sobota, 26 września 2015

Rozdział 40: Tak będzie najlepiej!

Kathe POV' 

Obudziłam się rano i uśmiechnęłam lekko kiedy zobaczyłam szatyna leżącego obok mnie.
Obróciłam się na plecy i wpatrywałam w sufit.
Zmarszczyłam brwi, kiedy coś mi się przypomniało.
Jestem pewna, że nie było mnie w domu więcej niż 24 godziny, a rodzice nie siedzieli w domu, czekając na mnie jak to w zwyczaju mieli kiedy nie zjawiałam się na noc w domu i nie było ze mną kontaktu, no chyba że powiedziałam gdzie jestem wtedy zajmowali się swoją pracą.
Ale przecież nie dzwoniłam do nich.
Dziwne.
-Czemu nie śpisz?-usłyszałam cichy zachrypnięty głos obok swojego ucha.
Obróciłam głowę w jego stronę i wzruszyłam lekko ramionami.
- Zastanawiam się dlaczego rodziców nie ma w domu.
-Kazałem Zadzwonić do nich Nicol. Myślą, że byłaś u niej ale zasnęłaś, a ona nie chciała cię budzić, tylko do nich zadzwoniła, że zostaniesz u niej.
-Och....Uwierzyli?-zapytałam
-Jak widać.-uśmiechnął się lekko.
-Dziękuje.-mruknęłam
-Daj spokój to Nicol powinnaś podziękować.-mruknął
-Nie chodzi o to.-westchnęłam
-A o co?-zapytał marszcząc brwi.
-No wiesz... za to, że mnie stamtąd wyciągnąłeś.
-Chyba nie myślisz, że pozwoliłbym abyś tam została?-zmrużył lekko oczy.
-Masz racje.-mruknęłam i przytuliłam się do niego.
-Jak się czujesz?-zapytał
-Lepiej, nie boli tak jak wczoraj.-odpowiedziałam
-Niech ja tylko dorwę tego skurwiela.-warknął.
-Spokojnie, jest okay.-mruknęłam i przytuliłam się do niego bardziej.
-Nie jest okay Kate. Nawet nie chce sobie wyobrażać co oni mogli z tobą zrobić.-westchnął
-Ale jestem tu, tak?-zapytałam i podniosłam głowę aby na niego spojrzeć.
Chłopak pokiwał lekko głową i uśmiechnął się ale ten uśmiech nie dotarł do jego oczu.
-Pójdę zrobić nam coś na śniadanie.-powiedziałam i podniosłam się z łóżka.
-Ja się tym zajmę. Powinnaś leżeć.-złapał mnie za nadgarstek.
-Naprawdę jest okay. Poradzę sobie.-uśmiechnęłam się lekko i wstałam w łóżka a następnie wyszłam z pokoju kierując do kuchni na dół.
Odczuwałam lekki ból w udzie kiedy schodziłam po schodach, ale dawało się znieść.
Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę.
Postanowiłam zrobić nam kanapki.
Wyjęłam ser żółty, pomidor, ogórek oraz jakąś wędlinę.
Wyjęłam z szafki masło i posmarowałam nim chleb.
Chciałam schować je z powrotem do szafki, obróciłam się a otwarte półka uderzyła prosto w mój posiniaczony bok.
Syknęłam i skuliłam się chcąc chociaż w małym stopniu złagodzić ból.
-Co się stało?-usłyszałam głos Justina za sobą, ale nawet nie obróciłam się w jego stronę.
Podszedł do mnie szybko i wziął mnie na ręce zanosząc na kanapę w salonie.
-A mówiłem, że lepiej będzie jak ja się tym zajmę.-mruknął
-Jest okay...-mruknęłam i wyprostowałam się siadając na kanapie obok Justina i uważając żeby się przy tym nie skrzywić z powodowo nadal odczuwalnego bólu.
-To moja wina.-westchnął i spuścił głowę
-Hej! Nie mów tak! To nie jest twoja wina.-podniosłam palcami jego podbródek, ale jego wzrok wędrował po całym pokoju, byle by na mnie nie spojrzeć.
-Moja wina, i dobrze o tym wiemy. Gdybym trzymał Cię od siebie z daleka... to nigdy by się nie stało.-powiedział a moja ręka opadła na kolana
-Żałujesz, że mnie poznałeś?-zapytałam cicho nie wierząc w to co przed chwilą usłyszałam.
-Nie! To nie tak! Po prostu... gdybym nie pozwolił Ci się do siebie zbliżyć, to nigdy by się nie stało. Nikt nigdy by cię nie porwał-spojrzał na mnie na chwilę i obrócił głowę w stronę okna.
-Justin, nie mów tak! To nie twoja wina! Stało się jak się stało.
-Nie wiesz, co mówisz!-poniósł się gwałtownie.-Związek ze mną jest niebezpieczny. Będąc ze mną sama siebie narażasz na niebezpieczeństwo. Ludzie chcą mnie złamać, a ty jesteś najlepszym sposobem, aby się do mnie dostali. Tak nie może być!-krzyknął patrząc na mnie, ale z jego spojrzenia nie dało nic się wyczytać.
-Zrywasz ze mną?-zapytałam cicho i wstałam z kanapy a w moich oczach pojawiły się łzy.
-Tak będzie najlepiej, dla nas obojga.-westchnął spuszczając wzrok na podłogę.
-Dla nas obojga?! Dla nas obojga?!-krzyczałam.-Chyba dla Ciebie! Kocham Cię, rozumiesz? Nie możesz mnie zostawić, słyszysz?! Nie możesz!-krzyczałam a łzy płynęły po moich policzkach.
-Przykro mi...-westchnął
-Proszę nie! Justin, nie rób tego!-chwyciłam jego dłoń a on ją wyrwał.
Moje serce, pękło na miliony kawałeczków.
-Musimy ukrywać się przed twoimi rodzicami, bo dobrze wiemy, że nas nie zaakceptują. Muszę, pilnować swoich spraw i uważać aby żaden sukinsyn, który ma jakiś problem do mnie nie dobrał się do Ciebie. Nie możesz być, ze mną! Przeze mnie zawsze będziesz znajdować się w niebezpieczeństwie, a ja nie mogę wszystkiego przewidzieć... Twoje porwanie, jest tutaj idealnym przykładem. Porwali Cię, bo chcieli dostać się do mnie, chcieli się zemścić bo zajebaliśmy im towar, a ty musiałaś przez to cierpieć, a to wszystko dzięki mnie! Tak nie może być do cholery jasnej!-krzyczał a ja stałam płacząc i nie wierząc w to, że właśnie tracę to co jest dla mnie najważniejsze.
-Uratowałeś mnie, nic się nie stało. Poradzimy sobie. Proszę, Kocham Cię.-powtarzałam cicho, nie mogąc pohamować łez.
-Tym razem mi się udało! A co jeśli spóźnił bym się? Pomyślałaś o tym?! Prawdopodobnie nigdy już bym Cię nie zobaczył. Ani ja, ani twoi rodzice! To wszystko może się powtórzyć, a drugi raz mogłoby mi się już nie udać! Będąc ze mną jesteś celem dla nich, i tak zostało by już na zawsze. Siedzę w tym gównie po uszy! Tak będzie najlepiej! Każdy zajmie się swoim życiem. Znajdziesz sobie chłopaka, z którym będziesz żyła długo i szczęśliwie i nie będziesz musiała oglądać się za siebie, kiedy wyjdziesz na ulicę, ze strachem, że ktoś Cię śledzi i w każdej chwili możesz zostać porwana, lub zabita!-pociągnął rękoma za swoje włosy i spojrzał na mnie.
-Ale ja chce Ciebie.
-Żegnaj Kate...-mruknął i tak po prostu wyszedł.
Upadłam na kolana mając w dupie ból nogi, który w tej chwili jest niczym w porównaniu z tym co dzieje się w mojej klatce piersiowej.
Zaniosłam się głośnym płaczem, uderzając pięściami o kanapę.
-Nie możesz mnie zostawić! Kocham Cię!-krzyczałam mając nadzieje, że drzwi otworzą się z powrotem a on wróci, ale nic z tych rzeczy się nie stało.
Podniosłam się z ziemi i skierowałam się do swojego pokoju potykając się parę razy na schodach przez rozmazany obraz.
Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko, płacząc i krzycząc w poduszkę.
Wiedziałam, w co się pakuje od początku, kiedy zaczęłam się z nim spotykać.
Kocham Go!
A jeśli on odszedł, to tak jakby zabrał ze sobą całe światło, większą cześć mnie.
Bez niego nie istnieje.
Co to za życie, w ciągłych ciemnościach?
Bo bez niego moje życie właśnie takie będzie!
Moje serce zostało w salonie, pęknięte na tysiące malutkich kawałeczków i podeptane, przez stado słoni.
Nigdy, nie myślałam, że zakocham się w kimś tak bardzo, że będę w stanie oddać za niego życie, a jednak.
To wszystko się stało.
Chwyciłam telefon z komody i wybrałam numer przyjaciółki.
Jeśli teraz z kimś nie pogadam, nawet przez chwilę, myślę że mogę sobie coś zrobić.
W sumie, to nie jest głupi pomysł, prawda?
Bo po co żyć, skoro i tak straciłeś już najważniejszą część swojego życia, drugą połówkę siebie.
Wybrałam numer Nicol i przyłożyłam telefon do ucha.
-Kathe, nareszcie się odezwałaś! Nie masz pojęcia jak się martwiłam! Dlaczego do cholery nikt do mnie nie zadzwonił? Ani Bieber, ani ty!-krzyczy Nicol a ja mam ochotę jeszcze bardziej się rozpłakać.
-Mo-możesz przyj-jechać, proszę.-mówię, cicho łkając
-Kathe, ty płaczesz? Co się stało, skarbie?-pyta a jej głos od razu się uspokaja i zmienia w zatroskany.
-Proszę, przyj-jedz.-powtarzam
-Już, pędzę. Za chwilę będę.-mówi i rozłącza się a ja rzucam telefon obok siebie, ciągle płacząc w poduszkę.

Po nie mam pojęcia ilu minutach do pokoju wpada, wystraszona Nicol.
-Co się stało, skarbie?-pyta i siada na łóżku obok mnie i pociera moje plecy.
-On...on mnie....zostawił.-mówię w poduszkę i wybucham kolejną falą płaczu.
-Kto? Justin?-pyta a ja jedynie w odpowiedzi kiwam głową.-Uspokój się i powiedz co się stało.-mówi cicho.
Podnoszę po woli głowę z nad poduszki i ocieram ręką policzki ale te już po sekundzie robią się z powrotem mokre.
-Po-powiedział że będzie le-lepiej jeśli się roz- rozstaniemy. Będąc z...z nim jestem na-narażona na nie-niebezpieczeństwo.-szlocham
-Och skarbie...-mówi Nicol i mocno mnie do siebie przytula.-Pójdę pogadać z Mattem, żeby po mnie później przyjechał, bo to on mnie tutaj przywiózł, dobrze?-pyta a ja kiwam głową.
Wychodzi z pokoju a ja rzucam się z powrotem na poduszkę przemokniętą od płaczu i kontynuuje swoją wcześniejszą czynność.
Po chwili do pokoju wraca Nicol i kładzie się obok mnie i mocno przytula.
Leżymy bez słowa, ja płacze a ona tylko tuli mnie do siebie.
Tego potrzebuje, a nie jakiś słów pocieszenia typu "Wszystko będzie dobrze" bo ja wiem, że nie będzie!

 _______________________________________________________
Przepraszam za opóźnienie z rozdziałem, ale nie miałam sił żeby cokolwiek napisać. 
Mam nadzieje, że nie zabijecie mnie za to w jaki sposób zakończyłam rozdział.
Coraz szybciej zbliżamy się do 100 tysięcy wyświetleń. 
Jesteście niesamowici! :) 
Możecie również opisywać na twitterze jak podoba wam się rozdział lub jakie macie odczucia co do niego wystarczy wpisać hastag #allyoursbabyff
 
Do Następnego! x
 

 DRUGIE FF: ONE LIFE



KONTAKT!


ASK.FM: @allyoursbabyx

TWITTER: @allyoursbabyx
 
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!





niedziela, 13 września 2015

Rozdział 39: Złe posunięcie...

Kathe POV'

Drzwi otworzyły się a w nich stanął obcy mi chłopak.
Kiedy jego wzrok padł na mnie i na telefon, zacisnął szczękę.
-Co ty kurwa odpierdalasz? -krzyknął i popchnął mnie do tyłu, przez co uderzyłam głową o ścianę a z mojego gardła wydobył się głośny krzyk.
Zabrał telefon i rzucił nim o ścianę, tak że rozpadł się na kawałki.
-Złe posunięcie, szmato.-warknął i złapał mnie za włosy ciągnąć w kierunku krzesła.
Krzyczałam, a chłopak usadził mnie ponownie na krześle i przywiązał nadgarstki i kostki do krzesła o wiele mocniej niż wcześniej.
Wyprostował się i zamachnął uderzając mnie w drugi policzek.
Krzyknęłam i schyliłam głowę zaciskając mocno powieki z bólu.
-Co im kurwa powiedziałaś? Wiedzą gdzie jesteś?-syknął pociągając mnie za włosy aby na niego spojrzała.
-Nie... naw-wet ja nie wi-wiem gdzie jes-stem.-wychlipałam
-Racja. Ale mimo wszystko mogli cię namierzyć.-syknął i wyszedł trzaskając drzwiami.
Krzyknął za drzwiami "Ta suka miała telefon. Zbieramy się"
Cholera, mam nadzieje, że naprawdę udało im się mnie namierzyć i zdążą po mnie przyjechać za nim stąd wyjedziemy.
Spojrzałam na swój brzuch i skrzywiłam się kiedy zobaczyłam dużego bordowego siniaka formującego się na moim prawym boku. Miałam jeszcze parę zadrapań i nie bolały one tak jak siniak no i oczywiście rana na udzie, która cały czas krwawiła.
Jak tak dalej pójdzie to wykrwawię się na śmierć.
Nie wiem jak wygląda moja twarz ale pewnie oby dwa policzki są czerwone od uderzeń.
Przymknęłam oczy, chcąc usnąć i aby jak najszybciej zapomnieć o bólu.


Obudziły mnie strzały, otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Nadal byłam w tym samy brudnym pokoju czy cokolwiek to było.
Kolejny strzał.
Zatrzęsłam się na krześle i próbowałam wydostać nadgarstki, ale nic z tego. Nawet nie drgnęły, były za mocno przywiązane a sznur wbijał się jeszcze mocniej niż ostatnio w moją skórę.
Za metalowymi drzwiami, było słychać zamieszanie.
Co jakiś czas ktoś strzelał i krzyczał.
Kiedy ktoś pociągnął za klamkę, zamarłam.
Znowu do mnie przyszli.
Ktoś nie przestawał ciągnąć za klamkę, a ja nie przestawałam się trząś.
W końcu drzwi pod wpływem kopnięcia wyleciały z zawiasów i uderzyły o podłogę.
Zamknęłam oczy, modląc się aby to skończyło się jak najszybciej.
Zaczęłam trząś się jeszcze bardziej nadal nie otwierając oczu a z pod przymkniętym powiek zaczęły wydobywać się łzy.
Poczułam rękę na ramieniu i wzdrygnęłam się.
-Kochanie to ja, spokojnie.-usłyszałam cichy szept a ktoś po chwili pośpiesznie zaczął rozwiązywać sznury.
Znałam ten głos.
Otworzyłam niepewnie oczy, a kiedy zobaczyłam Justina rozpłakałam się jeszcze bardziej.
Znalazł mnie, naprawdę mnie znalazł.
-Chodź, zabiorę Cię stąd.-wziął mnie na ręce a ja oplotłam ręce dookoła jego szyj wtulając się w jego klatkę piersiową nadal nie przestając płakać.
Schylił się jeszcze po moje spodnie i strzępy telefonu i wyniósł mnie z pomieszczenia.
Przymknęłam oczy mocno go obejmując.
-Ciii, już dobrze. Jesteś bezpieczna.-wyszeptał i pocałował mnie w głowę.-Czysto?-zapytał kogoś.
-Tak, możecie wyjść.-odpowiedział chyba Ryan
Justin kopnął jakieś drzwi a po chwili moją skórę owiał zimny wiatr, zatrzęsłam się i mocniej wtuliłam w Justina.
Otworzył drzwi od samochodu i delikatnie posadził mnie na tylnym siedzeniu i przykrył kocem.
Obrócił się i wyprostował a następnie spojrzał na kogoś.
-I co?-zapytał
-Połowa, nie żyje, a połowa uciekła w tym Bruce.-Justin odsunął się lekko tak że mogłam zobaczyć twarz Luka.
W tym samym momencie nasze spojrzenia się skrzyżowały.
-Co z nią?-zapytał cicho chłopak ale wystarczająco głośno, abym mogła go usłyszeć.
-Jest wystraszona, poobijana i ma rozcięcie na udzie. Niech ja tylko dorwę tego skurwiela, a powyrywam mu nogi z dupy.-warknął Justin.
-Wysadzamy magazyn. Nie będziemy pieprzyć się z ciałami. To miejsce jest dość daleko od miasta, więc gliny raczej nie będą się tutaj panoszyć.-mruknął Luke
Z magazynu wyszła reszta chłopaków.
-Za 5 minut, nikt nie będzie wiedział, że to miejsce kiedykolwiek istniało.-mruknął Matt i uśmiechnął się szeroko.
-Zbieramy się. Ryan poprowadzisz.-warknął Justin i rzucił chłopakowi kluczyki.
Usiadł obok mnie w samochodzie i mocno do siebie przytulił.
Na miejscu kierowcy usiadł Ryan a obok niego Scott.
Reszta pokierowała się do drugiego samochodu za nami.
Wtuliłam się mocno w Justina i zamknęłam powieki.


Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem a do środka wszedł zadowolony z siebie Bruce.
-Pora, dokończyć, to co zaczęliśmy.-mruknął zadowolony i podszedł do mnie.
Zerwał ze mnie majtki i stanik i zaczął całować.
Zaczęłam się szarpać, krzyczeć i prosić aby przestał, aby odszedł, ale to nic nie dawało.
-Najwidoczniej ostatnia akcja, niczego cię nie nauczyła.-warknął i wbił nóż w drugą nogę i przejechał ostrzem aż do kolana.
Krzyknęłam głośno a ból rozrywał mnie od środka.
Bałam się spojrzeć na swoją nogę, bo bałam się że w ogóle jej tam nie ma.
Ból był tak silny, że miałam ważenie, że odciął mi nogę.
Zrobił to samo z drugą a ja zaczęłam krzyczeć ile sił w płucach.
-Kathe, skarbie, obudź się.-usłyszałam zaniepokojony głos Justina i poczułam jak ktoś potrząsa moimi ramionami.
Otworzyłam oczy a mój wzrok automatycznie spoczął na nogach.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam że są całe.
Na moim prawym udzie był niewielkiej wielkości bandaż, zakrywający ranę.
Nie mam pojęcia kiedy mi to zabandażowali.
-Cii, skarbie. Już dobrze.-mruknął Justin i przytulił mnie do swojego torsu.-Zaraz będziemy w domu.-starał się mnie uspokoić i sam próbował ukryć przede mną swój gniew.
Ale ja wiedziałam lepiej.
Widziałam jak zaciska szczękę, a jego spojrzenie jest ciemniejsze niż zawsze.
-Jesteś na mnie zły?-zapytałam cicho.
Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.
-Oczywiście, że nie. To nie twoja wina.-powiedział i pocałował mnie w głowę i obrócił swoją w stronę okna.
Coś go dręczy jestem tego pewna.
Samochód zatrzymał się a ja spojrzałam przez okno.
Byliśmy przed domem Justina.
-Poradzicie sobie chłopaki?-zapytał Justin
-Jasne, zadzwonimy po Matta czy kogoś, aby po nas przyjechał.-odpowiedział Ryan i uśmiechnął się lekko w naszą stronę.
Justin wysiadł z samochodu i pomógł mi z niego wyjść.
Wziął mnie na ręce i schylił się aby zabrać, rzeczy które wziął z  magazynu.
Wyjął coś z kieszeni moich spodni, i ruszył ze mną w stronę mojego domu, zostawiając chłopaków za sobą.
Otworzył drzwi kluczem, który trzymał w ręku.
Wszedł ze mną powoli na górę i od razu zaniósł do łazienki.
Potrzebuje prysznica, aby zmyć z siebie cały ten bród. Jego obleśne łapska.
Justin odkręcił wodę w kabinie prysznicowej i odwinął mnie z koca.
-Pomogę ci.-mruknął i pocałował mnie w głowę.
Odpiął mój stanik a ja zdjęłam powoli majtki.
Pomógł wejść mi do kabiny i zamknął ją za mną.
Chwyciłam żel pod prysznic i umyłam się dokładnie uważając na siniaka, który znajdował się na moim prawym boku.
Po umyciu się wyszłam z kabiny i wytarłam się w ręcznik.
Czułam się trochę lepiej, pomijając ból w boku i ten okropny ból uda.
Kiedy zobaczyłam bieliznę, bluzkę na długi rękaw i spodnie od dresu uśmiechnęłam się lekko.
Justin musiał je dla mnie przynieść.
Ten chłopak myśli o wszystkim, wie dobrze, że muszę przez jakiś czas chodzić w długich bluzkach i spodniach aby rodzice nie zauważyli moich siniaków.
Przetarłam lustro i zdziwiłam się kiedy nie zauważyłam siniaków na policzkach.
A byłam pewna, że po tych uderzeniach będę je tam miała.
Ubrałam się w bieliznę i ubrania, wysuszyłam włosy i spięłam je w kucyka.
Zgasiłam światło i wyszłam z łazienki.
-Już.-mruknęłam a chłopak poniósł się szybko z łóżka.
Westchnął i podszedł do mnie powoli.
-Musisz odpocząć.-pocałował mnie w głowę.
-Zostaniesz ze mną?-zapytałam cicho.
-Tak.-odsunął kołdrę i czekał abym położyła się pierwsza, co też zrobiłam.
Chłopak zdjął buty, skarpetki, spodnie i koszulkę i zamknął drzwi na klucz.
Wsunął się po woli do łóżka i przycisnął mnie delikatnie do siebie, uważając aby nie zrobić mi krzywdy.
Wtuliłam się w niego mocno, ignorując ból w boku.
-Kocham Cię.-pociągnęłam nosem i oparłam policzek o jego klatkę piersiową.
-Ja Ciebie też.-pocałował mnie w głowę.
Chciałam zgasić lampkę nocną, ale zatrzymałam się i zmarszczyłam brwi kiedy zauważyłam na szafce kartę SIM.
-Zabrałem ją, z stamtąd. Jutro przyniosę ci jakiś telefon.-wytłumaczył Justin
Zgasiłam lampkę i położyłam się tak jak wcześniej.
Wtuliłam się w Justina i zamknęłam powieki.


_________________________________
Cześć Ludzie! :)
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału. 
Jak dla mnie jakoś dziwnie to wszystko opisałam.
Mimo, że miałam mnóstwo pomysłów w głowie, i tak nie potrafiłam przenieść tego na klawiaturę, nie wiem dlaczego. 
Mam nadzieje, że pomimo kiepskiego rozdziału, pojawią się jakieś koentarze.
Chce wam również podziękować za ponad 90 tysięcy wyświetleń i prawie 600 komentarzy. 
Jesteście niesamowici! :)
Do następnego ! :) 

 DRUGIE FF: ONE LIFE


KONTAKT!


ASK.FM: @allyoursbabyx

TWITTER: @allyoursbabyx
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!

wtorek, 8 września 2015

Rozdział 38: Zostaw!

Justin POV'

Wpadłem do domu Matta i na ich szczęście wszyscy już tam siedzieli czekając na mnie.
-Co jest Justin?-zapytał Ryan
Rzuciłem w jego stronę kartką, nie odzywając się ani słowem, tylko stojąc tam z zaciśniętą szczęką i pięściami.
-Ruszanie naszego towaru to duży błąd, Bieber. Ty przywłaszczyłeś sobie to co nasze my bierzemy to co twoje. Zaopiekujemy się twoją dziewczynką. T.D.-Ryan przeczytał treść kartki na głos a ja uderzyłem ręką w ścianę powodując na niej małe uszkodzenia.
-Spokojnie, stary, bo rozpierdolisz mi dom.-powiedział Matt
Spojrzałem na niego z kpiną.
-Ja mam być spokojny?! Ja mam być, kurwa spokojny?! A co byś do cholery zrobił, jeśli byłaby to Nicol, co kurwa?!-krzyknąłem
Matt siedział nie odzywając się.
-No właśnie, więc się zamknij!-warknąłem
-T.D? The Dragons?-zapytał Luke
-A kto inny pacanie?-Danny przewrócił oczami.
-Co chcesz zrobić?-zapytał Scott
-Przede wszystkim ją odzyskać. Przysięgam, że jeśli któryś z nich położy na niej swoje łapy, i będzie miała chociaż najmniejsze uszkodzenia odstrzelę im łby.-syknąłem zaciskając ręce na oparciu kanapy.
-Mam nadzieje, że nie zabrali jej telefonu i w jakiś sposób uda nam się ją namierzyć.-powiedział Ryan i wstał razem z Scottem prawdopodobnie idąc po sprzęt.
-Zapierdole ich, przysięgam kurwa!-krzyknąłem i ponownie uderzyłem o ścianę, a tym razem Matt nie odezwał się ani słowem.
-Znajdziemy ją.-odezwał się Luke i zdjął wszystko ze stołu robiąc miejsce na rzeczy, które przyniosą chłopaki.


Kathe POV'

Siedziałam parę godzin, ciągle na tym samym krześle kręcąc się we wszystkie strony i ignorując ból na nadgarstkach.
Najważniejsze w tej chwili było to aby się stąd wydostać, chodź jeszcze nie mam pojęcia jak to zrobić.
Mój telefon, co jakiś czas wibrował w kieszeni.
Tacy gangsterzy, a nie pomyśleli, że mogę mieć telefon i powinni mi go zabrać.
Lepiej dla mnie.
Kręciłam się bardziej, próbując wyszarpać ręce z lin.
Pierwsze co bym zrobiła, to wyjęła telefon z kieszeni i zadzwoniła do kogoś.
Uszyłam śmiechy i zbliżające się kroki.
Przestałam się kręcić, czekając aż drzwi się otworzą, co nastąpiło chwilę później.
Do środka wszedł chłopak który mnie porwał i zamknął drzwi pozostawiając resztę chłopaków za nimi.
Przełknęłam ślinę, kiedy zaczął się do mnie zbliżać.
-Teraz też będziesz taka pyskata?-uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie, blisko. Za blisko.
Przejechał palcem po moim policzku i skierował go w kierunku szyj i bluzki.
Ponownie, zaczęłam się kręcić, starając się uniknąć jego dotyku.
-Nie uciekniesz.-zaśmiał się głośno.
Przez moje ciało przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
-Skoro Bieber cię trzyma, musisz być dobra w łóżku, co?-był tak blisko, że mogłam poczuć jego oddech na mojej twarzy.-Trzeba to sprawdzić.-zaśmiał się ponownie, a ja zamarłam.
Chwycił moją koszulkę i pociągnął ją mocno, rozdzierając na pół.
Po moich policzkach zaczęły płynąc łzy.
Starałam się do tej pory nie płakać, ale teraz jest to już nieuniknione.
Znowu zostanę zgwałcona.
Co ja takiego zrobiłam, że Bóg postanowił mnie tak bardzo ukarać, i to drugi raz w życiu?
-Proszę, zostaw mnie.-wybełkotałam a łzy uparcie płynęły po moich policzkach.
-Nie ma mowy, to za dobra zabawa!-uśmiechnął się i chwycił w rękę moją pierś, a ja Krzyżnem i zaczęłam się szarpać. Na marne.
-Zamknij się suko!-ryknął i uderzył mnie w twarz.
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej, ponieważ uderzenie było naprawdę mocne, i jestem pewna, że zostanie po nim ślad.
Przejechał palcem po moich wargach, a ja w tym czasie ugryzłam go mocno nie puszczając, lecz trzymając mocno zaciśnięte zęby na tym obrzydliwym paluchu.
Ignorowałam metaliczny smak krwi w moich ustach.
-Aaaa! Kurwa! Puść mnie szmato!-krzyczał a chłopaki zza drzwi weszli do środka, chcąc zobaczyć co się dzieje.-Zróbcie coś do cholery!-krzyknął do nich z grymasem na twarzy.
Jeden z nich podszedł do mnie i uderzył mnie mocno w brzuch, zgięłam się w pół i puściłam jego palcem w momencie kiedy krzesło pod wpływem siły uderzenia zaczęło się wywracać do tyłu.
Uderzyłam plecami o twardy beton, i zawyłam głośno.
-Co ty kurwa sobie myślisz?!-krzyknął facet, którego ugryzłam i kopnął mnie w brzuch i zaczął okładać mnie pięściami po twarzy, klatce piersiowej, gdzie się dało.
-Chciałem grzecznej zabawy, ale skoro nie chcesz współpracować.-przechylił głowę na bok.
Odwiązał moje kostki i obrócił się do chłopaków, każąc im wyjść, co oni grzecznie uczynili.
Po chwili moje nadgarstki, również były odwiązane a ja zostałam rzucona na czarny materac, który leżał w rogu!
Wszystko mnie bolało, i nie miałam siły się ruszyć, ale kiedy poczułam ręce zbliżające się do guzika moich spodni, od razu zaczęłam się rzucać.
-Zostaw mnie, proszę!-krzyknęłam dławiąc się własnymi łzami.
-Zamknij w końcu mordę, głupia suko.-wysyczał i uderzył mnie w szczękę.
Moja głowa przechyliła się w drugą stronę a na wargach poczułam metaliczny smak krwi.
Rozpiął guzik spodni, mimo moich krzyków i szarpań. Po chwili moje jeansy leżały już na podłodze.
-Czas na zabawę.-uśmiechnął się szeroko i umieścił moje dłonie obok mojej głowy unieruchamiając mnie i zaczął całować mnie po szyj i zjeżdżając w dół.
-Zostaw!-krzyknęłam
Chłopak uderzył mnie ponownie w brzuch a ja zgięłam się w pół. Wyjął coś z kieszeni a kiedy poczułam zimne ostrze na nodze przesuwające się leciutko w górę, przełknęłam nerwowo ślinę.
-Leż spokojnie, albo cię potne, rozumiesz?-wyszeptał obok mojego ucha.
Starałam się przesunął i uniknąć noża, ale to nic nie dało.
-Leż, kurwa!-warknął i przesunął ostrzem po moim udzie wbijając je w skórę.
Krzyknęłam z bólu.
-Bruce...-ktoś wszedł do pokoju a chłopak nade mną podniósł się lekko zabierając ostrze.
-Co?-warknął
-Chłopaki wrócili i mają ci coś do powiedzenia.-powiedział patrząc raz na roztrzęsioną mnie a raz na niego.
-Dobra już idę.-warknął i podniósł się.-Jeszcze z tobą nie skończyłem, już niedługo tutaj wrócę.-uśmiechnął się krzywo i wyszedł trzaskając drzwiami i zamykając je na klucz.
Złapałam się za krwawiące udo.
Rozcięcie na szczęście nie było mocno głębokie, ale mimo wszystko krew nie chciała przestać płynąć z rany.
Przesunęłam się do moich jeansów, wyciągając z kieszeni telefon.
Na wyświetlaczu było pełno wiadomości i nieodebranych połączeń, ale to mnie w tym momencie nie obchodziło.
Wybrałam numer, który tak dobrze znałam i przyłożyłam telefon do ucha, modląc się aby ktoś odebrał.


Justin POV'

Siedziałem obok chłopaków i wlepiałem wzrok w ekran komputera.
Scott wpisywał numer telefonu Kathe ale komputer nic nie mógł znaleźć mimo że wiedzieliśmy, że telefon Kathe jest włączony, bo dzwoniliśmy do niej setki razy, mając nadzieje że odbierze.
-Pierdolony złom!-krzyknąłem i wstałem wywracając krzesło na którym siedziałem sekundę temu.-Jak to kurwa możliwe, że telefon jest aktywny a to gówno nie może go namierzyć, co?!-krzyknąłem.
-Kanada jest duża, musimy chwilę poczekać.-mruknął Scott a ja cały się napiąłem.
-Ty słyszysz kurwa co mówisz?! Poczekać?! Na co?! Na to, aż ją zabiją?! Na to, że będzie za późno, i znajdziemy ją pociętą na kawałki?!-moje krzyki roznosiły się po całym domu.
Siedzieliśmy tu już kurwa, nie wiem ile, a ten pierdolony komputer nadal jej nie znalazł.
W pomieszczeniu rozniosła się melodyjka, która dobrze znałem.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i nie patrząc kto dzwoni odrzuciłem połączenie, nie mając czasu ani ochoty użerać się z kimś.
Mam kurwa, ważniejsze sprawy na głowie.
Rzuciłem telefonem na stół, ale ten przesunął się zbyt daleko i uderzył o podłogę.
Nie przejąłem się, tylko wpatrywałem się w ekran komputera, z nadzieją że w końcu pojawi się jakiś adres i czerwona kropka, oznaczająca miejsce gdzie znajduje się Kate, ale nic z tych rzeczy się nie stało.
Telefon zaczął ponownie dzwonić.
Ktoś naprawdę, nie ma zamiaru opuścić.
Przeszedłem dookoła stołu i chwyciłem Iphona.
Przejechałem palcem po ekranie i przyłożyłem telefon do ucha nawet na chwilę nie zabierając spojrzenia z chłopaków.
-Czego?-syknąłem do słuchawki.
-Ju-Justin...-usłyszałem cichy, łamiący się głos i pociąganie nosem.
Stałem jak wryty i patrzyłem na tył komputera.
-Kathe, kochanie gdzie jesteś?-zapytałem starając się uspokoić i nie wystraszyć jej chociaż w środku się gotowałem i byłem pewny, że już niedługo wybuchnę.
Chłopaki na moje słowa, podnieśli głowy do góry.
Scott spojrzał na mnie na chwilę i ponownie przeniósł wzrok na ekran, wpisując coś szybko.
-N-nie wiem. Chyba w ja-jakimś ma-magazynie.-szlochała, a moje serce łamało się na kawałki.
Chociaż wiele osób twierdzi, że ja go nie mam wcale.
-Rozejrzy się kochanie.-mruknąłem
Z ust dziewczyny wydobył się cichy syk, a ja napiąłem mięśnie.
-Widzę ty-tylko przez okn-no ruiny jak-kiegoś magaz-zynu i las.-jąkałą się.
Starałem sobie przypomnieć, gdzie w kanadzie są jeszcze magazyny gdzie w okolicy jest las, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
Kurwa!
-Coś ci zrobili?-zapytałem, nadal myśląc nad tym co przed chwilą powiedziała mi dziewczyna.
-Ju-Justin o-on prób-bował...-zacięła się
-Co próbował?-zapytałem a moja wolna pieść zacisnęła się mocno a druga ręka była zaciśnięta na telefonie, tak że gdybym ścisnął go trochę mocniej mógłby pęknąć.-Co próbował?-powtórzyłem już trochę ostrzej
-Zgwałcić.-powiedziała po krótkiej ciszy.
Moje oczy pociemniały.
Niech ja się dorwę tylko do ich pieprzonych szyj.
-Co ty kurwa odpierdalasz?!-ktoś krzyknął po drugiej stronie słuchawki.
Usłyszałem tylko głośny krzyk Kathe i pikanie oznaczające zakończenie połączenia.
-Mamy ją!-krzyknął Scott i podniósł się gwałtownie z krzesła.
KOCHANIE JUŻ PO CIEBIE IDĘ ! 

_____________________________

Witam was wszystkich w nowym roku szkolnym.
Przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero dzisiaj, ale jak sami wiecie zaczęła się szkoła i zbytnio nie miałam czasu, aby dokończyć rozdział. 
Już w pierwszym tygodniu, mam już naprawdę dużo zadane.
W związku z tym, jak się domyślacie, rozdziały mogą nie kiedy pojawiać się później, ale będę starała się dodawać wszystko na czas, a nawet jeśli mi się nie uda, nie będą to jakieś wielkie odstępy.
DO NASTĘPNEGO ! :)

 
 DRUGIE FF: ONE LIFE

KONTAKT!
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx
CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!