niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 37: On was zabije.

Kathe POV'

Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się dookoła.
Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc gdzie jestem aż w końcu dotarły do mnie wydarzenia z paru minut temu? Godzin? Dni?
Nie mam zielonego pojęcia.
Próbowałam poruszyć nogami i rękami, ale te zostały przywiązane do krzesła, liną.
Jaki kolwiek ruch, powodował, że sznur wbijał się w moje nadgarstki i kostki sprawiając przy tym ból.
Znajdowałam się w małym pokoju, czy cokolwiek to jest z malutkim oknem wielkości rozłożonego zeszytu. Ale okno oczywiście, musiało być zablokowane kratami z drugiej strony.
Świetnie!
Na przeciwko mnie były metalowe drzwi a w rogu leżał szary, prawie że czarny z powodu panującego tutaj brudu, materac.
Kiedy tylko usłyszałam jakiś hałas i przekręcanie zamka w drzwiach, opuściłam głowę i przymknęłam powieki udając, że nadal jestem nieprzytomna.
Ktoś wszedł do środka.
-Nadal się nie obudziła?
-Powinna już to zrobić.
-Więc, ją jakoś kurwa obudźcie, nie mamy całego dnia.-to akurat mówił facet, który mnie porwał, jestem pewna.
-Dostała małą ilość, więc niedługo powinna się obudzić.
-Jeśli nie zrobi tego w ciągu godziny sam ją przyjdę obudzić.-powiedział i wyszedł trzaskając drzwiami.
-Ten człowiek zaczyna mnie wkurwiać.-mruknął jakiś chłopak a ja miałam ochotę się zaśmiać ale powstrzymałam się przypominając sobie że jestem 'nieprzytomna'.
-To nasz szef. -mruknął drugi i wyszli zamykając drzwi.
Podniosłam głowę.
Mam godzinę, na próbę uwolnienia się.
Ruszyłam nadgarstkami i skrzywiłam się od razu kiedy sznur przetarł się o podrażnioną już skórę.
Jestem pewna, że mam tam już całkiem nieźle widoczne przetarcia.
Czego oni ode mnie do cholery chcą?
Domyślam się, że to ma coś wspólnego z Justinem, ale co zyskają tym że mnie zabiją.
No chyba, że chcą go tutaj ściągnąć i zranić.
Przed moimi oczami pojawił się obraz z paru dni temu, kiedy Justin leżał na łóżku szpitalnym z powodu postrzału.
A co jeśli to oni za tym stoją?
Kto to do cholery jest, co?
Drzwi otworzyły się ponownie, z taką szybkości, że nawet nie zauważyłam kiedy a do środka weszło trzech facetów.
Ci sami którzy byli w aucie.
Jestem pewna, że godzina jeszcze nie minęła!
-Proszę, proszę a jednak księżniczka nie śpi.-mruknął facet, który po słowach tamtych, musiał być ich szefem.
-Czego chcecie?-zapytałam cicho
-Czego chcemy?-zaśmiał się
Co jest w tym takiego, kurwa śmiesznego?
-Cóż, Bieber i jego kumple mogli zostawić w spokoju nasz towar, a jestem pewny, że ty nie siedziała byś teraz tutaj. Kiedyś na pewno, ale nie teraz. On zabrał nam towar który jest sporo więcej wart niż milion dolców, a my zabraliśmy mu dziewczynę. Jest twoim chłopakiem. Powinnaś być dla niego bezcenna, więc mam nadzieje, że spotkam się z nim po raz kolejny i będę mógł się z nim rozliczyć.-przekrzywił głowę uśmiechając się z wyższością.
-Po raz kolejny?-zapytałam marszcząc brwi
-A jak myślisz, kto zafundował mu kulkę. A cholera, brakował tak mało i miałbym tego kutasa z głowy.-pokręcił głową.
Wciągnęłam powietrze.
-Odpieprz się od niego.-warknęłam
-Mała dziewczynka chce bronić swojego chłoptasia? Cóż, radzę ci zamknij mordę, jeśli nie chcesz zginąć tu i teraz, rozumiesz?
Nie odpowiedziałam.
-Pytam się czy rozumiesz!?-poniósł głos i chwycił palcami moją szczękę wpijając w nią paznokcie.
-Rozumiem.-wysyczałam.-On was zabije.-dodałam kiedy puścił moją szczękę.
-Na razie nie ma opcji, aby nas odnalazł. Jeśli się z nim spotkam, to na pewno nie tutaj.-uśmiechnął się i wyszedł kulejąc a za nim jego banda, uśmiechająca się krzywo.

Justin POV'

Wracałem od chłopaków, po rozliczeniu się ze sprzedanego towaru The Dragons.
Całkiem nie źle zarobiliśmy, nie ma co.
Mój telefon na siedzeniu obok zaczął wibrować, chwyciłem go i przejechałem palcem po ekranie nie patrząc kto dzwoni tylko skupiając swoją uwagę na jezdni.
-Cześć Justin.-odezwała się Nicol
-Cześć.-zmarszczyłem lekko brwi, bo ta dziewczyna dzwoniła do mnie raz w życiu, więc co się stało że dzwoni teraz?
-Jest może z tobą Kathe?-zapytała a zmarszczka na moim czole powiększyła się jeszcze bardziej.
-Nie, a dlaczego pytasz. Pewnie jest w domu.
-Właśnie chodzi o to, że miała do mnie przyjść. I napisała mi wiadomość że już idzie, i w ogóle. Czekam już dobre 5 godziny a jej nadal nie ma. Pomyślałam, że może jest z tobą czy coś. Zaczynam się martwić.-powiedziała cicho.
-Nie długo będę w domu, więc sprawdzę. Może jednak została w domu.-powiedziałem, ale raczej bardzo w to wątpiłem.
Jestem pewny, że gdyby chciała zmienić plany, albo coś by jej nie pasowało poinformowała by o tym Nicol.
Coś tu cholera, nie pasuje.
-Dobra, daj mi znać, okay?-zapytała
-Dobra.-odpowiedziałem i rozłączyłem się rzucając telefon na miejsce pasażera i dociskając pedał gazu, aby szybciej znaleźć się na miejscu.

Po 3 minutach dalszej drogi, wysiadłem z samochodu i ruszyłem do drzwi domu Kate.
Zapukałem raz, drugi, trzeci.
Nic.
Zadzwoniłem dzwonkiem.
Też nic.
Nacisnąłem na klamkę, ale ta była zamknięta.
Wróciłem się do swojego samochodu i zabrałem kawałek drucika z bagażnika i wróciłem przed drzwi Kathe, rozglądając się czy nikogo nie ma w okolicy.
Może znowu, zamknęła się w domu, bierze prysznic i nie słyszy.
Kiedy drzwi ustąpiły, wszedłem do środka.
-Kathe!-zawołałem, ale nie dostałem żadnej odpowiedzi.
Wszedłem na górę i zajrzałem do jej pokoju, ale pokój był pusty.
Przeszukałem, każde pomieszczenie w domu, ale nigdzie jej nie było.
Gdzie ona do cholery jest?
Wyszedłem z domu i zamknąłem drzwi.
Ruszyłem do swoich drzwi i miałem zamiar już je otwierać, ale powstrzymała mnie kartka leżąca przed nimi.
Schyliłem się i podniosłem ją.
Rozwinąłem kawałek papieru i wpatrywałem się w treść wiadomości.
Przeczytałem któryś raz z kolej kartkę, nie mogąc uwierzyć w to co tam pisze.
Uderzyłem pięścią w drzwi na co te się zatrzęsły.
Zignorowałem pieczenie w ręce i wsiadłem do samochodu z piskiem opon wyjeżdżając z podjazdu i kierując się do domu Matta po drodze dzwoniąc do chłopaków, że mają zjawić się w jego domu w ciągu 10 minut bo osobiście po nich pojadę i nie będzie to przyjemne.


_____________________________________________ 

Cześć! Przepraszam, że taki krótki, ale chciałam to urwać w tym miejscu, aby was zaciekawić.
Jak myślicie co pisało na kartce, którą znalazł Justin?
Bardzo wam dziękuje za komentarze i wyświetlenia. 
Jesteście świetni ! x
Do Następnego !

 DRUGIE FF: ONE LIFE

KONTAKT!
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!

sobota, 22 sierpnia 2015

Rozdział 36: Zły Ruch

Kathe POV'

Wygramoliłam się z mojego ciepłego łóżeczka i rozciągnęłam.
Chwyciłam mojego iPhona i odblokowałam go.
Zmarszczyłam leciutko brwi, kiedy na ekranie wyświetlały się dwie wiadomości od Nicol.

Od: Nicol
Mogłabyś dzisiaj do mnie wpaść, proszę.
Zapomniałam zatankować auto i nie mogę do ciebie przyjechać.

Od: Nicol
To przyjedziesz? Prooooszę
Zaraz zanudzę się na śmierć!
Chyba nie chcesz być winna śmierci swojej najlepszej przyjaciółki, hmmm?

Przewróciłam oczami i kliknęłam na odpowiedz.

Do: Nicol
O której mam wpaść, najlepsza przyjaciółko?

Odpowiedz dostałam praktycznie, że natychmiast.
Wow! Naprawdę musi jej się nudzić.

Od: Nicol
Nawet teraz!

Do: Nicol
Dobra, nie długo będę.
Daj mi się ubrać! X

Odłożyłam telefon na szafkę nocną i podeszłam do szafy.
Zerknęłam jeszcze na okno i zauważyłam że na dworze jest ponuro i prawdopodobnie będzie padać.
Wyjęłam z szafy szare jeansy i bordową bluzę z Adidasa.
Zabrałam jeszcze czystą bieliznę i weszłam do łazienki.
Zdjęłam z siebie piżamy i odkręciłam wodę w kabinie.
Weszłam pod prysznic i umyłam się brzoskwiniowym żelem.
Po umyciu dokładnie swojego ciała, zakręciłam wodę i wytarłam się w ręcznik.
Założyłam czystą bieliznę i ubrania oraz spięłam włosy w wysokiego kucyka i zrobiłam makijaż.
Wyszłam z łazienki i schowałam do kieszeni telefon na nogi wsunęłam czarno białe Air Forsy i zeszłam na dół.
Zrobiłam szybko sobie kanapkę, którą pochłonęłam w natychmiastowym tempie.
Zabrałam kluczyki od mojego auta i wyszłam na zewnątrz zamykając drzwi na klucz.
Wsiadłam do mojego Audi i otworzyłam schowek sprawdzając czy mam wszystkie dokumenty.
Miałam prawo jazdy, dowód, ale karty pojazdu już brakowało.
Przeszukałam dokładnie każdy schowek, ale nic nie znalazłam.
Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer taty.
Jeden sygnał...drugi sygnał...
-Tak?
-Umm...cześć tato. Wiesz może gdzie jest karta od mojego auta? Ostatnio załatwiałeś wszystkie sprawy związane z nim.
-Chyba powinna być w domu, ale poczekaj chwilę, zaraz sprawdzę.
-Okay.-mruknęłam
Pukałam palcem o kierownicę, czekając na jakieś informacje od taty.
-Przepraszam, kochanie. Mam ją ze sobą. Zapomniałem wyciągnąć.
-Świetnie.-mruknęłam niezadowolona.
-To coś ważnego?
-Nie, nie. Dobra, to ja ci nie przeszkadzam.Pa.
-Pa, skarbie.-rozłączył się.
Westchnęłam i wysiadłam z auta.
Mogłabym jechać bez niej, ale wolę nie ryzykować.
Policja czai się wszędzie, a przy moim szczęściu zapewne zatrzymali by mnie.
Wróciłam do domu i odłożyłam kluczyki i ponownie wyszłam z domu tym razem kierując się na nogach w kierunku domu przyjaciółki.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i postanowiłam napisać do niej wiadomość.

Do: Nicol
Idę na nogach. Tata zapomniał zostawić kartę auta.
Niedługo będę. :)

Wysłałam wiadomość i schowałam telefon do kieszeni.


