sobota, 20 czerwca 2015

Rozdział 30: Czego Oni chcą?

Kathe POV'

Otworzyłam powoli oczy i przeciągnęłam się na kanapie.
Zsunęłam nogi na podłogę i powoli wstałam.
Złożyłam koc i położyłam go na kanapie i podeszłam do Justina.
-Cześć, kochanie.-pocałowałam go delikatnie w usta.
Odsunęłam się od łóżka i otworzyłam drzwi od sali i wyjrzałam na korytarz.
Zatrzymałam się w drzwiach i rozejrzałam szukając jakiejś znajomej twarzy.
Chce napić się kawy i jakoś przebudzić, ale nie chce go zostawić.
Po ostatniej sytuacji, będę siedziała przy nim ciągle, nie licząc paru minutowych koniecznych odwiedzin w łazience.
Zobaczyłam Nicol, a gdy tylko nasze spojrzenia się skrzyżowały, bez zastanowienia ruszyła w moją stronę.
-Coś się stało?-zapytała
-Nic, po prostu...mogłabyś mi przynieść kawę?-zapytałam
-Jasne, ale wiesz Kathe...najpierw powinnaś coś zjeść, to nie zdrowe.
-Nie jestem głodna.-jęknęłam i spojrzałam na Justina.
-Musisz jeść. Przyniosę ci coś z kawą i nie chce słyszeć, żadnego NIE!-skarciła mnie wzrokiem i odeszła.
Westchnęłam i z powrotem podeszłam do łóżka chłopaka.
Dokładnie mu się przyjrzałam, szukając jakich kol wiek zmian, ale nic nie zauważyłam.
Leżał w tej samej pozycji kiedy pierwszy raz go tutaj zobaczyłam.
Włosy, nie były tak jak zazwyczaj ułożone na żel, lub przeczesane palcami dzięki którym wyglądał jakby właśnie wstał, albo uprawiał sex, były oklapłe, gdzie nie gdzie wyglądające tak jakby były posklejane.
Uśmiechnęłam się leciutko, przypominając sobie jak bardzo Justin o nie dba.
Tak Cholernie bardzo, chce żeby już się obudził.
Ile to może jeszcze trwać?
-Tak Bardzo Cię Kocham.-westchnęłam.-I tak cholernie bardzo tęsknie.-w moim oczach pojawił się nowe łzy, mimo że myślałam iż wykorzystałam ich limit w ciągu tych paru dni do końca życia, ale wygląda na to, że nie.
Starłam łzy z policzków i złapałam jego dłoń w swoją.
-Jesteś najlepszym co mogło by mi się przytrafić. -szepnęłam i pocałowałam go w czubek głowy.
-Kathee...-usłyszałam głos Nicol.
Obróciłam się i zobaczyłam dziewczynę za drzwiami z kawą i jakąś bułką w ręce.
Odłożyłam powoli rękę Justina na łóżko i podeszłam do drzwi.
Usiadłam na krześle niedaleko drzwi i odebrałam od przyjaciółki kawę i jedzenie.
-Dziękuje.-mruknełam i wzięłam łyk kawy.
-Jedzenie.-powiedziała cicho Nicol, dając mi do zrozumienia, że mam to najpierw zjeść.
Przewróciłam oczami i odstawiłam kawę na podłogę obok krzesła.
Odwinęłam bułkę i wzięłam pierwszy gryzł.
Nicol uśmiechneła się lekko, zadowolona z siebie.

Po zjedzeniu i wypiciu kawy oraz pilnowaniu mnie przez Nicol, abym nie zostawiła chociaż kawałeczka bułki wróciłam do sali.
Usiadłam wygodnie na krześle i jak to mam w zwyczaju od paru dni, złapałam dłoń Justina przesuwając po niej rytmicznie kciukami.


Wpatrywałam się w twarz Justina od czasu do czasu zerkając na monitor pokazujący pracę jego serca.
Usłyszałam ciche pukanie, obróciłam się i zobaczyłam Matta, Ryana, Scotta i Chaza.
-Bez zmian?-zapytał Scott
Pokiwałam głową i westchnęłam.
Chłopaki weszli do środka sali, stając bliżej łóżka.
-Jestem pewny, że już niedługo do nas wróci. Na pewno cholernie za tobą tęskni.-uśmiechnął się lekko do mnie Ryan.
-Za wami też.-powiedziałam
-Wątpię.-zaśmiał się Matt
-Zdajemy sobie sprawę z tego, że jesteśmy cholernie wkurwiający, i Bieber wiele razy już się na nas rzucał... no ale cóż takie charaktery.-uśmiechnął się Scott.
-Mów za siebie.-wtrącił się Ryan.-Ja jestem aniołkiem.
-Jezuu... zamknijcie się w końcu.-jęknął Chaz i przewrócił oczami.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Zdaję mi się, że było mówione, iż do sali wchodzi jedna osoba a nie pięć!-usłyszeliśmy zirytowany głos pielęgniarki.
Nie tej samej, która dała mi fartuch, ta mogła mieć na oko około 43 lat i w tym momencie lekko czerwoną twarz ze złości.
-Wyluzuj, już wychodzimy.-odezwał się Matt i wyszedł z sali a za nim chłopaki przed tym żegnając się ze mną i uśmiechając pokrzepiająco.
Pielęgniarka spojrzała na mnie chłodno.
A tobie co ja kuźwa zrobiłam?-pomyślałam.
Zmrużyłam oczy i spojrzałam na nią obojętnie.
Pielęgniarka obróciła się na pięcie i wyszła.
Mogę śmiało stwierdzić, że nie cierpię pielęgniarek pracujących tutaj, oprócz tej pani około 55 lat.
Jest miła i zawsze uśmiecha się do nas wszystkich.
Mimo, że złapała tu parę razy wieczorem więcej niż jedną osobę na odwiedzinach, uśmiechała się i ostrzegała nas życzliwie, że w każdej chwili może przyjść lekarz na obchód, a nas nie powinno tutaj tylu być, a poza tym robi się późno.


Na dworze robiło się coraz ciemniej. Zerknęłam na zegarek w telefonie i zauważyłam że dochodzi 19.
Dzień mija, a Justin nadal się nie obudził.
Trzeci dzień jest już w śpiące, a ja nie mam pojęcia ile może to jeszcze potrać.
Godziny? Parę Dni? Miesiąc? Nie wiem.
Ale mam nadzieje, że obudzi się jak najszybciej.
Niby Tylko trzy dni a ja mam wrażenia, jakby trwało to wieczność.
Do sali wszedł lekarz.
Skinął do mnie głową i uśmiechnął się.
Podszedł do Justina i rozpinając parę guzików koszuli nocnej przyłożył stetoskop do jego klatki piersiowej.
Kiwnął do siebie głową i zapiął koszulę.
Podszedł do karty wiszącej na łóżku i zdjął ją zapisując na niej wyniki z komputera obok łóżka.
-I co z nim?-zapytałam
-Wygląda na to, że wszystko jest dobrze. Ale nie możemy stwierdzić, czy coś go boli, i zrobić wszystkich badań dopóki jest nieprzytomny.-odpowiedział.
-Rozumiem.-westchnęłam
Odwiesił kartę na łóżko.
-Miłego Wieczoru.-powiedział i wyszedł z sali a chwilę po nim do sali weszła Nicol
-Kathee...-zaczęła.
-Coś się stało?-zapytałam
-Policja, jest w szpitalu i chciała porozmawiać z Justinem, ale lekarze powiedzieli, że jest jeszcze nieprzytomny. Więc rozmawiają z chłopakami.-wciągnęła swoje wargi do środka.
Zmarszczyłam brwi.
-Czego Oni chcą? Tak w ogóle, szybko im się przypomniało.-warknęłam.
-Tak, masz racje, ale wolałabym jakby w ogóle ich tutaj nie było.
-Ja też.-mruknełam.-Jeśli się dowiesz, o co pytali, powiesz mi?-zapytałam
-Jasne. Tylko muszą skoczyć. Matt kazał mi iść na chwilę do Ciebie. A Lilly poszła po coś do picia.
  Pokiwałam głową, rozumiejąc.
Najwyraźniej, chłopcy czegoś nam nie powiedzieli.
No bo niby po co pozbyli się dziewczyn?
No chyba, że nie chcieli je w to wplątywać.
-Mijałam się z lekarzem, wiesz coś nowego?-zapytała i spojrzała na korytarz sprawdzając czy w pobliżu, nie kręci się żadnej lekarz lub pielęgniarka, która mogła by ją stąd pogonić.
-Wszystko jest tak jak było. Nie mogą zrobić dokładnych badań, puki się nie obudzi.-odpowiedziałam.
-A twoi rodzice nie mieli czasem wczoraj wrócić?-zapytała i podniosła brwi do góry.
-Mieli, ale coś im wypadło i musieli zostać tam jeszcze parę dni. W sumie, to całkiem dobrze, i tak ciągle tu siedzę i myślę, że nawet mimo wszystko gdyby wrócili wymyśliła bym coś i nie ruszyłabym się stąd nawet na krok.
-Mhm..
Za Nicol nagle stanęła Lilly.
-Ciebie też pozbyli się chłopaki?-zapytała Nicol, Lilly.
-Dokładnie, tak.-skinęła głową- Słyszałam tylko, jak policja pytała czy aby na pewno wszystko im mówią, ponieważ to nie trzyma się kupy, a potem Danny powiedział, żebym zobaczyła co u Justina i u Ciebie.-kiwnęła głową w moją stronę.
-Pewnie nie chcą was w to wplątywać.-mruknełam.
-Pewnie tak.-mruknęły w tym samym czasie.
-Chyba będziemy musiały iść gdzie indziej, bo zaczynają kręcić się pielęgniarki.-mruknęła Nicol i spojrzała jeszcze raz na korytarz.
Podeszła do mnie i przytuliła mnie.
-Będzie dobrze. Dobranoc.-cmoknęła mnie w policzek i odsunęła się robiąc miejsce Lilly, która również mnie przytuliła a potem razem wyszły z sali.
Oparłam się wygodnie o krzesło i przetarłam twarz dłońmi.
Nagle usłyszałam krótki, ale głośny dźwięk.
Tak jakby ktoś dostał sms.
Obróciłam się w stronę drzwi z myślą, że być może ktoś tam stoi i dostał właśnie wiadomość, ale nikogo nie zauważyłam.
Wyjęłam swój telefon z kieszeni, mimo że wiedziałam, iż nie mam takiego dźwięku, ale może coś się poprzestawiało, ale na wyświetlaczu nic nie zauważyłam.
Zmarszczyłam brwi, kompletnie nie wiedząc o co tu chodzi.
Rozejrzałam się po pokoju aż w końcu spojrzałam na szafkę stojącą obok łóżka.
Przekręciłam się w bok i sięgnęłam ręką do górnej szuflady.
Otworzyłam ją, ale ta okazała się być zupełnie pusta.
Otworzyłam dolną półkę i znalazłam torbę.
Wyjęłam ją i odpięłam.
Znajdowały się w niej wszystkie rzeczy Justina.
Zaczęłam poszukiwać jego telefonu, pewna, że to musiał być właśnie ten dźwięk.
Może nie powinnam, ale on jest teraz nie przytomny, co jeśli to coś ważnego?... lub co kol wiek.
Przesuwałam ręką wszystko co trafiało pod moją rękę, próbując znaleźć tą jedną rzecz.
Papierosy...zapalniczka...zakrwawiony T-shirt.-skrzywiłam się i szybko przepchnęłam go w drugi kąt torby.
Telefon, jest!
Położyłam torbę na ziemi a telefon wzięłam do ręki.
Odblokowałam go i faktycznie... była wiadomość.
Bateria była coraz słabsza, więc dobrze, że mam tutaj ładowarkę od swojego iPhona.
Kliknęłam na ikonkę wiadomości i zamarłam.



____________________________

Jak myślicie co to za wiadomość? :D 
Krótki rozdział, ponieważ chciałam zakończyć go właśnie w takim momencie.
Komentujcie rozdziały, bo naprawdę wyświetleń jest strasznie dużo, nie to co komentarzy.
Pojawianie się rozdziałów, zależy tylko i wyłącznie od was.
Komentarze motywują i znaczy to bardzo dużo dla autora.
Więc... do dzieła :)
KONTAKT:
ASK.FM @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! ! ! ! ! ! ! ! ! !

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 29: Już niedługo...

Kathe POV'

Otworzyłam oczy i zdziwiłam się kiedy zauważyłam, że leże przykryta kocem na małej kanapie w rogu pomieszczenia.
Kiedy kładłam się tutaj wieczorem, nie miałam żadnego koca.
Wzruszyłam ramionami, wysunęłam się z pod koca i powoli wstałam z kanapy.
Podeszłam do łóżka Justina i pocałowałam go w czoło.
-Cześć, kochanie.
Usiadłam na krześle obok łóżka i podskoczyłam do góry kiedy mój telefon zaczął dzwonić.
Wysunęłam go z kieszeni i zmarszczyłam brwi kiedy zobaczyłam napis 'MAMA'
Cholera, oni mają dzisiaj wracać!
Wstałam z krzesła i wyszłam na korytarz.
Przejechałam palcem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha.
-Halo?
-Wszystkiego Najlepszego z Okazji Urodzin.-powiedziała mama.
Szczerze mówiąc, kompletnie o tym zapomniałam. Mam ważniejsze sprawy na głowie.
-Dziękuje.-mruknełam
-Siostro sala 72, proszę przyjść.-krzyknął ktoś, a ja starałam się zasłonić mikrofon tak aby mama nie usłyszała, ale nic z tego.
-Kate, gdzie ty jesteś?-zapytała surowszym tonem.
-Ummm... w szpitalu.
-Jak to w szpitalu?!
-Spokojnie. Brat Nicol zrobić coś z kostką i pojechałam razem z nimi do szpitala.-powiedziałam i przybiłam sobie piątkę w myślach.
-Skoro tak. Skarbie, posłuchaj. Będziemy musieli zostać tu jeszcze parę dni. Napiszemy Ci kiedy wracamy, dobrze? Mam nadzieje, że prezent urodzinowy ci to zrekompensuje.
-Próbujesz przekupić własną córkę, prezentem urodzinowym?-przewróciłam oczami
W sumie to może dobrze niech nie wracają, bo w końcu siedzę cały czas w szpitalu i spokojnie mogę tu jeszcze pobyć przy Justinie.
-Kathe...-zaczęła mama.
-Dobrze, już dobrze. Przepraszam cię, ale właśnie przyszedł Kevin, brat Nicol i musimy już jechać. Napiszcie mi kiedy będziecie wracać. Do zobaczenia, mamo. Pozdrów Tatę. -przerwałam jej.
-Dobrze, pa.-powiedziała a w jej głosie dało wyczuć się uśmiech po czym się rozłączyła.
Schowałam telefon i wróciłam na salę.

Siedziałam  Justinie co chwile coś do niego mówiąc.
Ktoś zapukał cicho do drzwi obróciłam się i zobaczyłam Nicol z małym uśmiechem.
-Cześć.-przywitała się.
-Cześć.-odpowiedziałam.
-Wszystkiego Najlepszego z Okazji Urodzin.-podeszła do mnie aby mnie przytulić.
Wstałam i wtuliłam się w nią.
-Szczerze mówiąc, planowałam inaczej spędzić twoje 18 urodziny, ale cóż...-mruknęła mi do ucha i mocniej przytuliła.
-Chce tylko aby Justin się obudził, nic więcej nie potrzebuje. I dziękuje że pamiętałaś.-pocałowałam ją w policzek i odsunęłam się.
-Reszta też chce Ci złożyć życzenia. Chodź.
-To chyba nie najlepszy pomysł.-mruknełam i spojrzałam na Justina.
-Spokojnie, w razie gdyby coś się działo lekarze tu są.
-Ale ja chce być przy nim. Ostatnim razem gdy wyszłam, sama wiesz jak to się skończyło.
-Okay, powiem żeby przyszli pod sale. Chyba tam możesz wyjść? Będziesz miała na niego oko.
-Dziękuje.-przytuliłam ją a dziewczyna kiwnęła głową i wyszła.

Kiedy przed salą byłą już kilkanaście osób, wyszłam z pomieszczenia na korytarz.
Każdy podchodził po kolej i składał mi życzenia a ja podczas dziękowania i przytulania ich patrzyłam przez szybę na Justina, czy aby na pewno nic się nie dzieje.
Chłopaki z The Jokers również złożyli mi życzenia, a ja również ich przytuliłam.
Skoro są przyjaciółmi Justina, już ich lubię.
-Nie długo do nas wróci. Siedź przy nim i nie spuszczaj go z oka, bo z pewnością to Ciebie będzie chciał zobaczyć jako pierwszą kiedy już się obudzi. I cóż Ci mogę życzyć. Dużo szczęścia z Justinem i już jak się zbierze do kupy prawdziwego armagedonu w łóżku.-uśmiechnął się szeroko Chaz, zachichotałam cichutko i uderzyłam go delikatnie w ramię.
To chyba jedyny uśmiech od dwóch dni na mojej twarzy.
I szczerze mówiąc najważniejszymi życzeniami były  kiedy życzyli mi szczęścia z Justinem i żeby szybko do mnie wrócił.
-Dziękuje wam.-uśmiechnęłam się delikatnie do każdego.
-Już Cię nie zatrzymujemy. Pewnie chcesz już do niego wracać.-powiedział jeden z chłopaków z The Jokers i jak zdążyłam się dowiedzieć miał na imię Chris.
Kiwnęłam głowa i uśmiechnęłam się leciutko.
-To zmykaj.-powiedziała Nicol i kiwnęła ręką w kierunku drzwi.
Weszłam do środka nie zamykając za sobą drzwi i usiadłam na krześle, które przez ostatnie 48 godzin stało się moi częstym miejscem przesiadywania.
-Chaz życzy nam prawdziwego armagedonu w łóżku kiedy już do nas wrócisz i zbierzesz się do kupy-złapałam jego dłoń w swoją.-Dla mnie najważniejsze jest to żebyś się obudził. Kocham Cię.
Chciałam przejechać kciukiem po jego knykciach, ale moja ręka nagle została mocno ściśnięta, a uścisk chociaż w drobnym stopniu nie został zmniejszony.
Spojrzałam na twarz chłopaka, ale oczy były zamknięte, a twarz wyglądała tak jak zwykle. Chociaż może jego policzki nabrały bardziej różowego koloru.
-Siostro!-krzyknęłam na całe gardło.
Po paru sekundach w drzwiach pojawiła się ta sama kobieta która dała mi fartuch a za nią Nicol, Lilly i chłopaki.
-Poruszył się, poruszył.-powiedziałam a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Tak to jest prawdziwy uśmiech od dwóch dni, zdecydowanie.
-Proszę się odsunąć.-powiedziała łagodnie pielęgniarka.
-Nie mogę.-powiedziałam nadal się uśmiechając.
Zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie pytająco, a reszta stała w drzwiach nasłuchując i przygądając się sytuacji.
-Nie mogę. Trzyma moją dłoń i to całkiem mocno.-uśmiechnęłam się.
Pielęgniarka spojrzała na nasze ręce i uśmiechneła się.
-Cóż, Pan Bieber z pewnością nabiera sił i chce do nas wrócić, ale musimy jeszcze trochę poczekać na wybudzenie się. Ale jest coraz lepiej. A teraz proszę się uwolnić z jego uścisku, ponieważ muszę go zbadać i zmienić kroplówkę na dożywiającą.-uśmiechneła się
Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.
-Musisz mnie puścić. Trzeba Cię zbadać.-pocałowałam jego czoło i drugą ręką odciągnęłam palce od mojej dłoni, chcąc wyciągnąć prawą rękę.
Odsunęłam się i zrobiłam przejście pielęgniarce.
Stanęłam na przeciwko Nicol a ona nie czekając na nic mocno mnie przytuliła.
-Już niedługo.-wyszeptała.
Odsunęłam się od niej i patrzyłam jak pielęgniarka przechodzi obok nas i po chwili wraca z nową kroplówką i podłącza ją na miejsce starej.
Sprawdza zapisy na komputerze, i wychodzi wracając tym razem z lekarzem.
Lekarz bada go dokładnie i zapisuje coś na karcie.
-Czyli uścisnął pani dłoń?-zapytał lekarz
Kiwnęłam głową.
-Dobrze.-powiedział i wyszedł z sali wcześniej posyłając nam miły uśmiech a za nim pielęgniarka.
Usiadłam z powrotem na krześle i złapałam jego dłoń w swoją.
-Czyli mam to wsiąść za "Tak", że mnie słyszysz?-mruknełam i pocałowałam jego dłoń.
Obróciłam się w stronę drzwi a wszyscy patrzyli na mnie szeroko się uśmiechając.
-No co?-zapytałam zmieszana
-Nic, nic.-odpowiedział Ryan i popchnął paru chłopaków odchodząc a reszta za nim.
-Tak bardzo za tobą tęsknie.


