niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział 28: ...Reanimują Cię. Umarłeś...

Justin POV'

Boli mnie cholernie głowa i klatka piersiowa! Co się dzieje? Czuje ból i co jakiś czas czuję się jakbym wyłaniał się z jakiejś pieprzonej ciemności i słyszał głosy, które po chwili milknął i znowu cisza.
Kurwa, już chyba wariuje!
Po chwili głosy stają się wyraźniejsze.
-Cześć, skarbie. Nie wiem czy mnie słyszysz, ale nie mam nic do stracenia. Nie rozmawiałam z tobą od nie całych 12 godzin a tak cholernie tęsknie, za twoim głosem, uśmiechem i za tymi karmelowymi tęczówkami. Proszę, obudź się. Wczoraj byli tu wszyscy, nawet członkowie twojego starego gangu. Teraz jest tu Ryan, Matt, Scott, Luke, Nicol i jakiś brunet pewnie z The Jokers i jestem pewna, że za niedługo będą tu już wszyscy. Kocham Cię, tak bardzo Cię kocham.-usłyszałem cichy kobiecy głos, ale mimo wszystko poznał bym go wszędzie. Od czasu do czasu pociągała nosem.
Kathe! Jest Tutaj!
-Będę tu z tobą. Nigdzie się nie wybieram, skarbie.-poczułem małe palce oplatające moją prawą dłoń i pocałunek na moich knykciach.
Chciałem uścisnąć jej dłoń, dać znać, że ją słyszę, ale moje ciało nie reagowało na żaden mój ruch.
Kurwa Mać!
Zaczynam opadać z powrotem w ciemność, nie czuje już jej dotyku, nic nie słysząc.
Co jest do cholery?


Kiedy z powrotem wracać na 'powierzchnie' słyszę czyjąś rozmowę.
-Do sali może wchodzić tylko jedna osoba, więc gdyby ktoś wszedł któreś z nas musi się schować.-powiedziała pocierając moją rękę.
-Nie przejmuj się tym.-odpowiedział jakiś chłopak.
-Jestem Chaz.-przedstawił się
Chaz? Jaki Chaz?
Chwila, chwila.
Kathe coś wspominała, że są tu chłopaki z mojego starego gangu.
-Kate.-odpowiedziała dziewczyna
-Sorry za mojego kumpla wczoraj. Nie mieliśmy kontaktu z Justinem, dość długo ale nie miał dziewczyny od...-urwał.- Więc się trochę zdziwił.-dokończył
-Od czasów Elly. Wiem.-mruknęła dziewczyna
-Wpadnę jeszcze później, jeśli nie będzie Ci to przeszkadzać.-powiedział.
-Jasne, przyjdź.-odpowiedziała
-Tak w ogóle zapomniałam Ci powiedzieć, że miałam taką małą konfrontacje z Elly w galerii handlowej. Uderzyłam ją w twarz, no ale powiedziała, że Cię zostawi w spokoju i że mam sobie Ciebie wziąć, więc odpowiedziałam że właśnie tak zrobię.Ale musisz do mnie wrócić. Żebym mogła cieszyć się tobą dalej. Bywasz dupkiem Bieber, ale za nic w świecie nikomu bym Cię nie oddała. Mój Dupek.-cholera, ona mówi do mnie.
I znowu opadam... I Ciemność, Cisza!

Kiedy po raz kolejny się wynurzam, znowu słyszę rozmowę.
-Co oglądasz?-zapytał damski głos. Nicol?
-Justina.-odpowiedziała Kathe
Po chwili usłyszałem cichy chichot.
-Musi do mnie wrócić.-mruknęła Kathe.
-Justin jest silny. Szalejecie za sobą. Jestem pewna, że nudno byłoby mu bez Ciebie.
Oczywiście że wrócę!
-Zostajesz tu na noc?-zapytała Nicol
-Tak. No chyba nie myślisz, że pojadę do domu.
-Okay, rozumiem. Też bym tu siedziała gdyby leżał tu Matt.Gdybyś czegoś potrzebowała będę na korytarzu.
Nie usłyszałem już odpowiedzi bo znowu ta cholerna ciemność. Tak jakbym tracił przytomność, mimo, że jestem nieprzytomny.

Kiedy z powrotem się 'budzę' nie czuje nic, nie słyszę.
Na pewno już za długo tutaj leże nie przytomny.
Chce zobaczyć co się dzieje.
Staram się poruszyć, nogami, rękoma, głową, czym kol wiek, ale nic z tego.
Wkładam w to całą swoją siłę, a jedyne co udaje mi się zrobić to ruszyć palcem, tak przynajmniej mi się wydaje, ponieważ poczułem pod nim kawałem...materiału?
A potem upadam, naprawdę głęboko i tym razem coś widzę.
Las?
Idę dróżką i docieram nad drewniany most?
Cholera! To miejsce w którym byłem razem z Kathe parę dni temu? Miesięcy? Nie mam pojęcia ile czasu jestem nieprzytomny.
Ale droga, tutaj jest jakaś inna.
Staje na moście i w odbiciu widzę siebie a obok mnie stoi... Babcia?
-Cześć, skarbie.-uśmiechneła się do mnie.
Pamiętam, że kiedy byłem mały to ona się mną opiekowała. Czułem się jakby rodzicom na mnie nie zależało, to ona się ze mną bawiła i spędzała czas.
Umarła kiedy miałem, może około 10 lat.
Byłem załamany, i od tej pory byłem kompletnie sam.
Rodzice mieli mnie głęboko w dupie nie obchodziło ich co się ze mną dzieje.
W wieku 16 lat dołączyłem do The Jokers.
Kiedy ojciec się o tym dowiedział, powiedział że nie chce mieć syna kryminalisty i nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Jednym zdaniem. Wypierdolili mnie z domu.
Od tamtej pory radziłem sobie całkiem dobrze, dzięki chłopakom.
Z rodzicami nie miałem kontaktu po dziś dzień.
Jesteście ciekawi co na to wszystko moja mama?
No cóż, ona stanęła po stronie ojca.
Nie odezwała się nawet słowem.
-Babcia?-zapytałem, nadal nie wierząc w to co widzę.
-Tak, kochanie.
-Ale jak?-zmarszczyłem brwi
Babcia olała kompletnie moje wcześniejsze pytanie.
-Radzisz sobie sam w życiu. Ale teraz masz kogoś dla kogo znaczysz strasznie dużo, kogoś kto jest w stanie oddać za Ciebie życie. Musisz wrócić na górę. Musisz wrócić do tej ślicznej dziewczyny.-uśmiechneła się.
-Ale jak wrócić? Nigdzie nie odszedłem.
-Skarbie, tam do góry... reanimują Cię. Umarłeś, ale musisz tak wrócić.
Moja szczęka prawie że zetknęła się z ziemią.
Ale jak to kurwa umarłem?
-Cofnij się tak skąd przyszedłeś, a sam wrócisz. Kocham cię, Justin. Nie przejmuj się rodzicami. Masz teraz kogoś kto Cię bardzo kocha, a ty kochasz ją. Potrzebujesz jej. Jesteś silnym, młodym, bystrym chłopakiem. Poradzisz sobie. A teraz wracaj. Kiedyś na pewno się jeszcze spodkami, ale nie teraz, nie przez najbliższe kilkanaście lat ale wrócisz do mnie z powodu starości, a nie z powodu postrzału. Uważaj na siebie, kochanie.-powiedziała i zniknęła.
Stałem parę minut, próbując zrozumieć, co się właściwie stało, po chwili zacząłem cofać się do tyłu i biegiem ruszyłem w stronę z której przyszedłem.
Poczułem prąd przechodzący przez całą moją klatkę piersiową.
-Mamy go!-zawołał męski głos
-Świetnie. Nowa kroplówka wzmacniająca.-oznajmił ktoś inny i po raz kolejny opadłem w ciemność.

Kiedy z powrotem wróciłem, czułem małą dłoń, oplatającą moją.
-Nigdy, przenigdy mnie tak nie strasz. Nigdy! Miałam wrażenie, że tam umieram. Jeszcze nigdy się tak nie bałam. Odzyskaj siły i wróć do mnie. Na razie jesteś osłabiony i sam wiesz jak to się kończy i dla Ciebie i dla mnie.-ucałowała moją dłoń.
Zmarszczyłem brwi dobrze wiedząc, że po moim ciele nie mam liczyć na żadną reakcje.
Nie mam pojęcia o czym ona mówi!
Mam nadzieje, że nie zrobiła nic głupiego.
Tak cholernie, chce ją zobaczyć, ale nie mogę.
Nie mam pojęcia jak długo to wszystko jeszcze potrwa.
-Kocham Cię, tak bardzo Cię kocham.-usłyszałem jeszcze cichy głos i płacz.
Cholera, nie płacz!
I Ciemność.


____________________________________
Dzisiaj taki krótki, ale chciałam zakończyć ten rozdział z perspektywy Justina.
Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale na pewno szybciej niż ten. :)
Dziękuje za prawie 60 tysięcy wyświetleń. Jesteście GENIALNI!
KONTAKT:
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx



CZYTASZ  = KOMENTUJESZ!!

13 komentarzy:

  1. Szkoda, że taki krótki, ale nadal fenomenalny. Ciesze się jak głupia ze nie odszedł. Teraz musi się tylko obudzić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny z resztą tak jak każde poprzednie!!! Czekam na nastepny i mam nadzieje ze bedzie dłuższy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda ze tak krotko...ale super,czekam nn, mam nadzieje ze bedzie szybciej

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny ! Zresztą jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  5. fakt trochę krótki ale to nic :D świetny jak zawsze <3 szybko napisz nexta i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  6. jak zawsze cudowny !!

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski rozdział już nie moge się doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejuu niech ona nie placze :(
    Swietny rozdzial :)
    Czekam na next <3
    /Wiki

    OdpowiedzUsuń
  9. Justin ma żyć ! Rozdział genialnie i czekam na nn !

    OdpowiedzUsuń