niedziela, 8 listopada 2015

Rozdział 44: Nie denerwuj się.

Kathe POV'

Ubrałam się w czarne leginsy i szarą bluzę z napisem "Go Away I'm Busy"
Spięłam włosy w wysokiego kucyka i zrobiłam makijaż.
Na nogi założyłam czarno białe Forcy.
Spryskałam szyje perfumami.
Do kieszeni schowałam telefon i zbiegłam na dół.
Zegarek w kuchni wskazywał 19:56 więc mam jeszcze 4 minuty do spotkania z Justinem.
Naprawdę nie nawiedzę patrzeć jak sam siebie pakuje w niebezpieczeństwo, ale nie jestem w stanie go od tego odciągnąć.
Chce chociaż, żeby wiedział, że trzymam za niego kciuki i tam będę.
Napiłam się soku pomarańczowego i włożyłam szklankę do zmywarki.
Założyłam czarną skórzaną kurtkę i wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi.
Schowałam klucz do kieszeni i obróciłam się akurat w chwili kiedy Justin wychodził z domu.
Uśmiechnął się szeroko na mój widok i podszedł do samochodu, czekając na mnie.
Ruszyłam w kierunku czarnego Range Rovera i podeszłam do stojącego obok niego chłopaka.
-Cześć.-przywitał się i złapał mnie za rękę przyciągając bliżej siebie.
-Cześć.-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
Złapał mnie w tali i mocno pocałował wślizgując język do środka mojej buzi.
-Gotowy?-zapytałam kiedy się od siebie odsunęliśmy.
-Jak zawsze.-uśmiechnął się
Odsunęłam się od niego całkowicie i obeszłam samochód aby wsiąść na miejsce pasażera.
Zapięłam pasy i przyglądałam się jak wyjeżdża z podjazdu.

-Mam coś na twarzy?-zaśmiał się
-Nie, dlaczego?
-Od połowy drogi mi się przyglądasz.-zaśmiał się po raz drugi.
-Przeszkadza Ci to?-przekrzywiłam głowę i oparłam ją o zagłówek za mną.
-Nie.-spojrzał na mnie na chwilę i z powrotem skierował swój wzrok na ulicę.
-To nie narzekaj.-uśmiechnęłam się.-Powinieneś się cieszyć że spędzam swój cenny czas na patrzeniu na Ciebie, chociaż możliwe że go marnuje.-uśmiechnęłam się łobuzersko
-Och....marnujesz?-poniósł do góry prawą brew
-Dokładnie. Marnuje.-powtórzyłam
-A mi się wydaje, że podoba Ci się to co widzisz, słonko.-uśmiechnął się szeroko.
-To źle Ci się wydaje.-mruknęłam
-Czyżby? Jakoś wcześniej nie narzekałaś.
-Bo z natury nie jestem wybredna.
-Ja też.-zaśmiał się i zdjął prawą dłoń z kierownicy i złączył ją z moją.-I tak wiem że zdajesz sobie sprawę z tego że jestem przystojny.
-A ja wiem, że nie wiesz iż masz o sobie wygórowaną samoocenę, kochanie.
-Już raz usłyszałem z twoim pysznych usteczek, że jestem seksowny, skarbie.-błysnął tym swoim zniewalającym uśmiechem
-Naprawdę? Musiałam się czegoś nawdychać.-powiedziałam, a on wybuch śmiechem.
-Cokolwiek powiesz skarbie. I tak Ci nie wierze.-spojrzał na mnie i mrugnął okiem.


Po 20 minutach nie licząc zatrzymywania się po to aby zamienić samochód na szare Ferrari byliśmy na miejscu.
Muzyka jak zwykle grała głośno, a tłumy ludzi starały się stanąć jak najbliżej METY/STARTU.
Justin zatrzymał samochód a po chwili oby dwoje wysiedliśmy z niego.
Jak tylko zamknęłam drzwi rzuciła się na mnie Nicol.
-Wow! Udusisz mnie!-zaśmiałam się.
Puściła mnie a ja przywitałam się z chłopakami.
Uśmiechnęli się do mnie szeroko wykrzykując słowa na przywitanie.
Justin objął mnie od tyłu i przytulił do swojego torsu.
-Gotowy, Bieber?-zapytał Ryan
-Yeah!-krzyknął

Księżyc był już na niebie więc jedynym źródłem światła były porozstawiane lampy i światła samochodów ustawionych na linii Startu.
To aż dziwne, że nie ma tu jeszcze policji, bo jestem pewna, że to miejsce jest teraz bardziej widoczne niż zawsze.
Stałam z chłopakami, Nicol oraz  Lilly nie daleko startu, trzymając kciuki za mojego chłopaka.
Kiedy tylko rozniósł się dźwięk sygnalizujący rozpoczęcie wyścigów, samochody ruszyły przed siebie.
-Dawaj, dawaj, dawaaaj.-usłyszałam ciche pomruki obok siebie.
Obróciłam się i zobaczyłam Ryana skupionego całkowicie na 'torze' z przymrużonymi powiekami chcąc zobaczyć jak najwięcej.
Uśmiechnęłam się lekko i z powrotem przeniosłam wzrok na rozgrywającą się przed moimi oczami 'bitwę'.
Kiedy samochody zaczęły robić ostatnie kółko, zacisnęłam mocniej kciuki i przygryzłam wargę.
Podskoczyłam do góry, szczęśliwa kiedy Justin przejechał linię Mety jako pierwszy.
Gdy tylko się zatrzymał jego samochód, otoczyło stado dziewczyn, praktycznie że prawie gołych.
Mój Boże, jak im nie zimno?
Jest prawie 10 w nocy i prawie Październik.
Kiedy tylko chłopak wysiadł z samochodu, dziewczyny zaczęły piszczeć.
Nie dziwie się, nie codziennie widzi się takie ciasteczko.
Ruszyłam w kierunku tłumu.
Zaczęłam przepychać się obok dziewczyn, co jakiś czas dostając od któreś z łokcia w żebra i lekko się krzywiąc ponieważ pozostało na nich jeszcze trochę siniaków.
Kiedy wreszcie udało mi się przejść, odetchnęłam z ulgą.
Uśmiechnęłam się szeroko na widok opartego o samochód chłopaka.
Zaczęłam powoli do niego podchodzić.
Kiedy byłam już jakieś pół metra od niego usłyszałam damski głos.
-Ej Ty! Nie zbliżaj się do niego!-krzyknęła a ja zamrugałam zaskoczona powiekami a po chwili wybuchłam śmiechem.
Nie mogę podejść do własnego chłopaka? Nie wydaje mi się.
Wzrok wszystkich wraz z Justinem skierował się na moją osobę a ja obróciłam się w kierunku dziewczyny która to powiedziała.
-Mów za siebie złotko. Rączki przy sobie i znajdź sobie jakiegoś innego faceta, do którego dzisiejszej nocy będziesz się kleić, bo ten jest już zajęty.-uśmiechnęłam się sztucznie, wpatrując się w blondynkę przede mną.
Obróciłam się z powrotem do szeroko uśmiechającego się Justina.
Zrobiłam kilka kroków na przód i mocno wpiłam się w jego usta.
Oddał pocałunek, a parę dziewczyn zawyło, niezadowolone.
Objął mnie w tali i przycisnął do siebie.
-Kocham Cię.-wyszeptałam odsuwając się od niego.
-Ja Ciebie też, kochanie.-uśmiechnął się lekko.-Chodźmy po moje pieniądze.-uśmiechnął się szeroko i złapał mnie za dłoń, przeciskając się przez tłum.
Podeszłyśmy do mężczyzny, którego widziałam pierwszy raz w życiu.
-Dobra robota, chłopaku.-stwierdził facet i poklepał Justina po plecach.
Spojrzałam na Justina, ale z jego twarzy nie dało się niczego wyczytać.
Poważny, nie dający zrobić z siebie idioty Justin Bieber.
Uśmiechnęłam się lekko i mocniej uścisnęłam jego dłoń.
-Gdzie kasa?-zapytał
-Wyluzuj chłopie.-zaśmiał się mężczyzna.
Justin spiął się cały i zacisnął szczękę.
-Nie mam ochoty na twoje głupie gadanie, wiesz po co tutaj jestem, więc mi to do cholery daj.-warknął Justin
Mężczyzna westchnął i wyciągnął z kurtki dość spory rulonik pieniędzy i podał go chłopakowi.
-Następny wyścig za tydzień, będziesz?-zapytał mężczyzna a ja cała się spięłam.
Justin najwyraźniej musiał to zauważyć, ponieważ przyciągnął mnie do siebie, a dopiero wtedy wzrok mężczyzny spoczął na mnie.-Co to za śliczna panienka?-zapytał i zrobił krok w moją stronę głaszcząc mój policzek.
Zachwiałam się na nogach, wciskając w tors chłopaka, który znajdował się za mną.
-Zostaw ją!-wysyczał Justin i odsunął mnie zasłaniając własnym ciałem.
-Nowa zabawka?-zapytał facet uśmiechając się szeroko.
Zmarszczyłam brwi, stąpając z nogi na nogę w zakłopotaniu.
-Albo się odpierdolisz albo dostaniesz kulkę w łeb. Co wybierasz?-zapytał Justin przechylając głowę na bok i mocno ściskając moją dłoń, tak że poczułam lekki ból, ale do zniesienia więc postanowiłam nic się nie odzywać.
-Okay, okay.-mężczyzna podniósł ręce do góry, poddając się.-Do następnego razu!-krzyknął i odszedł.
Justin pociągnął mnie za sobą w kierunku samochodu.
Wsiadłam posłusznie do auta, nie chcąc denerwować go bardziej niż już jest.
Zapięłam pasy i oparłam głowę o siedzenie za mną.
Przygryzłam wargę i położyłam dłoń na jego kolanie ściskając ją lekko.
-Nie denerwuj się.-powiedziałam cicho, pocierając jego nogę.
-Jestem spokojny.-odpowiedział i odpalił samochód.
-Na pewno?-zapytałam niepewnie.
-Tak, ten kutas, nie jest czymś czym trzeba się przejmować. Gówno wie.-warknął a ja skinęłam głową.
-A co z chłopakami, nie pożegnaliśmy się.-oznajmiłam przypominając sobie o pozostawionych przyjaciołach na torze wyścigowym.
-Spokojnie spotkamy się u Ryana.-uśmiechnął się lekko, kładąc swoją dłoń na mojej.
Kiwnęłam głową i obróciłam głowę, wpatrując się w rozmazany obraz za oknem.

Justin zaparkował w garażu przyjaciela i wysiadł z auta a ja zaraz za nim.
Podszedł do mnie i złapał mnie za dłoń.
Ruszyliśmy razem w kierunku drzwi frontowych.
Dopiero teraz zauważyłam że przed domem jest już zaparkowane parę samochód, które dobrze znałam.
Bez pukania Justin wszedł do środka i jak tylko pojawiliśmy się w salonie wszyscy zaczęli krzyczeć i gratulować mu.
Puściłam dłoń chłopaka nie chcąc być zmiażdżona przez chłopaków którzy przytulali go po męsku i klepali po plecach.
Podeszłam do Nicol i Lilly które siedziały na kanapach również patrząc na chłopaków z uśmiechem.
-Dobra, dobra dosyć tych czułości.-zaśmiał się Justin i odsunął się.
Usiadłam obok Nicol i uśmiechnęłam się do niej co odwzajemniła.
Spojrzałam ponownie na Justina, który rozglądał się po pomieszczeniu jak się domyślam w poszukiwaniu mojej osoby, ponieważ gdy tylko odnalazł mnie w pokoju bez zastanowienia ruszył w moim kierunku.
Podniósł mnie do góry i usiadł na kanapie ciągnąc mnie na swoje kolana.
Oparłam plecy o jego klatkę piersiową a chłopak wtulił twarz w zagłębienie mojej szyj i przejechał po niej nosem.
Zachichotałam ponieważ poczułam łaskotanie.
Chłopaki zajęli swoje miejsca i popatrzyli na nas z wysoko podniesionymi brwiami natomiast dziewczyny uśmiechały się szeroko.
Justin poniósł głowę do góry.
-Co jest?-zapytał zmieszany
-Nic, po prostu...-odchrząknął Luke i podrapał się po karku
-Po prostu, co?-zapytał Justin a jego głos stał się ostrzejszy.
-Jakoś nie mogę się przyzwyczaić kiedy robisz się taki słodziutki i w ogóle.-odpowiedział uśmiechając się i spojrzał raz na mnie raz na Justina
-Nikt nie każe Ci patrzeć. Zamij się swoimi sprawami.-stwierdził Justin i objął mnie mocno w tali i pocałował w tył głowy.
Wiedziałam, że będzie robił to teraz specjalnie więc zaśmiałam się pod nosem i pokręciłam rozbawiona głową.
-To co, kto chce piwo?-zapytał Ryan i podniósł się z kanapy
Chłopaki zaczęli przekrzykiwać się po kolej a ja spojrzałam zaskoczona na Justina kiedy również krzyknął, że chce piwo.
-No co?-zapytał patrząc na mnie
-Ty czasem nie prowadzisz?-zapytał przechylając głowę
-Jeden browar mnie nie ruszy, nie martw się.-uśmiechnął się i złożył słodkiego całusa na moich ustach.
Przewróciłam oczami kiedy uśmiechnął się złośliwie do Luka.
Pokiwałam nie pewnie głową, i postanowiłam odpuścić ponieważ nie chce spowodować jakiejś kłótni, a przy rozdrażnieniu i agresji Justina jest to całkiem szybko możliwe.
-A wy co chcecie dziewczyny?-krzyknął z kuchni Ryna
Nicol poprosiła razem z Lilly o sok.
-Ja chce piwo!-odkrzyknęłam aby mógł mnie usłyszeć.
Chwilę później przed nami pojawiły się butelki z piwem i szklanki z sokami.

O w pół do pierwszej wszyscy postanowiliśmy jechać do domu.
Paręnaście minut później Justin zaparkował samochód na swoim podjeździe.
Wysiadłam z samochodu równo z chłopakiem.
Zerknęłam na dom. Światła wszędzie były zgaszone, co oznacza że nie ma jeszcze nikogo w domu, na całe szczęście.
-Widzimy się jutro?-patrze na chłopaka stojącego na przeciwko mnie.
-Jeśli tylko chcesz, skarbie.-uśmiechnął się
Robi krok w moją stronę i kładzie ręce na moich biodrach.
-Jasne, że chce.-uśmiechnęłam się i stanęłam na palcach aby być równą z nim i całuje go w usta.
Kiedy zaczyna brakować mi powietrza odsuwam się.
-Do jutra.-uśmiechnęłam się. Pocałowałam go jeszcze szybko w policzek i idę w kierunku domu.
Wyjmuje z kieszeni klucz i otwieram drzwi.
Odwracam się do tyłu i widzę, że Justin nadal stoi w tym samym miejscu uśmiechając się.
Macham mu i wchodzę do domu.
Nie zapalam światła i po ciemku idę w kierunku schodów uważając aby przy tym się nie przewrócić.
Jakimś cudem bez ani jednego potknięcia wchodzę do pokoju i dopiero tutaj zapalam światło.
Wyciągam z szafy piżamy i przebieram się w nie, nie mając sił już nawet na prysznic.
Zgaszam światło i kładę się do łóżka.

 ___________________________________________
 
Do Następnego. :)

KONTAKT: 
ASK.FM: @allyoursbabyx
TWITTER: @allyoursbabyx

Hastag na twitt erze #allyoursbabyff 

Drugie fanfiction: ONE LIFE 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!
 

7 komentarzy: