niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 33: Zwariowałeś?

+18 (czytasz na własną odpowiedzialność)

Kathe POV'

* Tydzień później *
Justin 2 dni temu wyszedł ze szpitala, a dzień później po swoim wypisie, załatwiał już z chłopakami swoje sprawy.
Mimo, że mówiłam mu iż powinien się oszczędzać on twierdzi, że czuje się świetnie i wszystko jest ok.
Rodzice wreszcie kupili mi samochód i to jest ten ich 'prezent rekompensujący'.
Mój telefon na wyspie kuchennej za wibrował.
Wytarłam mokre ręce w ściereczkę i podeszłam do telefonu.
Odblokowałam go a na wyświetlaczu ukazała się wiadomość od mojego upartego chłopaka.

Od: Justin
Możesz do mnie wpaść? X

Zmarszczyłam brwi, i wystukałam odpowiedz.

Do: Justin
Teraz?

Nie musiałam długo czekać na odpowiedz.

Od: Justin
Tak Teraz. ;)
Drzwi będą otwarte. X

Odpisałam tylko krótkie 'okay' i wyszłam z kuchni zabierając ze sobą telefon.
Założyłam na nogi buty i chwyciłam klucze, zamykając za sobą drzwi.
Przeszłam szybko przez ulicę i weszłam bez pukania do domu Justina.
-Jestem!-krzyknęłam ale nie dostałam żadnej odpowiedzi.
Rozejrzałam się,ale nic nie zauważyłam.
W mojej głowie, zaczęły tworzyć się różne scenariusze.
A co jeśli coś mu się stało? W końcu nie dawno wyszedł ze szpitala.
-Justin!-krzyknęłam jeszcze raz i miałam wchodzić już po schodach na górę kiedy czyjaś ręką zacisnęła się na moim ramieniu i zostałam obrócona przodem do chłopaka.
-Zwariowałeś? Chcesz, żeby dostałą zawału?-zmrużyłam oczy.-Myślałam, że coś ci się stało, a ty mnie tu jeszcze straszysz.-syknęłam.
Bez żadnych ostrzeżeń, wpił się mocno w moje wargi.
Oddałam każdy pocałunek.
Odsunął się po chwili i uśmiechnął.
-Za dużo mówisz, skarbie. Chodź.-zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę na tył domu do ogrodu.-Poczekaj. -zatrzymał się parę kroków przed drzwiami tarasowymi.-Zamknij oczy.-uśmiechnął się.
Spojrzałam na niego zmieszana.
-Ufasz mi?-zapytał
-Oczywiście, że tak.-opowiedziałam bez zastanowienia.
-W takim razie, zamknij oczy.-uśmiechnął się.
Westchnęłam, ale zamknęłam oczy.
-Grzeczna dziewczynka.-pocałował mnie w czoło.-Nie otwieraj, puki ci nie powiem. Rozumiesz?-zapytał
-Tak.-odpowiedziałam i oblizałam zaschnięte wargi.
Złapał mnie za dłoń i stanął za mną, obejmując mnie drugą ręką w tali, tak abym się nie wywróciła.
Czułam pod nogami, jak powierzchnia zaczyna się zmieniać.
Z twardych paneli, weszliśmy na coś dość miękkiego, co mogło być trawą.
-Otwórz.-mruknął mi do ucha i przygryzł jego płatek.
Otworzyłam powoli powieki i stanęłam jak słup.
Przede mną na środku ogrodu stał niewielki stół z jedzeniem oraz krzesła.
Ogród był oświetlony lampkami, co dawało idealny efekt, ponieważ na dworze robiło się coraz ciemniej.
Przed stołem były rozsypane płatki róż.
-Wow! Sam to przygotowałeś?-zapytałam i obróciłam się w jego ramionach, tak aby stanąć z nim twarzą w twarz.
-Wątpisz w moje zdolności?-udał urażonego
-Nie skąd.... Po prostu... kto by pomyślał, że Justin Bieber potrafi był... romantyczny.-zachichotałam
-A jednak.-zaśmiał się.-Podoba Ci się?-uśmiechnął się niewinnie.
-Bardzo.-odpowiedziałam i pocałowałam go w usta.
-Chodźmy jeść, bo stygnie.-złapał mnie za rękę i puścił ją dopiero przy stoliku, aby odsunąć mi krzesło.
-Dziękuje.-zachichotałam.
-Proszę.-uśmiechnął się szeroko i usiadł na swoim miejscu.-Wina?-zapytał
-Poproszę.-uśmiechnęłam się


-Justin?-zapytałam przełykając ostatni kęs ryby.
-hmm?-podniósł na mnie wzrok.
-Z jakiej to okazji?-uśmiechnęłam się lekko.
Chłopak oblizał usta.
-Skończyłaś?-zapytała patrząc na mój talerz.
-Tak.-odpowiedziałam
-To dobrze.-podniósł się ze swojego miejsca i podszedł do mnie.-Planowałem, aby ten dzień wyglądał inaczej, ale sprawy potoczyły się tak jak potoczyły.-uśmiechnął się lekko i wyjął z kieszeni pudełeczko.
-Wszystkiego Najlepszego z Okazji 18 urodzin, skarbie.-podał mi pudełeczko.
Chwyciłam je i otworzyłam.
W środku znajdował się złoty wisiorek z zawieszką serduszka a na nim wygrawerowane literki K i J splecione ze sobą.
-Justin to jest...śliczne.-wstałam z krzesła i przytuliłam się do niego mocno.
-Wszystko co najlepsze dla mojej księżniczki.-pocałował mnie w głowę.-Pomogę ci to założyć.-wyjął naszyjnik z mojej dłoni i odsunął się zgarniając włosy z mojego karku.
Zapiął naszyjnik i zaraz potem wpił się mocno w moje wargi.
Kiedy tylko nasze wargi się połączyły w moim ciele wybuchło... pożądanie?
Oddawałam każdy pocałunek z tą samą żarliwością
Justin złapał moje pośladki i podniósł mnie do góry.
Oplotłam go nogami wokół bioder.
Chłopak zacząć stawać powolne kroki w kierunku domu, nie przestając mnie całować.
Po woli "wczołgaliśmy" się po schodach do góry a kiedy znaleźliśmy się w jego pokoju, rzucił mną o łóżko.
Zaczął całował mnie po szyj i zjeżdżał z pocałunkami coraz niżej, a kiedy natrafił na przeszkodę w postaci mojej bluzki, chwycił za jej brzegi i zdjął przez moją głowę.
Chwyciłam jego T-shirt i również go zdjęłam.
Kiedy jego palce powędrowały do guzika moich spodni w mojej głowie pojawiło się coś w rodzaju przypomnienia.
-Justin...nie.-odsunęłam się lekko.
-Co się stało?-zapytał i podrapał się po karku zdezorientowany.
-Byłeś postrzelony, nie dawno wypuścili cię ze szpitala.-mruknęłam.
-Uwierz, kochanie czuje się dobrze. Bardzo Dobrze. Nie zrobisz mi krzywdy, jeśli o to ci chodzi.-zaczął ponownie całować moją szyje.
-Ale...
-Jest dobrze... ciii.-uciszył mnie mocnym pocałunkiem w usta i zjechał ponownie swoimi palcami do guzika moich spodni ale tym razem nie zatrzymałam go.
Zdjął powoli moje spodnie, a ja zrobiłam to samo z jego zsuwając je piętami z jego pośladków.
Zjechał pocałunkami do miseczki stanika, i lekko ją odgiął.
Moje plecy wygięły się w łuk kiedy jego usta zacisnęły się na brodawce.
Wciągnęłam głośno powietrze, a moje gardło co chwile opuszczały ciche jęki.
Odsunął się na chwilę i zdjął całkowicie swoje spodnie, buty oraz skarpetki po czym powrócił do wcześniejszej czynności.
Wsunął lewą dłoń pod moje plecy i rozpiął stanik i rzucił go zaraz obok swoich spodni.
Poświęcił tyle samo uwagi drugiej piersi i leciutko ją przygryzł nie przestając ssać a z mojego gardła wydobył się głośny jęk.
-Jęcz, kochanie chce cię słyszeć.-mruknął i zjechał pocałunkami jeszcze niżej.
Zsunął kciukami moje majtki i rzucił je gdzieś w kąt pokoju.
Rozsunął lekko moje nogi i zanim mój mózg zdążył zarejestrować co się dzieje, Justin uklęknął pomiędzy moimi nogami i zaczął całować,ssać i lizać moją łechtaczkę.
-Justin...-westchnęłam i zacisnęłam ręce na brzegach łóżka.
Wsunął po woli we mnie dwa palce i zaczął poruszać nimi dalej nie przestając robić tego co robił wcześniej.
-Bożeee.-mruknęłam i wygięłam plecy w łuk kiedy czułam, że jestem blisko.
-Wystarczy Justin, skarbie-mruknął w moją łechtaczkę i zaprzestał swoich czynności.
Zdjął swoje bokserki i uwolnił swoją męskość.
Odsunął się i podniósł aby ponownie złączyć nasze usta.
Skorzystałam z okazji i obróciłam nas tak, że teraz ja byłam nad nim.
Czas się przełamać... On robi to co mi robi, więc ja też mogę spróbować.
Złapałam jego męskość w rękę i zaczęłam nią poruszać w górę i w dół.
Justin syknął i przymknął oczy.
Raz się żyje.
Nachyliłam się i wzięłam go do ust.
Przesuwałam językiem po czubku i wzięłam go głębiej.
-Kurwa.-jęknął i wybuchnął biodra w moją stronę, wpychając go jeszcze głębiej.
Wycofałam się i ponownie wzięłam go do buzi nie przestając używać przy tym języka.
-Ja pierdole.-wymruczał
Zaczęłam poruszać buzią szybciej, co jakiś czas go wyjmując.
-Skarbie, zaraz...-chciał mnie odsunąć ale go powstrzymałam.
Odsłoniłam leciutko zęby i przejechałam nimi po nim co doprowadziło go do obłędu.
-O kurwa mać.-szepnął i poczułam słonawą substancje w mojej buzi.
Połknęłam ją i odsunęłam się od Justina.
-To...to było, wow.-mruknął.-Robiłaś to już kiedyś?-zapytał i ponownie znalazł się nade mną.
-Nie.-odpowiedziałam nie pewnie.
-To dobrze. Byłaś nie samowita, nigdy nie powiedział bym że to twój pierwszy raz. -uśmiechnął się łobuzersko i przyssał się do moich ust.
Otarł się o moją kobiecość a z naszych gardeł wydobyły się pomruki zadowolenia.
Sięgnęłam po jego przyjaciela ręką, nadal nie przestając całować Justina.
Zaczęłam poruszać powoli ręką na wciąż jego twardym przyjacielu.
Nawet nie wiem skąd dzisiaj u mnie ta śmiałość.
Justin wyjął z szafki małą kwadratową paczuszkę i zwinnie ją otworzył.
Założył prezerwatywę.
-Opleć mnie nogami, mała.-mruknął mi do ucha a ja zrobiłam to o co mnie prosił.
Wszedł we mnie powoli.
Jęknęłam i wypchnęłam biodra w jego stronę.
Zaczął poruszać się coraz szybciej, całując przy tym moją szyję i piersi a ja wplątałam palce w jego włosy lekko za nie ciągnąc.
-Tak cholernie Cię kocham.-wymruczał a ja mogłam usłyszeć jego szybki urywany oddech tuż przy moim uchu.
-Ja Ciebie też.-przygryzłam wargę i wbiłam paznokcie w jego łopatki kiedy przyśpieszył jeszcze bardziej od czasu do czasu wykonując biodrami kuliste ruchy.
-Justin.-westchnęłam i przymknęłam oczy.
Pocałował mnie mocno, nadal nie zaprzestając swoich ruchów.
Mięśnie w moim podbrzuszu zacisnęły się a z mojego gardła wydobył się głośny jęk a zaraz potem wykrzyczane imię mojego chłopaka.
-Kathe, kurwa mać.-syknął i przygryzł skórę na mojej szyj i doszedł zaraz po mnie.
Opadł na mnie i wtulił głowę w moją szyję.
Leżeliśmy tak chwilę, starając się unormować nasze oddechy.
To było... aż brak mi słów.
Justin wysunął się ze mnie powoli i wyrzucił zużytą prezerwatywę.
Przykrył nas kołdrą i mocno przytulił mnie do swojego torsu.
-Proszę nie zostawiaj mnie, nigdy.-wymruczał w moje włosy i pocałował moją głowę.
-Nie zostawię, za bardzo Cię kocham.-pocałowałam jego pierś i oparłam na niej policzek wtulając się mocno w mojego cudownego chłopaka.



__________________________________
SIEMKA :)
  Dzisiaj trochę Jathe i Kustina :) Dziwnie to brzmi ;)
  Proszę komentujcie rozdziały, bo to ma się ni jak w porównaniu do wyświetleń. 
Może być to coś banalnego, byle byście komentowali. Wtedy wiem, czy rozdział wam się podoba czy też nie i oczywiście ile osób to wszystko w ogóle czyta.
Macie wpływ na to kiedy pojawia się następny rozdział. 
DO NASTĘPNEGO


DRUGIE FF: ONE LIFE
Kontakt:
TWITTER: @allyourbabyx
ASK:FM @allyoursbabyx


CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ !

niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział 32: Skurwiel...

Kathe POV'
Właśnie przechodziłam przez drzwi szpitalne, ponieważ wczoraj wieczorem zostałam zmuszona do wrócenia do domu.
Po pierwsze Justin, praktycznie wygonił mnie siłą, mówiąc, że wreszcie muszę odpocząć i wyspać się w normalnym łóżku i wziąć prawdziwy prysznic, tak żebym chodź trochę się zrelaksowała.
Mimo, że się obudził, ja nadal byłam spięta.
Po Drugie: Moi rodzice wczoraj wrócili do domu i dzwonili do mnie jakieś pięć razy, pytając dlaczego nie ma mnie w domu, więc musiałam wrócić. Ale gdyby nie namowy Justina, jestem przekonana, że wymyśliła bym coś i została w szpitalu.
Wjechałam windą na 7 piętro i wyjęłam z torby fartuch podchodząc do drzwi sali 79.
Na mojej twarzy pojawił się wcale nie mały szok, kiedy zostałam pustą salę.
-Przepraszam.-zatrzymałam pielęgniarkę, która akurat przechodziła.
-Słucham?-podniosła brwi wyczekująco.
-Gdzie jest pacjent, który leżał w sali 79, Justin Bieber?-zapytałam
-Został przeniesiony o piętro niżej. Nie wiem do której dokładnie sali, musi zapytać pani kogoś stamtąd.
-Rozumiem, dziękuje.-odpowiedziałam i wyszłam z oddziału, wsiadając z powrotem do windy.
Kiedy wysiadłam, schowałam fartuch do torby, kiedy tylko zorientowałam się że ludzie tutaj poruszają się bez nich.
Uśmiechnęłam się, zdając sobie sprawę, że skoro leży tutaj Justin musi być z nim coraz lepiej i powoli wraca do zdrowia.
-W której sali, leży Justin Bieber?-zapytałam pielęgniarki za biurkiem.
Kobieta spojrzała na mnie kątem oka i wystukała coś w komputerze.
-Sala 69.-mruknęła na odczepne.
Odeszłam chichocząc pod nosem.
Przydzielili mu sale z interesującym numerem.-pomyślałam
Weszłam do sali i uśmiechnęłam się kiedy zauważyłam Justina leżacego na łóżku i oglądającego coś w telewizji.
-Hej.-uśmiechnęłam się i pocałowałam go w czoło.
-Nie takiego przywitania, się spodziewałem.-mruknął niezadowolony i wpił się w moje usta.
Oddałam każdy pocałunek, a kiedy już się od siebie oderwaliśmy usiadłam na krześle obok łóżka.
Rozejrzałam się po sali i zauważyłam, że ta różniła się od tamtej do góry.
Ta miała telewizor, i kanapę znajdującą się przed łóżkiem na przeciwko telewizora.
-Jak się czujesz?-zapytałam i uśmiechnęłam się lekko
-Dobrze.-wzruszył ramionami
Drzwi od sali otworzyły się ukazując młodą pielęgniarkę.
Dziewczyna mogła mieć około 24 lat nie więcej.
Pielęgniarka, weszła do sali i uśmiechnęła się słodko do Justina.
Zmarszczyłam brwi.
-Jak się Pan czuje Panie Bieber?-zamrugała parę razy
-Ok.-mruknął
-W razie gdyby czegoś pan potrzebował, wystarczy zawołać. Zawsze z chęcią pomogę.-uśmiechnęła się i mrugnęła do niego okiem.
Co to do cholery ma być?
-Nie przeszkadzam Pani?-warknęłam
Kobieta obróciła się w moją stronę z sztucznym uśmiechem.
-Nie, już wychodzę. Do zobaczenia, Panie Bieber.-uśmiechnęła się do niego jeszcze raz.
Wciągnęłam głośno powietrze do płuc i popatrzyłam na nią złowrogo.
Kochaniutka, ten tutaj jest zajęty.-pomyślałam
Spojrzała jeszcze raz na Justina i wyszła.
-Zdzira.-mruknęłam pod nosem i obróciłam się w stronę Justina, który uśmiechał się zadowolony.-Co?-mruknęłam
-Jesteś zazdrosna, skarbie?-zapytał nadal się uśmiechając.
-Nie.-prychnęłam i przewróciłam oczami.
-Na pewno? Bo jestem pewny, że zabijałaś tą pielęgniarkę wzrokiem, jeszcze sekundę temu.-uśmiechnął się szeroko
-Nie prawda.
-Prawda.
-Nie
-Tak
-Nie
-Tak
-Nie
-Cokolwiek pomoże ci zasnąć, skarbie. -zaśmiał się
-Nawet jeśli, to mam o co.-mruknęłam
-Czyli przyznajesz, że jesteś o mnie zazdrosna?-zapytał
-Niech Ci będzie.-przewróciłam oczami.
-A czy dałem ci kiedykolwiek powód do tego?-chwycił moją dłoń.
-yyy...nie.
-No właśnie.-mrugnął okiem
Po sali rozniósł się dźwięk mojego telefonu.
Westchnęłam i wyjęłam telefon z torby.
-Halo.-odebrałam nie patrząc na wyświetlacz
-Hej. Gdzie jest Justin? Nie ma go w sali 79.-w słuchawce rozniósł się głos mojej przyjaciółki.
-Tak, wiem. Jest na 6 piętrze. Sala 69.-uśmiechnęłam się patrząc na Justina a już po chwili w słuchawce rozniósł się głośny śmiech przyjaciółki.
-69?-zapytała chichocząc.
-Dokładnie tak.
-Ciekawe. Do zobaczenia za chwilę.-zaśmiała się jeszcze raz i rozłączyła.
-Będziesz miał gości.-uśmiechnęłam się i wstałam z krzesła aby odłożyć torbę którą miałam ze sobą, gdzieś na bok.
Chciałam usiąść z powrotem na krześle, ale Justin pociągnął mnie na łóżko.
-Chodź tu.-uśmiechnął się łobuzersko i przyciągnął mnie blisko siebie.
Ułożyłam się delikatnie na łóżku i zaczęłam bawić się jego palcami.
-Kocham Cię.-powiedziałam odwracając twarz ku jego.
-Ja Ciebie też.-złożył szybki pocałunek na moich ustach i odsunął się.
-Dobry, ludzie!-krzyknął Luke i wszedł do sali a za nim reszta.
-Kurwa, stary nie drzyj się tak.-syknął Justin
-Sorry.-zaśmiał się i podniósł ręce w geście obronnym.
-Umieścili cię w tej sali z jakiś konkretnych obserwacji, Bieber?-zaśmiał się Matt a reszta mu zawtórowała
-No jasne. Z powodu obserwacji moich dolnych części ciała.-zaśmiał się a ja prychnęłam -Coś nie tak skarbie? Jakoś wcześniej nie narzekałaś.-powiedział a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Justin!-skarciłam go i zakryłam twarz włosami, pewna że właśnie jestem cała czerwona.
-Nie chowaj się, księżniczko.-mruknął mi do ucha
-Jesteście słodcy.-zapiszczała Lilly, a Nicol pokiwała głową.
-Nie że coś Bieber, ale mecz jest za chwilę. Gra Toronto.-stwierdził Scott
-Na co czekasz, trzymaj.-Justin rzucił pilotem w jego stronę, a on w ostatniej chwili go złapał.
Przełączyli na jakiś kanał i usiedli na kanapie przed łóżkiem.
Matt wciągnął na kolana Nicol a Danny Lilly.
Wstałam na chwilę z łóżka i schyliłam się do torby aby schować telefon, który nadal znajdował się w mojej ręce.
-Kurwa Mać.-jęknął Justin a ja obróciłam się szybko, aby zobaczyć co się dzieje.
Reszta przed kanapą, również obróciła się i popatrzyła na Justina a potem na mnie.
-Oglądacie, jest ok.-powiedział Justin i wciągnął głośno powietrze do płuc.
Zmarszczyłam brwi, przyglądając mu się dokładnie.
Prawą nogę miał podgiętą w kolanie, a dolna warga była przygryzana przez zęby.
-Co się stało?-zapytałam kładąc się po woli obok niego.
Justin wyprostował nogi a pod kołdrą było widać sporych rozmiarów wybrzuszenie.
Wybuchłam głośnym śmiechem, a grupka na kanapie ponownie obróciła się w naszą stronę.
Justin z powrotem podgiął nogę aby nikt nie widział jego 'problemu'.
-To nie jesz śmieszne, Kathe.-mruknął mi do ucha i przygryzł jego płatek, przez co od razu umilkłam, kiedy jego ruch odbił się gdzieś głęboko we mnie.-Tak na mnie działasz. Po prostu nie schylaj się w ten sposób, kiedy jestem w szpitalu i nic nie mogę z tym zrobić.-mruknął i wsunął rękę pod moją bluzkę kierując się w stronę prawej piersi.
-Justin...-westchnęłam, próbując go jakoś powstrzymać, ale zabrzmiało to bardziej jak bym tego potrzebowała.
Cholera, nie oszukujmy się, tęskniłam za jego dotykiem. Za nim całym.
-Nawet sobie nie wyobrażasz, co bym z tobą zrobił, gdyby nie było tu tych idiotów i nie znajdowalibyśmy się tu gdzie się znajdujemy.-musnął moją szyję, swoimi wargami.
A ja wciągnęłam powietrze do płuc.
Ścisnął moją pierś i zaczął całować mnie po szyj.
-Przestań...-mruknęłam i poruszyłam się próbując wydostać się z jego uścisku, przez co otarłam się o jego 'przyjaciela'.
Jęknął mi prosto do ucha a ja przygryzłam wargę.
-Nie jesteśmy sami.-powiedziałam cicho.
-Wiem, skarbie, wiem.-przygryzł skórę na mojej szyj i zaczął ją ssać i całować.
Zacisnęłam mocno powieki i wargi, starając się aby żaden niechciany jedno znaczny odgłos nie wydobył się z mojego gardła.
Po chwili odsunął się ode mnie a ja otworzyłam oczy.
Justin uśmiechnął się do mnie szeroko i oblizał wargi.
Przełknęłam głośno ślinę i złożyłam mały pocałunek na jego pełnych, malinowych wargach.
Oparłam głowę o jego ramię, a on pocałował mnie w czubek głowy.


Leżałam i przyglądałam się meczowi koszykówki, który właśnie leciał w telewizji.
Od czasu do czasu wybuchaliśmy z dziewczynami głośnym śmiechem kiedy chłopaki buczeli nie zadowoleni i klneli pod nosem albo piszczeli i krzyczeli zadowoleni jak tylko Toronto zdobywali punkty.
-Co to do cholery ma być?!-krzyknął Ryan, kiedy jeden z zawodników Toronto został popchnięty przez przeciwnika.
-Skurwiel.-syknął Justin.
Wciągnęłam wargi do środka powstrzymując się od śmiechu.
-Prawidłowo, ukarać skurwiela!-krzyknął Justin kiedy sędzia pokazał coś graczowi.
Oparłam głowę o poduszkę za mną i wpatrzyłam się w sufit.
Przymknęłam oczy i od razu przed nimi ukazał mi się obraz Justina leżącego w szpitalu po operacji.
Pokręciłam głową i otworzyłam oczy.
Nie wyobrażam sobie swojego życia, jeśli coś by mu się stało.
Wtuliłam się w zagięcie po między jego ramieniem a szyją.
-Co się stało?-mruknął i potarł pocieszająco moje plecy.
-Nic.-mruknęłam i pocałowałam go w szyje.
Chłopak westchnął cicho, pocałował mnie w głowę i przytulając mnie bardziej, wrócił do oglądania telewizji.


_________________________________________________________
Cześć :)
Mam nadzieje, że rozdział wam się spodoba :)
Pamiętajcie aby pozostawić po sobie jakiś ślad w postaci komentarza :)
Blog przekroczył 70 tysięcy wyświetleń. 
Pamiętajcie, że macie wpływ na to kiedy pojawiają się rozdziały. 
To zależy od pozostawionych komentarzach i ich ilość i. :))) 
Trzeba was jakoś zachęcić do komentowania :)
DRUGIE FF: ONE LIFE
Kontakt:
TWITTER: @allyourbabyx
ASK:FM @allyoursbabyx
 #PerfectTogether :)))

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ !




poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 31: Tęskniłem za tym

Kathe POV'

Odblokowałam go i faktycznie... była wiadomość.
Bateria była coraz słabsza, więc dobrze, że mam tutaj ładowarkę od swojego iPhona.
Kliknęłam na ikonkę wiadomości i zamarłam.

Od: NIEZNANY
Zniszczę cię skurwielu.
Prędzej czy później.
Zabawmy się Bieber.
Do zobaczenia, wkrótce.

Wpatrywałam się w treść wiadomości. Przeczytałam ją nie mam pojęcia ile razy, aż w końcu dotarło do mnie, że ktoś mu grozi.
Jestem świadoma tego, że Justin ma wrogów i że chcą mu zrobić krzywdę i domyślam się, że ta wiadomość może być od tego kto go postrzelił.
Chciałam odpowiedzieć na wiadomość, ale powstrzymałam się.
To telefon Justina, i jeśli wysłałabym wiadomość, ten ktoś myślałby że to on, a poza tym jestem pewna, że Justinowi nie spodobało by się to.
Schowałam torbę, którą wyjęłam z powrotem do szafki i położyłam dłoń na ręce Justina wpatrując się w zablokowany telefon.
Powiedzieć o wiadomości chłopakom, czy nie?
Nie mam pojęcia....
Tak bardzo chce, żeby Justin się obudził.
Wstałam z krzesła i wyjęłam z torby, którą tu miałam ładowarkę.
Podłączyłam telefon Justina niedaleko kanapy na której śpię i wróciłam na krzesło.
-Nie mam pojęcia czy powinnam im powiedzieć, że ktoś ci grozi. Ale coś mi mówi, że jednak powinnam, ale nie chce żebyś był zły jeśli się o tym dowiesz. Kocham Cię.-wyszeptałam ostatnie dwa słowa i nachyliłam się nad nim a następnie pocałowałam w policzek.
Wstałam z krzesła i zabrałam z torby potrzebne rzeczy, szybko wyszłam z sali i weszłam do toalety znajdującej się przed wejściem na oddział.

Wróciłam na sale, na której leżał Justin najszybciej jak tylko mogłam.
Po ostatniej sytuacji, boję się zostawić go nawet na sekundę, ale nie kiedy muszę na chwile wyjść, i boję się wtedy, że jeśli wrócę do niego zobaczę jak go ponownie reanimują.
-Dobranoc, kochanie.-pocałowałam go w czoło i zamknęłam drzwi od sali.
Torbę odłożyłam na wcześniejsze miejsce czyli za kanapę i położyłam się przykrywając kocem.
Przymknęłam powieki, i odpłynęłam.


Otworzyłam zdezorientowana oczy i spojrzałam w stronę okna.
Na dworze było ciemno, co oznaczało, że jest środek nocy.
Kiedy usłyszałam szybsze pikanie maszyny a po chwili jej normalne tępo, zorientowałam się, że właśnie to mnie obudziło.
Wstałam szybko z kanapy, potykając się o koc, który poplątał się między moimi nogami.
Podeszłam szybko do łóżka i zauważyłam, że głowa Justina leży inaczej niż zanim się kładłam co oznaczało, że znowu się poruszył.
Chwyciłam jego dłoń i usiadłam na krześle obok łóżka.
Nie było jak na razie nic podejrzanego w dźwiękach które wydawała maszyna, więc siedziałam spokojnie.
Oparłam głowę o brzeg łóżka, i zasnęłam ponownie, trzymając jego dłoń.


Poczułam rękę gładzącą mnie po włosach, otworzyłam oczy i podniosłam do góry głowę.
-Cześć.-usłyszałam cichy zachrypnięty głos.
-Cze...cześć.-zakryłam ręką usta kiedy zorientowałam się że przede mną leży Justin... przebudzony Justin.
-O Mój Boże, obudziłeś się!-krzyknęłam i zerwałam się z łóżka wybiegając na korytarz.
Na korytarzu i na dworze było jeszcze ciemno więc mogła być 3, 4 w nocy.
-Obudził się, obudził!-krzyknęłam kiedy zobaczyłam pielęgniarkę siedzącą za biurkiem a łzy zaczęły płynąć po moich policzkach
-Zaraz zawiadomię lekarza.-powiedziała i wstała a ja pobiegłam w stronę sali w ostatniej chwili zatrzymując się i nie uderzając w drzwi.
Justin zachichotał, ale od razu zamilkł krzywiąc się i łapiąc za klatkę piersiową.
Podeszłam do łóżka i usiadłam na krześle, a z moich oczu uparcie płynęły łzy.
-Hej, czemu płaczesz?-zapytał cicho.
-To łzy szczęścia.Obudziłeś się, nareszcie.
-Ile był...
-Cii, nic nie mów puki nie zbada cię lekarz. 4 dni.-przerwałam mu i uśmiechnęłam się lekko.
Złapałam jego dłoń w swoją i pocałowałam a on uśmiechnął się.
Tak dobrze widzieć ten uśmiech.
Do sali wszedł lekarz a ja wstałam i odsunęłam się robiąc mu przejście, zaczął go badać a ja w tym czasie wyciągnęłam telefon z kieszeni i z wielkim uśmiechem wysłałam kilka wiadomości.

Do: NICOL | LILLY | MATT | RYAN | SCOTT | LUKE | DANNY|
Obudził się :) Możecie przyjechać rano, wszystko jest okay :)

Wysłałam wiadomości i schowałam telefon do kieszeni.
-Wszystko Dobrze?-zapytałam lekarza
-Wygląda na to, że tak. Pan Bieber dość szybko wraca do zdrowia. Rano powtórzymy badania. Mimo wszystko musi odpoczywać, aby odzyskać całkowicie siły. Miłej Nocy.-pożegnał się i wyszedł
Odetchnęłam z ulgą.
-Wracasz do domu?-wychrypiał.
Spojrzałam na niego i prychnęłam.
-Oczywiście, że nie.-usiadłam obok niego.
-Byłaś tu cały czas?
Kiwnęłam głową. Chłopak uśmiechnął się i złapał mnie za rękę.
-Śpi. Słyszałeś co powiedział lekarz, musisz odpoczywać.
-Słyszałem, jak czasami do mnie mówiłaś.-powiedział olewając moje wcześniejsze zdanie a moje oczy powiększyły się na jego słowa.
-Naprawdę?-zapytałam
-Tak.-wychrypiał.
-Dobrze, porozmawiamy o tym jutro. Będę tu cały czas, a teraz śpi.-uśmiechnęłam się
-A ty gdzie będziesz spać?-zapytał
-Na kapanie. Spokojnie, skarbie poradzę sobie, a teraz naprawdę idź spać.
-Śpi ze mną.-powiedział a ja pokręciłam głową.
-Dlaczego?-zmarszczył brwi.
-Nie ma mowy Justin. Dosłownie parę minut temu obudziłeś się. Jesteś po postrzale, a ja nie chce zrobić ci krzywdy.-powiedziałam pewnie.
-Nie zrobi...
-Nie i zdania nie zmienię. Nie teraz, skarbie.-przerwałam mu i pocałowałam go w czoło.-A teraz śpi, posiedzę jeszcze chwilę.-mruknełam.
Justin westchnął zrezygnowany i zamknął oczy.
Uśmiechnęłam się lekko, zdziwiona, że mnie posłuchał i nie upierał się przy swoim jak to ma w zwyczaju, ale jestem pewna, że mimo wszystko jest zmęczony i po prostu chce odpocząć.
Oparłam czoło o łóżko, cały czas trzymając jego dłoń w swojej.


Otworzyłam powoli oczy i pierwsze co zobaczyłam to biały materiał przed moimi oczyma.
Podniosłam głowę i zauważyłam, że musiałam zasnąć w nocy przy jego łóżku.
Moja dłoń nadal trzymała jego, tylko że jego była bardziej zaciśnięta na mojej.
-No nareszcie się obu...-usłyszałam głos za sobą i natychmiastowo się obróciłam uciszając Nicol i ostrzegając Ryana Matta i Scotta, Luka, Dannego, Lilly i całą resztę że mają być cicho.
-Musi odpoczywać.-wyszeptałam, starając się go nie obudzić.
-Spał 4 dni, i jest zmęczony?-zapytał Luke i zmarszczył brwi nie rozumiejąc.
-Śpiączka do nie to samo co sen Luke.-odpowiedziałam cicho.
-Chcesz coś do picia? Jedzenia?-zapytała Nicol
-Nie na razie dzięki, nie chce go obudzić.-skinęłam głową na nasze złączone dłonie.
Gdybym próbowała wyciągnąć swoją dłoń, obudził by się bo zbyt mocno ją trzyma, i to niemożliwe żebym wydostała się bez zauważenia.
-Cieszę, się że się obudził.-szepnął Ryan
-Tak, ja też.-uśmiechnęłam się i spojrzałam na śpiącego Justina.
Leżał twarzą obrócona w moją stronę, a jego usta były leciutko uchylone.


Wszyscy siedzieli na korytarzu, a ja zajmowałam nadal swoje miejsce, nie puszczając dłoni Justina.
Pocałowałam jego knykcie, a z jego gardła wydobyły się ciche pomruki.
Otworzył powoli oczy a jego wzrok padł od razu na moją twarz. Uśmiechnął się szeroko.
-Cześć.-uśmiechnęłam się i nachyliłam składając mały pocałunek na jego ustach, ale Justin przytrzymał dłonią mój kark i pogłębił pocałunek wpijając się mocniej w moje usta.
Uśmiechnęłam się nie przerywając pocałunku.
-Tęskniłem za tym.-wymruczał odsuwając się ode mnie delikatnie.
-Ja też, bardzo.-uśmiechnęłam się
-Proszę, proszę i już się nie mogą od siebie odkleić.-obróciłam się słysząc za sobą męski głos i ciche śmiechy.
-Odwal się Matt.-syknął Justin
-Ciągle tak samo złośliwy.-zaśmiał się Scott
-Zamknij się.-warknął Justin
-Spokój.-zachichotałam
-Jak się czujesz, stary?-zapytał Ryan
-Okay.-odpowiedział i wzruszył lekko ramionami.
-Dzień Dobry, Panie Bieber.-do sali weszła pielęgniarka, którą tak bardzo lubiłam.
-Dobry.-odpowiedział
Pielęgniarka podeszła do łóżka i poprawiła wenflon wkuty w jego rękę.
-Kiedy zdejmiecie mi to gówno?-zapytał
-Justin!-skarciłam go.
-No co? -zmarszczył brwi
-Boli coś Pana?-zapytała Pielęgniarka, nie zwracając uwagi na jego wcześniejsze słowa.
Kątem oka widziałam jak chłopaki, Nicol i Lilly wycofują się z pomieszczenia.
-Jest Ok. Może trochę, głowa.
-To zrozumiałe. Miał Pan wytrząs mózgu. Dostanie pan leki przeciwbólowe, bo zapewne odczuwa pan jakiś ból w klatce piersiowej.
-Da się znieść.-wzruszył ramionami.
-Dobrze, zostawiam Pana z narzeczoną. Nie opuszcza Pana nawet na chwilę.-uśmiechneła się a ja przełknęłam ślinę robiąc się czerwona jak burak.
Justin spojrzał na mnie i uśmiechnął się łobuzersko.
Gdy tylko pielęgniarka wyszła z sali, przesunął się na łóżku i poklepał miejsce obok siebie.
Pokręciłam głową, nie zgadzając się.
-Nie odpuszczę.-mruknął
-Justin...-zaczęłam ale przerwał mi
-Nie, Kate. Mówię, że nic mi się nie stanie, czuję się dobrze, więc skończcie się nade mną użalać, jasne?-warknął poirytowany.
Powoli, położyłam się obok niego, starając się go nie dotknąć i nie zrobić mu krzywdy.
-Nie gryzę.-przewrócił oczami.-Jestem twoim narzeczonym.-uśmiechnął się drwiąco.
-Musiałam coś powiedzieć, żeby mnie do Ciebie wpuścili.-mruknełam.
-Przecież, nic nie mówię.-wsunął dłoń pod moje plecy i przyciągnął mnie bliżej siebie.-Już nie mogę się doczekać jak stąd wyjdę.-przeczesał wolną dłonią włosy.
-Dlaczego?-zapytałam przekręcając się lekko i patrząc na niego.
-Nie mogę się doczekać, aż pokaże ci jak bardzo za tobą tęskniłem.-poruszył brwiami w górę i w dół, przez co się zaśmiałam.

___________________________________
No i w końcu się obudził. :)
Przepraszam, że rozdział nie pojawiał się tak długo, ale nie miałam czasu usiąść i go skończyć.
W tym tygodniu powinien pojawić się jeszcze 32.
Pamiętajcie o komentarzach, bo to znaczy dla mnie naprawdę dużo. :)
KONTAKT:
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyourbabyx

RUSZAMY Z NOWYM FF. :) JEST JUŻ PROLOG!
ZOSTAWCIE TAM PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD. ;)

 http://onelife-jbff.blogspot.com/2015/06/prolog.html

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ ! !