Wieczorem, przemyłam twarz w łazience i wróciłam do sali Justina zamykając za sobą drzwi.
Podeszłam do niego i pocałowałam w czoło.
-Dobranoc, kochanie. Będę tu cały czas.
Ułożyłam się wygodnie na kanapie i przykryłam kocem.
Oparłam głowę o róg kanapy i zamknęłam oczy.

 _________________________________

No i mamy kolejny rozdział. :D
Bardzo wam dziękuje za ponad 60 tysięcy wyświetleń. 
Nie wiem kiedy będzie następny rozdział.
KOMENTARZE DODAJĄ MOTYWACJI I SPRAWIAJĄ W MAGICZNY SPOSÓB ŻE ROZDZIAŁ MOŻE POJAWIĆ SIĘ SZYBCIEJ ! ;)
WIĘC DO PRACY :D
Kontakt:
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ ! ! !






niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 28: ...Reanimują Cię. Umarłeś...

Justin POV'

Boli mnie cholernie głowa i klatka piersiowa! Co się dzieje? Czuje ból i co jakiś czas czuję się jakbym wyłaniał się z jakiejś pieprzonej ciemności i słyszał głosy, które po chwili milknął i znowu cisza.
Kurwa, już chyba wariuje!
Po chwili głosy stają się wyraźniejsze.
-Cześć, skarbie. Nie wiem czy mnie słyszysz, ale nie mam nic do stracenia. Nie rozmawiałam z tobą od nie całych 12 godzin a tak cholernie tęsknie, za twoim głosem, uśmiechem i za tymi karmelowymi tęczówkami. Proszę, obudź się. Wczoraj byli tu wszyscy, nawet członkowie twojego starego gangu. Teraz jest tu Ryan, Matt, Scott, Luke, Nicol i jakiś brunet pewnie z The Jokers i jestem pewna, że za niedługo będą tu już wszyscy. Kocham Cię, tak bardzo Cię kocham.-usłyszałem cichy kobiecy głos, ale mimo wszystko poznał bym go wszędzie. Od czasu do czasu pociągała nosem.
Kathe! Jest Tutaj!
-Będę tu z tobą. Nigdzie się nie wybieram, skarbie.-poczułem małe palce oplatające moją prawą dłoń i pocałunek na moich knykciach.
Chciałem uścisnąć jej dłoń, dać znać, że ją słyszę, ale moje ciało nie reagowało na żaden mój ruch.
Kurwa Mać!
Zaczynam opadać z powrotem w ciemność, nie czuje już jej dotyku, nic nie słysząc.
Co jest do cholery?


Kiedy z powrotem wracać na 'powierzchnie' słyszę czyjąś rozmowę.
-Do sali może wchodzić tylko jedna osoba, więc gdyby ktoś wszedł któreś z nas musi się schować.-powiedziała pocierając moją rękę.
-Nie przejmuj się tym.-odpowiedział jakiś chłopak.
-Jestem Chaz.-przedstawił się
Chaz? Jaki Chaz?
Chwila, chwila.
Kathe coś wspominała, że są tu chłopaki z mojego starego gangu.
-Kate.-odpowiedziała dziewczyna
-Sorry za mojego kumpla wczoraj. Nie mieliśmy kontaktu z Justinem, dość długo ale nie miał dziewczyny od...-urwał.- Więc się trochę zdziwił.-dokończył
-Od czasów Elly. Wiem.-mruknęła dziewczyna
-Wpadnę jeszcze później, jeśli nie będzie Ci to przeszkadzać.-powiedział.
-Jasne, przyjdź.-odpowiedziała
-Tak w ogóle zapomniałam Ci powiedzieć, że miałam taką małą konfrontacje z Elly w galerii handlowej. Uderzyłam ją w twarz, no ale powiedziała, że Cię zostawi w spokoju i że mam sobie Ciebie wziąć, więc odpowiedziałam że właśnie tak zrobię.Ale musisz do mnie wrócić. Żebym mogła cieszyć się tobą dalej. Bywasz dupkiem Bieber, ale za nic w świecie nikomu bym Cię nie oddała. Mój Dupek.-cholera, ona mówi do mnie.
I znowu opadam... I Ciemność, Cisza!

Kiedy po raz kolejny się wynurzam, znowu słyszę rozmowę.
-Co oglądasz?-zapytał damski głos. Nicol?
-Justina.-odpowiedziała Kathe
Po chwili usłyszałem cichy chichot.
-Musi do mnie wrócić.-mruknęła Kathe.
-Justin jest silny. Szalejecie za sobą. Jestem pewna, że nudno byłoby mu bez Ciebie.
Oczywiście że wrócę!
-Zostajesz tu na noc?-zapytała Nicol
-Tak. No chyba nie myślisz, że pojadę do domu.
-Okay, rozumiem. Też bym tu siedziała gdyby leżał tu Matt.Gdybyś czegoś potrzebowała będę na korytarzu.
Nie usłyszałem już odpowiedzi bo znowu ta cholerna ciemność. Tak jakbym tracił przytomność, mimo, że jestem nieprzytomny.

Kiedy z powrotem się 'budzę' nie czuje nic, nie słyszę.
Na pewno już za długo tutaj leże nie przytomny.
Chce zobaczyć co się dzieje.
Staram się poruszyć, nogami, rękoma, głową, czym kol wiek, ale nic z tego.
Wkładam w to całą swoją siłę, a jedyne co udaje mi się zrobić to ruszyć palcem, tak przynajmniej mi się wydaje, ponieważ poczułem pod nim kawałem...materiału?
A potem upadam, naprawdę głęboko i tym razem coś widzę.
Las?
Idę dróżką i docieram nad drewniany most?
Cholera! To miejsce w którym byłem razem z Kathe parę dni temu? Miesięcy? Nie mam pojęcia ile czasu jestem nieprzytomny.
Ale droga, tutaj jest jakaś inna.
Staje na moście i w odbiciu widzę siebie a obok mnie stoi... Babcia?
-Cześć, skarbie.-uśmiechneła się do mnie.
Pamiętam, że kiedy byłem mały to ona się mną opiekowała. Czułem się jakby rodzicom na mnie nie zależało, to ona się ze mną bawiła i spędzała czas.
Umarła kiedy miałem, może około 10 lat.
Byłem załamany, i od tej pory byłem kompletnie sam.
Rodzice mieli mnie głęboko w dupie nie obchodziło ich co się ze mną dzieje.
W wieku 16 lat dołączyłem do The Jokers.
Kiedy ojciec się o tym dowiedział, powiedział że nie chce mieć syna kryminalisty i nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Jednym zdaniem. Wypierdolili mnie z domu.
Od tamtej pory radziłem sobie całkiem dobrze, dzięki chłopakom.
Z rodzicami nie miałem kontaktu po dziś dzień.
Jesteście ciekawi co na to wszystko moja mama?
No cóż, ona stanęła po stronie ojca.
Nie odezwała się nawet słowem.
-Babcia?-zapytałem, nadal nie wierząc w to co widzę.
-Tak, kochanie.
-Ale jak?-zmarszczyłem brwi
Babcia olała kompletnie moje wcześniejsze pytanie.
-Radzisz sobie sam w życiu. Ale teraz masz kogoś dla kogo znaczysz strasznie dużo, kogoś kto jest w stanie oddać za Ciebie życie. Musisz wrócić na górę. Musisz wrócić do tej ślicznej dziewczyny.-uśmiechneła się.
-Ale jak wrócić? Nigdzie nie odszedłem.
-Skarbie, tam do góry... reanimują Cię. Umarłeś, ale musisz tak wrócić.
Moja szczęka prawie że zetknęła się z ziemią.
Ale jak to kurwa umarłem?
-Cofnij się tak skąd przyszedłeś, a sam wrócisz. Kocham cię, Justin. Nie przejmuj się rodzicami. Masz teraz kogoś kto Cię bardzo kocha, a ty kochasz ją. Potrzebujesz jej. Jesteś silnym, młodym, bystrym chłopakiem. Poradzisz sobie. A teraz wracaj. Kiedyś na pewno się jeszcze spodkami, ale nie teraz, nie przez najbliższe kilkanaście lat ale wrócisz do mnie z powodu starości, a nie z powodu postrzału. Uważaj na siebie, kochanie.-powiedziała i zniknęła.
Stałem parę minut, próbując zrozumieć, co się właściwie stało, po chwili zacząłem cofać się do tyłu i biegiem ruszyłem w stronę z której przyszedłem.
Poczułem prąd przechodzący przez całą moją klatkę piersiową.
-Mamy go!-zawołał męski głos
-Świetnie. Nowa kroplówka wzmacniająca.-oznajmił ktoś inny i po raz kolejny opadłem w ciemność.

Kiedy z powrotem wróciłem, czułem małą dłoń, oplatającą moją.
-Nigdy, przenigdy mnie tak nie strasz. Nigdy! Miałam wrażenie, że tam umieram. Jeszcze nigdy się tak nie bałam. Odzyskaj siły i wróć do mnie. Na razie jesteś osłabiony i sam wiesz jak to się kończy i dla Ciebie i dla mnie.-ucałowała moją dłoń.
Zmarszczyłem brwi dobrze wiedząc, że po moim ciele nie mam liczyć na żadną reakcje.
Nie mam pojęcia o czym ona mówi!
Mam nadzieje, że nie zrobiła nic głupiego.
Tak cholernie, chce ją zobaczyć, ale nie mogę.
Nie mam pojęcia jak długo to wszystko jeszcze potrwa.
-Kocham Cię, tak bardzo Cię kocham.-usłyszałem jeszcze cichy głos i płacz.
Cholera, nie płacz!
I Ciemność.


____________________________________
Dzisiaj taki krótki, ale chciałam zakończyć ten rozdział z perspektywy Justina.
Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale na pewno szybciej niż ten. :)
Dziękuje za prawie 60 tysięcy wyświetleń. Jesteście GENIALNI!
KONTAKT:
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx



CZYTASZ  = KOMENTUJESZ!!