Szłam drogą, nucąc sobie pod nosem rytm i słowa jakiejś piosenki.
Z każdym krokiem, byłam coraz bliżej domu Nicol.
Nagle koło mnie zwolniło czarne duże auto, podobne do samochodu Justina, ale jednak nie takie samo.
Obróciłam głowę w ich stronę nie przestając iść.
-Cześć.-zawołał jakiś chłopak uśmiechając się szeroko.
-Nie znam was.-mruknęłam przyśpieszając kroku.
Samochód również przyśpieszył.
-Daj spokój. Zawsze przecież możemy się poznać, nie?-mrugnął do mnie i uśmiechnął się łobuzersko.
A mi nagle zachciało się wymiotować.
Nigdy w życiu, palancie!-pomyślałam
-Wole zostać, przy znajomych których mam.Więc... nie dzięki.-mruknęłam
-Uuuu...zadziorna.-odezwał się drugi
-Bieber wiedział gdzie się zakręcić.-zaśmiał się a ja stanęłam jak wryta.
Samochód również się zatrzymał.
-Skąd znacie Justina?-zapytałam marszcząc brwi.
-Cóż... to nasz kumpel.-uśmiechnął się ale ja miałam przeczucie, że kłamie, więc ruszyłam na przód, chcąc znaleźć się jak najszybciej w domu Nicol.
-Nie uciekniesz nam skarbie!-zaśmiał się i zanim zdążyłam zarejestrować co się dzieje, samochód zatrzymał się a ja zostałam do niego wciągnięta i już po sekundzie ruszył z piskiem opon.
Zaczęłam się szarpać i kopać faceta który mnie trzymać, za co oberwałam, mocnym uderzeniem w policzek.
Skrzywiłam się i syknęłam z bólu.
-Sieć spokojnie kurwo, jeśli chcesz wrócić do swojego chłopaka.-uśmiechnął się sztucznie.- Nie koniecznie żywa.-zaśmiał się a reszta powtórzyła jego ruch.
Przez moje ciało przeszedł dreszcz i wcale nie był on nawet w najmniejszym stopniu przyjemny.
-Kto by pomyślał, że Bieber ma taki dobry gust.-uśmiechnął się i przejechał dłonią po moim policzku.
Wzdrygnęłam się i splunęłam prosto w jego twarz.
Chwyciłam klamkę od drzwi, mając kompletnie gdzieś to, że samochód znajdował się w ruchu.
 Wole być poobijana i mieć parę złamań niż zostać z tymi świrami i mieć zagwarantowaną śmierć.
Otworzyłam drzwi i już miałam zamiar skakać, kiedy zostałam złapana za włosy i mocno odciągnięta do tyłu, przez co uderzyłam głową o drugi bok samochodu.
Drzwi które otworzyłam zostały zatrzaśnięte a mężczyzna któremu chwilę temu splunęłam w twarz obrócił się w moją stronę z poczerwieniałą twarzą z wściekłości.
-Zły ruch, suko.-syknął i uderzył mnie z pięści w twarz przez co moja głowa odskoczyła na bok a moje ciało upadło na ziemię.
Nawet nie zauważyłam wcześniej, że tył samochodu był kompletnie bez jakich kol wiek foteli.
Próbowałam podnieść się na łokciach, ale kiedy poczułam mocne uderzenie w brzuch zgięłam się w pół, chroniąc się przed następnymi uderzeniami.
-Wystarczy. Nie tutaj, zajmiesz się nią w magazynie.-odezwał się kierowca samochodu.
-Racja.-przekrzywił głowę i spojrzał na mnie mrużąc oczy.
Dziwnie pachnąca szmatka została przyciśnięta do moich ust i już po chwili poczułam strasznie ciężkie powieki, które zaczęły się zamykać.
Ciemność... Spokój...


 _______________________________

Cześć kochani!
Od dzisiejszego rozdziału zacznie się sporo dziać.
Spodziewaliście się?
Miłego Weekendu i końcówki Wakacji! 
Strasznie szybko minęły te dwa miesiące.
Komentujcie rozdziały, misie! :)
DO NASTĘPNEGO ! X

KONTAKT:
ASK.FM : @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx

DRUGIE FF: ONE LIFE
 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ !


piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 35: Tak to się kończy...

Justin POV'

Kiedy zegar wybił 20:45 zabrałem klucze od auta i wyszedłem z domu zamykając za sobą drzwi na klucz.
Wsiadłem do samochodu i wyjechałem na ulicę kierując się w kierunku domu Matta

Po 7 minutach stania w pierdolonych korkach i paru minutach normalnej jazdy wreszcie dojechałem pod dom przyjaciela.
Na podjeździe stało już parę aut, co oznaczało, że chłopaki już na mnie czekają.
Wysiadłem z samochodu i zamknąłem go idąc w kierunku drzwi wejściowych.
Bez pukania wszedłem do środka, a wszystkie głowy obróciły się w moją stronę.
-Nareszcie jesteś, stary.-mruknął Matt
Wyjąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na zegarek.
-2 minuty spóźnienia, więc się odpieprz. Okay?-przewróciłem oczami
-Luz, siadaj.-podniósł do góry ręce i wskazał na wolne miejsce po drugiej stronie obok Scotta i Ryana.
Usiadłem wygodnie i oparłem się łokciem o narożnik.
-Tak jak wiemy The Dragons posunęli się o krok do przodu i o krok za dużo.-zaczął Ryan
-Czas coś z tym zrobić. Nie pozwolimy aby jacyś skurwiele wchodzili na nasz teren i jeszcze bez karnie strzelali do nas.-powiedział Danny
Zacisnąłem mocno szczękę i wbiłem paznokcie w kanapę, próbując nie wybuchnąć.
-Właśnie po to tutaj jesteśmy. Dzisiaj o północy zrobimy im małą niespodziankę, tylko pytanie... Czy Justin jesteś na siłach?-zapytał Matt
Prychnąłem
-Żartujesz sobie kurwa ze mnie? Chyba nie myślisz, że odpuszczę temu skurwielowi. Czas odpłacić się pięknym za na dobre.-warknąłem
-Czyli wchodzisz w to?-zapytał ponownie
-Tak wchodzę, to aż tak trudno kurwa zrozumieć?-syknąłem
-Okay. Bomby na około magazynu? Zabieramy towar czy rozstrzelanie?-zapytał Matt
-Bomby! Nie mam zamiaru się z nimi pieprzyć. Nie zaczyna się z ogniem bo można się sparzyć-syknąłem uśmiechając się.
I nie był to wcale jeden z tych miłych uśmiechów, możecie być pewni.
-Jestem tego samego zdania co Justin.-odpowiedział Danny a Luke i reszta pokiwali głowami zgadzając ze ze mną.
-Dobra. -kiwnął głową Matt
-Gdzie klucze od piwnicy?-zapytałem przechodząc do najlepszej części.
Matt wyjął coś z kieszeni i rzucił mi klucz.
Podniosłem się z kanapy i bez słowa wyszedłem z salonu idąc na koniec korytarza.
Otworzyłem drzwi i zbiegłem po schodach stając twarzą w twarz z dość sporych rozmiarów metalowymi drzwiami.
Włożyłem klucz do zamka i przekręciłem go.
Popchnąłem drzwi i wszedłem do pomieszczenia.
Zapaliłem światło, a pomieszczenie rozjaśniła jasna żarówka.
Uśmiechnąłem się szeroko a adrenalina zaczeła budzić się w moich żyłach na sam widok bomb, pistoletów przeróżnych rozmiarów, granatów, i czarnych stroi oraz paru innych rzeczy.
Chłopaki po chwili również znaleźli się w pomieszczeniu z jedną średniej wielkości torbą.
-Pora na małe zakupy!-krzyknąłem i wszedłem w głąb pomieszczenia.
Zabrałem jedną z czarnych masek, bo chyba nie chcemy aby ktoś nas zauważył i na dodatek rozpoznał. A z naszymi wyczynami jesteśmy dość znani w tym mieście.
Zabrałem jedną z lepszych broni i schowałem ją za pasek spodni.
Chłopaki zaczęli pakować najlepsze bomby.

Po wybraniu potrzebnych nam rzeczy, wyszliśmy z piwnicy.
Zerknąłem na zegarek w telefonie.
22:05.
-O wpół do 12, tutaj?-zapytałem chłopaków
-Tak.-odpowiedział Ryan
-Dobra, to ja spadam.-pożegnałem się z nimi i wyszedłem z domu.
Odblokowałem samochód i wsiadłem do środka kierując się z powrotem w kierunku domu.

17 minut później, byłem na miejscu.
Wysiadłem z auta i spojrzałem na okno w pokoju Kathe.
Było ciemno, więc to chyba oznaczało, że śpi.
Wszedłem do domu i wbiegłem po schodach na górę do sypialni.
Odłożyłem broń na łóżko i wszedłem do łazienki.
Po krótkim prysznicu, wróciłem do pokoju ubrany w same bokserki.
Wyjąłem z szafy czarne spodnie oraz czarną bluzę.
Założyłem na siebie ubrania i schowałem broń za pasek spodni, przykrywając ją bluzą.
Założyłem na nogi czarne Supry i zbiegłem na dół z telefonem w ręku.
Oblizałem usta i po raz drugi w ciągu nie całych 2 godzin wyszedłem z domu wsiadając ponownie do auta.

O 23:26 wysiadłem z samochodu i wszedłem do środka domu Matta.
-Siema!-krzyknąłem a głowa Ryana wynurzyła się z kuchni.
-Gotowy?-zapytał
-Co to za pytanie?-prychnąłem
-Racja.-kiwnął głową.
-Gdzie reszta?
Ryan kiwnął głową w stronę drugiego pokoju.
-Dzięki-mruknąłem
Wszedłem do pokoju a chłopaki akurat chowali broń.
-To co gotowi?-zapytałem
-Jak nigdy.-uśmiechnął się Luke
-To jedziemy.-powiedział Scott i ominął nas w drzwiach wychodząc przed dom.
Wyszliśmy za nim i wsiedliśmy do samochodów.
Ja, Scott i Ryan jednym samochodem a Matt Luke i Danny drugim.

O równej północy zatrzymaliśmy samochody niedaleko magazynów, w razie gdyby ktoś z The Dragons był w okolicy.
Wysiadłem z samochodu a za mną reszta.
Zamknąłem cicho drzwi i założyłem na głowę kominiarkę.
-Ja, Ryan i Scott idziemy do magazynu a reszta zajmijcie się bombami.-powiedziałem.
Chłopaki również założyli kominiarki i ruszyli za mną w kierunku wejścia do magazynu.
Wyjąłem zza paska broń i odbezpieczyłem ją.
Nacisnąłem lekko na klamkę, ale ona nie ustąpiła, co oznaczało że nikogo nie było.
Uśmiechnąłem się szeroko.
Czas aby stracili to co udało im się zdobyć, przez te kilka dni.
Wziąłem od Ryana wytrych i włożyłem go do zamka.
Długo nie musiałem czekać, aż usłyszeliśmy ciche przeskoczenia zamka.
Popchnąłem drzwi i wszedłem do środka.
Scott zaśmiecił lampką, a kiedy tylko rozejrzeliśmy się po pomieszczeniu na naszych twarzach wymalował się szeroki uśmiech.
Zabrałem jedną torbę od chłopaków i pakowałem do niej wszystko co się da od trawki aż po heroine, koke i inne.
Po sprzątnięciu całego towaru wyszliśmy z budynku.
Kiwnąłem głową do Matta, który znajdował się najbliżej i ruszyłem do samochodu schować torby.
Wpakowaliśmy wszystko do mojego bagażnika i stanęliśmy obok auta czekając na chłopaków.
-Zwijamy się, minuta!-krzyknął Matt i biegiem ruszył do swojego auta.
Wsiadłem na miejsce kierowcy i nie czekając aż chłopaki zamkną z tyłu drzwi ruszyłem z piskiem opon.
Kiedy usłyszałem głośmy huk mój wzrok od razu powędrował do lusterka wstecznego.
Zdjąłem kominiarkę.
-Tak to się kończy skurwiele, kiedy się zaczyna z nieodpowiednimi ludźmi.-syknąłem pod nosem.

Po zaparkowaniu aut wysiedliśmy aby zabrać torby.
Matt otworzył dom, a my wchodząc do środka od razu ruszyliśmy w kierunku piwnicy.
Danny zabrał po drodze klucz i otworzył drzwi.
Weszliśmy do piwnicy i położyliśmy toby z towarem na stole a broń na swoje wcześniejsze miejsca.
-Brawo Chłopaki.-uśmiechnął się Matt.
Przybiliśmy piątki.
-Jutro opchniemy towar komuś z branży i dostaniemy za to całkiem sporo kasy.-powiedziałem a chłopaki skinęli głową z szerokimi uśmiechami, myśląc już pewnie o wszystkich zielonych w ich łapach.
-Dobra ja lecę.-powiedział Danny i wyszedł żegnając się nami męskim uściskiem.
Ja również się pożegnałem i wyszedłem z domu po raz kolejny wsiadając do mojego auta.

Kiedy tylko dojechałem do domu, jedyne o czym myślałem to ciepłe łóżko i to aby Kate znalazła się obok mnie ale była pierwsza w nocy, więc nie mam zamiaru ściągać ją z łóżka.
Wszedłem do domu i wbiegłem na górę do swojej sypialni.
Zdjąłem ubrania i wrzuciłem je do kosza na brudy w łazience.
W samych bokserkach wsunąłem się pod kołdrę i przymknąłem oczy.
To na pewno nie skończy się tylko na wysadzeniu ich pierdolonego magazynu i zabraniu towaru.
Postrzelili nieodpowiednią osobę.
Lepiej niech szykują sobie groby dobre trzy metry pod ziemią.
Nie zadziera się z Justinem Bieberem!


__________________________________
 Cześć! Dzisiaj rozdział z perspektywy Justina.
Nie wyszedł jakoś fenomenalnie, dlatego też nie zbyt mi się podoba, ale chciałam już go dodać, a nie ciągle zastanawiać się co mogę poprawić i dopisać.
Pamiętajcie o komentarzach! :)
W nastęnym rozdziale, będzie dużo się działo.
Możecie pisać w komentarzach, czego się spodziewacie w rozdziale 36. :)

DO NASTĘPNEGO ! :)


DRUGIE FF: ONE LIFE

Kontakt:
TWITTER: @allyourbabyx
ASK:FM @allyoursbabyx



CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ !