warci.-Powiedział Justin i pociągnął mnie do tyłu, abym schowała się za jego plecami.
-Tak to prawda Jaxon jest świetny, tak jak ja. Pojawiłeś się tu i od razu zapanowałeś nad ludźmi mieszkającymi tutaj. Wiesz nie lubię jak ktoś wpierdala się tam gdzie żądze!- Chłopak znowu wyciągnął broń i wycelował w Justina, cofając się parę kroków do tyłu. Ścisnęłam dłoń Justina, i w tym momencie nie obchodziło mnie to że jest cholernym dupkiem, tylko to abyśmy odeszli stąd w całości.
-To nie jest twój teren Rivera. Tu rządzą The Kings. A teraz spierdalaj, zanim Cię zabije.
 -Już nie długo.-schował broń i odszedł bez słowa.
Justin obrócił się w moją stronę i spojrzał mi głęboko w oczy.
-Nic Ci nie jest księżniczko?-zapytał zmartwiony.
-N-nie.-powiedziałam, ale jak na złość mój głoś musiał się załamać.
-Pogadamy?-zapytał nadal wpatrując się w moje oczy.
-Niech będzie.-odpowiedziałam i wróciłam się w stronę auta. Niech się tłumaczy proszę bardzo.

Wsiadłam na miejsce pasażera, a Justin na kierowcy. Obrócił się w moją stronę i złapał za rękę.
-Tak, bardzo przepraszam. Nie chciałem żebyś się tak poczuła, nie jesteś suką. Wiesz że gdy jestem wkurwiony gadam głupoty, nawet nie myślę nad tym. Naprawdę jesteś dla mnie ważna, i nie pozwolę aby ktoś Cię skrzywdził, i wiem że zabolało Cię to co mówiłem i zrobiłem, i za to bardzo, bardzo przepraszam. Jestem idiotą. Proszę wybacz mi. Kurwa, zawsze kłócimy się w tym cholernym aucie, chyba je sprzedam i kupie inne bo jest jakieś chujowe.-powiedział, a ja na ostatnie zdania zachichotałam.
-Naprawdę Cię przepraszam. Jestem skończonym kretynem. Wybaczysz mi? Proszę Kathe.- Spojrzał na mnie wzrokiem szczeniaczka, a ja głośno westchnełam.
-Niech będzie idioto. I dziękuje, nawet nie chce myśleć, co by się mogło stać, jakbyś za mną nie poszedł.-powiedziałam i spojrzałam mu w oczy.
-Kochanie, od tego jestem. Nie pozwolę aby ktoś Cię skrzywdził, a zwłaszcza taki chuj jak Jason. A na drugi raz jak zacznę się wkurwiać, czy coś spróbuj mnie jakoś uspokoić, bo wiem że potrafisz, a nie chce pierdolnąć czegoś czego znowu będę żałował. Naprawdę jeszcze raz Cię przepraszam.
-Kto by pomyślał, że Justin Bieber będzie mnie przepraszał. Gdybym komuś powiedziała, zapewne by mnie wyśmiał.
-Przesadzasz, księżniczko. To co jedziemy do domu?-zapytał a ja skinęłam głową. 
Odpalił silnik i znowu ruszyliśmy w kierunku domu.
5 minut, później Justin zaparkował swój samochód pod swoim domem, i obrócił się w moją stronę. 
-Otworzysz balkon, jak wejdziesz do domu?-zapytał 
-Po co?
-Po prostu otwórz, okay?
-Niech będzie.-wysiadłam z samochodu i poszłam w kierunku domu.
Cicho otworzyłam drzwi od domu, aby rodzice nie usłyszeli o której wróciłam. Zdjęłam buty i po cichu weszłam na górę do swojego pokoju.
Otworzyłam balkon, zdjęłam z siebie dzisiejsze ubrania i ubrałam się w piżamy. Nie mam już sił na prysznic.
Położyłam telefon na szafce i wsunęłam się pod kołdrę, przekręcając na prawy bok.
Usłyszałam hałas, spojrzałam w kierunku balkonu, a gdy zobaczyłam na nim stojącą postać wchodzącą do mojego pokoju moje serce przestało bić. Ten ktoś zdjął kaptur, a mi ulżyło kiedy zobaczyłam Biebera. No tak mogłam się domyślać, że to będzie on w końcu kazał otworzyć mi balkon.
-Po co przyszedłeś?-zapytałam
-Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli zostanę dzisiaj u Ciebie? Naprawdę jeszcze raz przepraszam za dzisiaj.
-Ugh... dobra, niech będzie. I na prawdę nie przepraszaj już, wybaczyłam Ci, ale ostatni raz poszło Ci ze mną tak łatwo, i radzę żeby kolejnego razu nie było. I zamknij drzwi na klucz i balkon.-powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Chłopak zamknął drzwi i podszedł do balkonu aby również go zamknąć. Zdjął bluzę,buty, spodnie i położył się obok mnie, mocno mnie do siebie przytulając. Wtuliłam się w jego tors, i zamknęłam oczy.


___________________________

I jest rozdział! Przepraszam, że czekaliście, ale sami wiecie szkoła.
Bardzo dziękuje za wszystkie komentarze oraz wyświetlenia. :)
 Rozdział pojawi się w tym tygodniu. :)
ask: @allyoursbabyx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