niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 22: Z przyjemnością podejmuje wyzwania.

Kathe POV'

Przekręciłam się na lewy bok i otworzyłam oczy kiedy poczułam na policzku kawałek kartki.
Podniosłam się i rozejrzałam po pokoju. Było jasno a ja spałam w wczorajszych ubraniach.
Chwyciłam kartkę i zaczęłam czytać.

"Zasnęłaś więc postanowiłam Cię nie budzić.
Coś musiało Cię bardzo zmęczyć, i myślę że to mógł być wieczór z pewnym chłopakiem ;)
Kocham Cię, Nicol x."

Przewróciłam oczami i zgniotłam kartkę a potem wrzuciłam ją do kosza niedaleko łóżka.
Spojrzałam na zegarek na szafce nocnej.
10:07.
Muszę wstawać, jeśli faktycznie chce odebrać papiery ze szkoły.
Podniosłam się niezgrabnie z łóżka i podeszłam do szafy.
Wyjęłam kremowe spodenki i białą bluzkę na ramiączkach a z komody białą bieliznę.
Jak na wrzesień na dworze jest naprawdę ciepło.
Weszłam do łazienki i zdjęłam wczorajsze ubrania oraz bieliznę a potem wszystko wrzuciłam do kosza na brudne rzeczy.
Odkręciłam wodę, zdjęłam z włosów gumkę i weszłam do kabiny.
Umyłam ciało brzoskwiniowym żelem pod prysznic, a włosy szamponem o zapachu jakiś kwiatów.
Ogoliłam się tam gdzie potrzeba i zakręciłam wodę.
Wyszłam z kabiny i wytarłam się dokładnie w ręcznik.
Założyłam bieliznę i ubrania i zabrałam się za rozczesywanie włosów.
Wysuszyłam je i związałam w wysokiego kucyka.
Rzęsy pomalowałam tuszem, szyje spryskałam perfumami i wyszłam z pomieszczenia.
Moje serce prawie wyskoczyło z klatki piersiowej kiedy na łóżku zobaczyłam leżącą postać, która okazała się być Justinem.
-Chcesz, żebym dostała zawału? Jak tu wszedłeś?-zapytałam i zaczęłam zakładać na nogi buty.
-Pukałem, nikt mi nie otworzył a drzwi były otwarte, więc...-uśmiechnął się niewinnie.
Pochyliłam się, aby schować sznurówkę do buta, a duża dłoń uderzyła w mój prawy pośladek.
Pisnęłam i podskoczyłam.
-Co to miało być?-zapytałam zdziwiona.
-Te pośladki, aż się o to prosiły. Wręcz słyszałem jak wołają "Justin, no dalej uderz nas. Facet chyba nie jesteś tchórzem, co?"-udał piskliwym głosem a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Jesteś nienormalny.-zaśmiałam się.
-Z przyjemnością podejmuje wyzwania. Musiałem im udowodnić, że nie jestem tchórzem. Tęskniły za tatusiem, więc teraz na pewno są szczęśliwe.-uśmiechnął się szeroko.
Pokręciłam głową z rozbawieniem i wtedy coś mi się przypomniało.
-Justinnn...-podeszłam do niego bliżej i zawiesiłam ręce na jego szyj.
-Tak, skarbie?
-Masz wolną godzinkę?-przechyliłam głowę w bok i zamrugałam parę razy.
-Mhm.-mruknął.
-Zawieziesz mnie do szkoły, muszę odebrać papiery.-złożyłam małego buziaka na jego wargach.-Być może, w niedalekiej przyszłości postaram się jakoś odwdzięczyć.-uśmiechnęłam się niewinnie.
Chłopak uśmiechnął się łobuzersko i położył dłonie na moich biodrach.
-I tak był Cię zawiózł, ale ta propozycja jest teraz jeszcze ciekawsza.-oblizał usta a mój wzrok od razu spadł na malinowe pełne usta w kształcie serca.
Przeniosłam wzrok z jego ust na oczy i zauważyłam, że patrzy na mnie rozbawiony.
-No co?-zapytałam
-Wiesz, że możesz mnie pocałować kiedy chcesz, prawda?-uśmiechnął się drwiąco.
-Wiem.-mruknęłam i przyssałam się do jego ust.
Justin bez chwili zastanowienia zaczął oddawać pocałunek, lekko go pogłębiając.
Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam.
-Musimy jechać.-złożyłam jeszcze jednego szybkiego całusa na jego ustach.
Schowałam telefon do kieszeni i złapałam go za rękę.
Wyszliśmy z domu, zamknęłam drzwi i schowałam klucze do kieszeni.
Wsiadłam do czarnego Range Rovera Justina, a już po chwili byliśmy w drodze w kierunku szkoły.


Po 20 minutach jazdy i stania w korku, Justin zaparkował samochód na parkingu przed szkołą.
-Mogę iść z tobą? Nie chce mi się tu czekać.-jęknął.
-Jasne.-uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił.
-Wiesz, że mogą się troochee wystraszyć?-przekrzywił głowę na bok.
-No tak. Justin Bieber, niegrzeczny chłopak. Gangster, którego wszyscy się boją.-zaśmiałam się.
-Kochasz tego niegrzecznego chłopaka, gangstera, którego wszyscy się boją.-wysiadł z samochodu a ja powtórzyłam jego czynność.
Zamknął samochód, a ja podeszłam do niego.
-O tak, kocham. I to bardzo.-pocałowałam go w policzek.
-Ja Ciebie też, mała.-złapał mnie za rękę a na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
W szkole była akurat przerwa.
Niektórzy patrzyli na Justina z niedowierzaniem i strachem a niektóre dziewczyny śliniły się na jego widok starając zwrócić swoją uwagę.
Ten facet jest mój, suki.-pomyślałam i uśmiechnęłam się dumnie.
Stanęliśmy pod sporymi drzwiami z napisem 'SEKRETARIAT'.
Bez pukania weszłam do środka i zwróciłam się do tej samej kobiety która pracowała tu przez ten okres kiedy ja uczęszczałam do tej szkoły.
-Dzień Dobry, chciałabym odeprać resztę swoich papierów. Katherine Jones.-uśmiechnęłam się miło do kobiety.
Spojrzała na mnie, a potem jej wzrok padł na Justina. Jej oczy lekko się rozszerzyły a twarz zbladła. Obróciła się na krześle, złapała jakąś teczkę i szybko mi ją podała.
Na szarej teczce dużymi literami pisało KATHERINE JONES.
Podziękowałam kobiecie, i wyszłam z Justinem z sekretariatu wciąż, trzymając jego rękę.
-Faktycznie, sporo osób jest wystraszonych na twój widok..-uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Mi to pasuje. Niech wiedzą, że ja tu żądze..-odpowiedział mi jeszcze szerszym uśmiechem.
-Król i Władca.-zaśmiałam się a chłopak mi zawtórował.
-Właśnie tak.-pocałował mnie w policzek.
Szliśmy korytarzem, a z naprzeciwka szła wysoka blondynka.
Odpięła dwa lub trzy górne guziki koszuli, którą miała na sobie, przez co jej piersi były aż za bardzo na widoku.
Jeśli wzrok miałby zabijać, leżała by już trupem.
-Zasłoń te sztuczne cycki.-warknęłam do dziewczyny, i trąciłam ją łokciem kiedy przeszła obok nas.
Justin wybuchł gwałtownym śmiechem, który rozniósł się po całym korytarzu.
Wszyscy spojrzeli na nas, a niektóre dziewczyny wyglądały jakby właśnie miałyby zemdleć i roztopić się w tym samym czasie.
-Uwielbiam, jak jesteś o mnie zazdrosna.-mruknął mi do ucha i puścił moja rękę aby obsiąść mnie w tali.
Wyszliśmy ze szkoły, a Justin puścił mnie dopiero przy samochodzie.
Wsiadłam do środka a chłopak zajął miejsce kierowcy.
-Chcesz gdzieś jeszcze jechać?-zapytał
-Nie, do domu.-uśmiechnęłam się.
Wyjechaliśmy na ulicę a ja zmarszczyłam brwi kiedy Justin skręcił w przeciwną stronę niż do domu.
-Gdzie jedziemy?-spojrzałam na niego.
-Niespodzianka!-mruknął i uśmiechnął się do mnie szeroko.

Nie mam pojęcia ile już jechaliśmy, ale wiem na pewno, że dość długo i że boli mnie już tyłek.
Próbowałam podejść Justina już chyba na wszystkie sposoby, aby powiedział mi gdzie jedziemy ale jedyne co otrzymywałam w odpowiedzi to jego uśmiech, udawanie że mnie nie słyszy albo po prostu "Nie powiem Ci".
Samochód zatrzymał się nagle a ja rozejrzałam się po okolicy.
Justin zatrzymał auto na środku piaszczystej drogi, a ja nawet nie wiem kiedy w nią skręcił.
Dokoła nas były drzewa.
-Po co tu przyjechaliśmy?-zapytałam
-Zobaczysz.-uśmiechnął się i wysiadł z samochodu.
Również wysiadłam z samochodu. Justin zamknął go i podszedł do mnie.
-Boisz się?-zapytał
-Nie,ufam Ci.
-To dobrze.-pocałował mnie w czoło i złapał za rękę ciągnąc do przodu.

Przedzieraliśmy się przez krzaki a mnie bolały już ramiona, bo co jakiś czas gałęzie uderzały o nie.
Weszłam nagle w coś twardego. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam plecy Justina.
-Skarbie, patrz jak chodzisz.-zachichotał i obrócił się w moją stronę.
-Daleko jeszcze?-jęknęłam
-Właściwie, to już jesteśmy.-zaśmiał się i odsunął aby pokazać mi to co znajdowało się za jego plecami.
Jestem pewna, że stoję teraz z otwartą buzią.
Przede mną był drewniany most a po jego bokach płynęła rzeka. Woda była czysta ale nie iskrzyła się w blasku słońca, ponieważ niebo zasnuły czarne chmury, nie wróżące nic dobrego.
Wokół były drzewa, co sprawiało, że to miejsce było tak jakby ukryte przed światem.
Wróciłam na ziemię, kiedy poczułam silną parę rąk oplatającą mnie w tali.
-Wow, Justin. Tu jest pięknie.
-Wiem, chodź.-popchnął mnie leciutko do przodu nadal nie puszczając mnie w tali.
Aż dziwne, że jeszcze się nie wywróciłam.
Weszliśmy na most, a ja rozglądałam się dookoła zachwycona widokami.
-Usiądźmy.-powiedział i puścił mnie w tali.
Usiadł na brzegu i opuścił nogi, tak że swobodnie zwisały w dół rzeki.
Powtórzyłam jego czynność a że nie było jakoś najcieplej oparłam głowę o jego ramię chłopaka i wtuliłam się w niego a on objął mnie w tali.
-Jak znalazłeś to miejsce?-zapytałam
-Byłem tu kiedyś z chłopakami ze starego gangu i przez przypadek wlazłem tu kiedy zgubiłem orientacje w tym pieprzonym lesie.-powiedział a ja zachichotałam.
Obią mnie mocniej i pocałował w głowę.
Siedzieliśmy tak w ciszy parę minut aż z kieszeni Justina zaczęła wydobywać się muzyka.
-Kurwa, kto tym razem?-warknął poirytowany.
Wyjął telefon z kieszeni, przejechał palcem po ekranie i przyłożył telefon do ucha nadal mnie nie puszczając.
-Co?-warknął do telefonu.
Słuchał chwilę tego co mówiła osoba po drugiem stronie, a po chwili szybko podniósł się do góry.
-Żartujesz sobie kurwa mać ze mnie?... Jakim cudem dowiedzieli się, że to nas pieprzony magazyn?... Niech tylko dorwę tego sukinsyna. Chyba nie zrozumiał ostatniej lekcji... Powyrywam mu nogi z dupy... Dwudziestka na Lincolnie?...Okay.-rozłączył się i spojrzał na mnie.
-Jedziemy.-warknął a ja wiem, że lepiej będzie jeśli nie będę się sprzeciwiać.
Wstałam z mostu i szłam za nim prawie biegnąć.
A mogło być tak pięknie. Zawsze dzwonią, kiedy nie potrzeba. To zaczyna mnie już wkurzać.-pomyślałam.
Szłam za Justinem w kierunku samochodu, i wiem, że jest wkurzony nie tylko po jego zachowaniu, ale też po napiętych mięśniach, które dokładnie było widać na plecach mimo, że ma na sobie koszulkę.

Po 10 minutach doszliśmy do samochodu.
Wsiadłam do środka i zapięłam pasy.
Justin bez słowa odpalił silnik i zawrócił może trochę zbyt gwałtownie.
Spojrzałam na niego i chciałam już coś powiedzieć, ale spojrzał na mnie w tym samym czasie.
-Czego?-syknął a ja mogłam zauważyć jak zaciska szczękę a jego karmelowe oczy są ciemniejsze niż zwykle.
-Nic.-westchnęłam.
Oparłam głowę o siedzenie i patrzyłam jak drzewa za oknem rozmazują się z powodu prędkości z jaką jechaliśmy.
Może będzie lepiej jeśli nie będę się odzywać puki się nie uspokoi.
Naprawdę nie lubię się z nim kłócić, a teraz nawet nie mam na to siły, bo zaczyna boleć mnie głowa.

Po kilkunastu minutach jazdy można było już zobaczyć zbliżające się miasto. Daleko, ale jednak.
Poczułam rękę Justina, na moim kolanie, ale nie zwróciłam na to żadnej uwagi.
-Przepraszam.-westchnął a jego głos był o wiele spokojniejszy, niż wcześniej.
-Jest okay.-mruknęłam nadal na niego nie patrząc.
Zjechał na pobocze, a ja dopiero wtedy podniosłam głowę.
-Nie powinienem na Ciebie warczeć. Przepraszam. Mamy z chłopakami parę problemów, a jeden z nich właśnie dał o sobie znać.-przejechał kciukiem po moim policzku.
-Okay. Rozumiem.
-Kocham Cię.-nachylił się i pocałował mnie we włosy.
Spojrzał na mnie jeszcze raz i wjechał z powrotem samochodem na ulicę
-Powiesz mi co się stało?-zapytałam i spojrzałam na niego.
Przeczesał ręką włosy, i przez chwilę widziałam jak się waha ale zaczął mówić.
-Mamy problem z pewnym gangiem. Wysadzili nam magazyn.-powiedział i zacisną ręce na kierownicy tak, że jego knykcie zbielały.
Położyłam rękę na jego kolanie, i potarłam je lekko starając się go jakoś uspokoić.
Nie potrzebny mi tu teraz jego kolejny wybuch.
Wiem, że Justin jest nerwowy, i wiem też z tego co mówili mi chłopacy, że ta złość którą pokazał mi parę minut temu jest niczym. To oni byli parę razy światkami jak to ujęli... ach tak "światkami jego napadu furii".
Nawet najgorsza strona Justina, mnie od niego nie odstraszy.
Justin spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął, co odwzajemniłam.
Splótł moje palce ze swoimi i oparł nasze ręce o jego kolano.

Była 15:36 kiedy zaparkował samochód przed moim domem.
-Muszę jechać-przejechał kciukiem po moich knykciach i uśmiechnął się.
-Wiem.-odwzajemniłam uśmiech.
Złączył nasze usta a ja odwzajemniłam pocałunek.
Odsunęliśmy się od siebie kiedy płuca zaczęły nas piec z powodu braku powietrza.
-Do zobaczenia i powodzenia.-uśmiechnęłam się i wysiadłam z samochodu zabierając ze sobą teczkę z papierami ze szkoły.
Justin odjechał a ja weszłam do domu.
Podeszłam do kanapy i rzuciłam się na nią włączając telewizje i zerkając na papiery.

Siedziałam już parę minut czytając zdanie po zdaniu, kiedy usłyszałam jak drzwi frontowe uchylają się.
Zamarłam.
Po woli podniosłam głowę do góry i skierowałam wzrok w kierunku drzwi.


_______________________________________________
Bardzo dziękuje za ponad 30 tysięcy wyświetleń i za wszystkie komentarze.
Każde wyświetlenie i komentarz motywuje mnie do dalszego pisania. :)
Nie wiem czy rozdział wam się spodoba.
Pamiętajcie, zostawić po sobie jakieś ślady, ponieważ wtedy wiem, że rzeczywiście ktoś to czyta. :)
 Czym więcej komentarzy, tym szybciej rozdział :D
 Kontakt: ask.fm @allyoursbabyx 
twitter: @allyoursbabyx

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
 

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 21: Powtórz co powiedziałeś!

Justin POV'



Wsiadłem do samochodu zaraz po tym jak wyszła Kathe i skierowałem się w kierunku domu Matta.

Ciekawe czego chcą tym razem.-pomyślałem.

Przez całą drogę myślałem o Kathe.

Co ta dziewczyna ze mną robi?

Ale cholera, podoba mi się to.

Zatrzymałem auto pod domem Matta i wysiadłem z niego z absurdalnym uśmieszkiem na moich ustach.

Przybrałem dopiero poważny wyraz przed drzwiami mieszkania, i zadzwoniłem dzwonkiem.

W drzwiach pojawił się Scott.

-Siema.-mruknąłem i wszedłem do środka.-Więc, co było takiego ważnego?-zapytałem i przejechałem wzrokiem po każdym z chłopaków.

-Kojarzysz "The Dragons"?-mruknął z goryczą w głosie na samą ich nazwę Ryan.

-Ta.-mruknąłem z obojętnością.

-Więc, mamy problem.-powiedział Luk a ja zmarszczyłem brwi.

-Może by tak jaśniej?-zapytałem

-Pojechaliśmy do Chrisa po kasę za załatwione zadanie i przy okazji miał dla nas jakąś ciekawą broń. Wiesz, taki mały bonus. Znaleźliśmy go w kałuży krwi, a przy nim leżało to.-powiedział Matt i rzucił w moją stronę białą kartkę, zaplamioną krwią.



"Chcecie swoją kasę i broń?

Dzisiaj o 16 na Wzgórzu Santiego, magazyn nr.3

Radze, nie spóźnijcie się.

The Dragons"



Zgniotłem kartkę i rzuciłem na drugi koniec pokoju.

Wyjąłem telefon z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz.

14:58

-Musimy się przygotować.-syknąłem i ruszyłem w kierunku piwnicy, gdzie trzymamy broń i nie tylko.

Wziąłem klucz od Matta i otworzyłem drzwi.

Wszedłem do środka, a chłopaki za mną.

Wziąłem średniej wielkości pistolet. Zabezpieczyłem go i schowałem za pasek od spodni.

Chłopaki wzięli coś dla siebie i czekali na ustalenie planu.

-Więc co robimy jeśli nie oddadzą dobrowolnie?-zapytał Danny.

Podniosłem lewą brew do góry i spojrzałem na niego rozbawiony.

Och, jestem pewny, że zmusił bym ich do gadania, jeśli tylko stracili by ludzi.

Ryan zaśmiał się widząc moją minę.

-Jeśli oddadzą bez większych problemów, fajnie, lepiej dla nich. Będą się stawiać, dostaną kulkę w łeb i jestem pewny że Justin zajmie się tym z przyjemnością.-stwierdził Matt a ja uśmiechnąłem się na samą myśl, że w końcu któryś z tych frajerów wylądował by pod ziemią.



Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do swoich samochodów.

To będzie łatwe.-pomyślałem i odpaliłem auto.



O 15:49 byliśmy na miejscu i chuj mnie obchodzi, że jesteśmy przed czasem.

Wysiadłem z samochodu i przyjrzałem się otoczeniu.

Pod trójką stały dwa duże czarne auta.

Skierowaliśmy się w stronę drzwi i po prostu weszliśmy do środka.

-Gdzie hajs i broń?-zapytałem bez pierdolenia.

-Proszę, proszę kogo my tu mamy. The Kings. I jeszcze przed czasem.-uśmiechnął się sztucznie Bruce, ich gówniany szef, a reszta jego fagasów stała grzecznie z tyłu.

Już zapomniałem jak bardzo ten frajer jest wkurwiający.

-Nie lubię się powtarzać.-warknąłem

-Tak Bieber mi też miło Cię widzieć.-zaśmiał się

Zrobiłem krok bliżej niego i kątem oka widziałem, że paru jego ludzi wyciągnęło broń.

Zrobiłem kolejny krok.

-GDZIE. KASA. I. BROŃ.-syknąłem przez zaciśnięte zęby.

-Naprawdę myśleliście, że tak łatwo oddamy wam wszystko?.-zaśmiał się.

-Radze Ci nie wkurwiaj mnie.-zacisnąłem pięści.

-Sprawdźcie samochody.-powiedział Matt do Luka i Dannego.

Paru ludzi z The Dragons wysunęli się z szeregu, aby iść za nimi ale zatrzymała ich broń Matta, Ryana i Scotta wycelowana w nich.

-Dziwię się jak ta twoja dziwka z tobą wytrzymuje. Czekaj jak jej było...Ach tak Kathe!-krzyknął i uśmiechnął się dumnie.

Moja szczęka zacisnęła się i w mgnieniu oka, pokonałem dzielący nas dystans i złapałem go za szyje przyciskając do ściany.

Poczułem lufę pistoletu, przyciskaną do tyłu mojej głowy i zaśmiałem się fałszywie.

Uderzyłem go wolną ręką prosto w przełyk, przez co wychylił się lekko do przodu, próbując złapać powietrze. Wyrwałem mu broń i wycelowałem w jego lewą nogę.

Nacisnąłem spust a po magazynie rozniósł się dźwięk strzału.

Chłopak upadł na ziemie, pojękiwał i trzymał się za krwawiącą nogę.

-Któryś jeszcze, jest taki odważny?-warknąłem

Cofnęli się o krok do tyłu.

-Kurw...-mruknął Bruce i chciał powiedzieć coś jeszcze ale moja ręka zacisnęła się mocniej na jego szyj.

-Powtórz co powiedziałeś!-syknąłem przyciskając go mocniej do ściany.

-Jak twoja. Dziwka z tobą. Wytrzymuje.-przerywał próbując złapać powietrze.

-Złe posunięcie.-warknąłem i uderzyłem go kolanem prosto w brzuch.

Skulił się i próbował zrzucić moją rękę z jego szyj, co poskutkowało wbiciem paznokci w jego skórę.

-Mamy Wszystko!-usłyszałem krzyk Dannego.

-Jesteście takimi Idiotami. Który gang przywozi na miejsce spotkania to co ukradli?-zaśmiałem się gorzko i uderzyłem po raz drugi kolanem w jego brzuch.

-I zapamiętaj sobie, nie masz pierdolonego prawa mówić tak o mojej dziewczynie inaczej mój but znajdzie się głęboko w twojej dupie a kulka w łbie, jasne?-syknąłem prosto w jego twarz.

Pokiwał ledwie zauważalnie głową.

Opuściłem rękę, a facet zaczął łapczywie połykać powietrze.

Wyszedłem z magazynu i już miałem wsiadać do auta, kiedy usłyszałem krzyk za sobą.

-To jeszcze nie koniec!-krzyknął Bruce.

Zatrzasnąłem drzwi od samochodu i wróciłem się w jego stronę.

Wymierzyłem mocny cios w jego szczękę, przez co upadł na podłogę.

Chłopaki wyjęli broń, kryjąc mnie żeby żaden z jego pajacy mnie nie zaatakował.

Uderzyłem po raz kolejny tym razem w jego nos i jestem pewny że go złamałem.

Kopnąłem go z całej siły w brzuch, a on zgiął się w pół.

Taki bezsilny.

Złapałem go za szyje i podniosłem do góry.

-Coś jeszcze, frajerze?-wysyczałem i uśmiechnąłem się krzywo.

Bruce nie odezwał się, co wziąłem za "Nie"

Wróciłem do samochodu i tym razem do niego wsiadłem.

Uwielbiam kiedy ludzie się mnie boją, to tak jakby daje mi siłę do działania.



Zatrzymałem się przed domem Matta i wysiadłem czekając na nich, ponieważ przyjechałem pierwszy i może być to spowodowane tym, że czasami za bardzo docisnąłem pedał gazu.

Po 5 minutach pod dom podjechała reszta.

Zabrałem swoją kasę, pożegnałem się z nimi i wyjechałem na ulicę kierując się w kierunku domu.

Zacisnąłem dłonie na kierownicy, starając się opanować nerwy.

Skąd ten sukinsyn wie o Kathe?

Przysięgam, że jeśli dowiem się, że zbliżył się do niej chociaż na krok wyląduję po drugiej stronie tego pierdolonego świata.

W ogóle jak śmiał zbliżać się do tego co nasze.

Docisnąłem gaz i parę minut później byłem pod domem.

Zaparkowałem auto i wyszedłem z niego trzaskając drzwiami.

Zacząłem szukać kluczy w kieszeniach i zacząłem wkurwiać się jeszcze bardziej, bo nigdzie ich nie było.

Wróciłem do samochodu i spojrzałem pod siedzenie.

-Tu kurwa, jesteście.-mruknąłem i zabrałem klucze.

Wszedłem do domu i rzuciłem klucze na stolik.

Z lodówki wziąłem piwo i usiadłem na kanapie otwierając butelkę zapalniczką.

Wziąłem pierwsze łyki i włączyłem telewizje.

Może chociaż to pozwoli mi się jakoś odstresować i nie rozpierdolę wszystkiego dookoła mnie..



Kathe POV'


Wstałam z łóżka spychając rękę Nicol, która rozwaliła się jakby była sama.

-Mogłabyś się posunąć.-mruknęłam i podeszłam do laptopa aby wyłączyć film który właśnie się kończył.

-Mi tak wygodnie.-zaśmiała się.

-Oglądamy coś jeszcze?-zapytałam i podniosłam na nią wzrok.

-Wole pogadać.-uśmiechnęła się szeroko i usiadła po turecku na łóżku.

Westchnęłam i zamknęłam laptopa a chwilę później siedziałam już obok niej.

-A więc o czym chciałaś pogadać?-zwilżyłam językiem zaschnięte wargi.

-O wczorajszym wieczorze?-poruszyła zabawnie brwiami.

-O nie Nicol. Nie ma mowy.-zaśmiałam się.

-Alee...

-Nie. Czy ja pytam o Ciebie i Matta?-zapytałam a dziewczyna obok mnie zarumieniła się.

Cholera, to rzadkie. Bardzo rzadkie!

-Okay. Więc powiedz chociaż, czy było dobrze. Tylko tyle chce wiedzieć.-uśmiechnęła się lekko

Teraz to ja się rumienie. Opuściłam wzrok na podłogę.

-Było Dobrze. Bardzo Dobrze.-mój rumieniec powiększył się jeszcze bardziej.

-To świetnie, że...-chciała coś jeszcze powiedzieć ale zmrużyłam oczy i posłałam jej ostrzegające spojrzenie. Nicol zachichotała i kiwnęła głową na znak, że rozumie.

-Okay, więc robisz jakąś imprezkę?-zapytała a ja zmarszczyłam brwi kompletnie nie wiedząc o co jej chodzi.

-18 urodziny. 19 września. Za tydzień. Twoje 18 urodziny, 19 września czyli za tydzień.-westchnęła, nie mogąc uwierzyć, że zapomniałam.

-Aa... nie robię imprezy.-uśmiechnęłam się lekko.

-Jak to? Żartujesz?-Na jej czole pojawiły się lekkie zmarszczki.

-Nie nie żartuje. Bylibyście na niej tylko wy i moi rodzice, którzy i tak mieli by problem wydostać się z pracy. Więc po co mam im robić kolejny problem? Równocześnie jak tak bardzo chcesz, mogę spędzić ten dzień z wami na to samo wyjdzie.-wzruszyłam ramionami.

-Jak chcesz, skarbie. To twoje urodziny.-uśmiechnęła się lekko.

-Dzięki tobie przypomniało mi się, że muszę odebrać jeszcze papiery z szkoły.*-uśmiechnęłam się.

-Masz tak w ogóle jakieś plany na studia, czy coś?-zapytała

-Nie na razie nie. Spróbuje poszukać tu jakiejś pracy, może się uda. Nie chce was zostawiać.-powiedziałam a dziewczyna prychnęła

-No co?-zapytałam

-Raczej nie chcesz zostawiać Justina.-udała obrażoną.

-Też. Nie chce zostawiać was wszystkich. Jesteście moimi przyjaciółmi. Więc na razie spróbuje poszukać coś tutaj.-uśmiechnęłam się i dźgnęłam przyjaciółkę łokciem.

-Okay, okay. Powiedzmy, że Ci wieże.-odwzajemniła uśmiech.

Rzuciłam się na poduszki za mną i przymknęłam powieki.


_____________________________________________________________
*- Zakończyłam szkołę Emilly w wieku prawie 18 lat, ponieważ później może mi się to przydać i załóżmy że to normalne. :D

Przepraszam, że rozdział dodaje tak późno, ale sami rozumiecie SZKOŁA!
Dziękuje wam bardzo za wszystkie komentarze, ale zauważyłam też że jest ich coraz mniej i nie wiem czy nikt nie czyta już tego ff czy po prostu nie chce wam się komentować.
Więc proszę was, niech każdy zostawi po sobie jakiś ślad, ponieważ nie wiem czy jest sens pisać tego opowiadania dalej.
Jeśli macie jakie kol wiek pytania, odpowiem na nie z przyjemnością O TUTAJ ---> ASK.FM @allyoursbabyx
:)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 20: To nie boli, Tygrysie.

Kathe POV'

Poczułam mocny uścisk na mojej tali. Otworzyłam powoli jedno oko i ujrzałam klatkę piersiową Justina.
Przytulał mnie mocno do swojego torsu, a jedną nogę miał przerzuconą przez moje dwie.
Zaśmiałam się pod nosem.
Zamknęłam oko, wtuliłam się w Justina i odpłynęłam po raz kolejny do krainy Morfeusza.


Położyłam rękę na miejscu w którym mniej więcej powinien znajdować się jego tors, ale co dziwne jego tam nie było.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pokoju.
Pusto.
Wstałam z łóżka i poczułam leciutki ból pomiędzy nogami, który po chwili zniknął.
Nie uprawiałam seksu od... tamtego cholernego razu, więc nie mam czego się dziwić.
Zabrałam z podłogi, obok łóżka moje majtki i zarumieniłam się na wspomnienie wczorajszego wieczoru.
Założyłam bieliznę, a przez głowę wsunęłam na siebie T-shirt Justina który również leżał na podłodze.
Otworzyłam drzwi i powolnymi krokami zeszłam po schodach na dół.
W salonie uderzył we mnie zapach naleśników.
Zaciągnęłam się zapachem i podążałam w kierunku kuchni gdzie najpewniej znajduje się mój chłopak.
Justin stał przy kuchence w szarych dresach luźno zwisających mu z bioder, uśmiechnęłam się szeroko, ale mina zrzedła mi kiedy zauważyłam na jego plecach czerwone ślady od podrapania.
Podeszłam po cichu do niego i pocałowałam największy i najbardziej czerwony ślad.
Justin obrócił się w moją stronę i uśmiechnął.
-Cześć-wymruczał i pocałował mnie w czoło.
-Umm... Przepraszam.-powiedziałam a Justin zmarszczył brwi nie rozumiejąc o czym mówię.-Za ślady na twoich plecach.-spuściłam głowę na dół kiedy poczułam że na moje policzki wkrada się rumieniec.
Bieber zaśmiał się i podniósł palcem wskazującym mój podbródek.
-Uwierz mi kochanie, takie ślady możesz zostawiać na mnie codziennie. To nie boli, Tygrysie.-uśmiechnął się, złożył krótkiego całusa na moich ustach i obrócił się żeby zdjąć naleśnika z patelni.
Jestem pewna że teraz moje policzki płoną, przez jego komentarz.
Obielam go w pasie. Justin położył na talerzu naleśnika i wyłączył ogień pod patelnią.
-Sorki, że musimy jeść znowu naleśniki ale to jedno z niewielu rzeczy które potrafię zrobić na śniadanie.-mruknął i sięgnął po talerz z naszym śniadaniem.
-Nic nie szkodzi.-pocałowałam go w ramie i puściłam w pasie.
Złapał mnie za rękę i razem z naleśnikami pomaszerowaliśmy w kierunku Jadalni.
Na stole były już dwa dżemy, nutella, herbata i talerze.
-Smacznego skarbie.-pocałował mnie i postawił talerz z naleśnikami na środku a sam usiadł po drugiej stronie stołu.
-Smacznego.-odpowiedziałam i usiadłam na przeciwko niego.
Nałożyłam sobie na talerz pierwszy naleśnik i posmarowałam go dżemem.

Po zjedzonym śniadaniu, pomogłam Justinowi pozanosić wszystkie brudne naczynia do kuchni i poszłam na górę wziąć prysznic.
Zamknęłam za sobą drzwi od łazienki na klucz, zdjęłam koszulkę i majtki. Odkręciłam strumień w kabinie i weszłam pod ciepły natrysk.
Zamknęłam za sobą kabinę, i przez chwilę cieszyłam się ciepłym strumieniem wody otulającym i relaksującym moje ciało.
Sięgnęłam po żel pod prysznic Justina i przed nalaniem go na gąbkę mocno się zaciągnęłam.
Zapach który uwielbiam. Justinowy zapach.
Uśmiechnęłam się i nalałam na gąbkę trochę żelu.
Umyłam się dokładnie i spłukałam pianę.
Zakręciłam wodę w kabinie i wyszłam z niej.
Wytarłam się w miękki ręcznik i rozejrzałam po pomieszczeniu.
Przywaliłam sobie w myślach w głowę z otwartej ręki, bo zapomniałam zabrać z sypialni sukienkę i resztę rzeczy w których przyszłam tu wczoraj wieczorem.
Założyłam bieliznę, którą miałam w łazience i obwinęłam się dużym ręcznikiem wokół tali.
Przekręciłam zamek w drzwiach i weszłam do sypialni Justina.
Chłopak siedział na łóżku w tych samych dresach i grzebał coś w telefonie.
Kiedy usłyszał kroki, podniósł głowę i uśmiechnął się szeroko i nie wiem czy dla tego że mnie zobaczył czy dlatego, że mam na sobie prawie tylko sam ręcznik, ale stawiam na to drugie.
Odwzajemniłam uśmiech, i zaczęłam zbierać moje rzeczy porozrzucane po całym pokoju.
Sięgałam właśnie po drugą pończochę, i już miałam kierować się do łazienki w celi ubrania się ale zatrzymała mnie para silnych rąk obwiniętych wokół mojej tali.
-Wiesz, że możesz przebrać się przy mnie? Nie masz JUŻ się czego wstydzić.-wymruczał mi w ucho i zrobił najwięcej nacisku na słowo JUŻ.
-No nie wiem.-zagryzłam wargę.
-Chyba, że wolisz żebym sam Cię ubrał.-pocałował mnie w szyje.
Zachichotałam i pokręciłam głową.
-Poradzę sobie sama.-wyplątałam się z jego ramion i położyłam na łóżku, pończochy oraz sukienkę.
Obróciłam się tyłem do Justina i zrzuciłam ręcznik, założyłam stanik i czułam na swoich plecach gorące spojrzenie śledzące każdy mój ruch.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam zakładać na prawe udo pończochę, a potem zrobiłam to samo z drugą.
-Możesz na chwilę wstać?-zapytał Justin
Zmarszczyłam brwi, ale wstałam tak jak chciał.
Podszedł do mnie, tak blisko, że nasze klatki piersiowe stykały się ze sobą.
-Jesteś taka gorąca.-wymruczał mi niskim ochrypłym głosem do ucha i przygryzł jego płatek
Po moim ciele przeszły przyjemne ciarki, a nogi stały się jak z waty i pewnie gdyby nie to, że Justin trzyma mnie za biodra najprawdopodobniej leżała bym już na ziemi.
Odsunął się od mojego ucha i gwałtowni wpił w moje wargi.
Stałam chwilę lekko zaskoczona, ale kiedy mój mózg zarejestrował co się dzieje zarzuciłam ręce na jego szyje i odwzajemniłam pocałunek.
Przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc mnie o dostęp, który mu z przyjemnością dałam.
Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, mimo że myślałam, że bardziej się już nie da.
Nasze języki zaczęły walczyć ze sobą, ale odsunęliśmy się od siebie po chwili z powodu braku powietrza w płucach.
Uśmiechnęłam się. Stanęłam na palcach tak, żeby być z nim oczy w oczy i oparłam swoje czoło o jego.
-Kocham Cię.-wyszeptałam i złożyłam słodkiego buziaka na jego pulchnych ustach.
-Ja Ciebie też, bardzo.-odpowiedział
Uśmiechnęłam się szeroko i sięgnęłam po sukienkę.
Założyłam ją i obróciłam się plecami do Justina.
-Zapniesz?-zapytałam
-Jasne.
Odsunął moje włosy na bok, ręce położył na moich udach i przejechał swoimi ustami od zapięcia stanika w górę.
Zamknęłam oczy i przygryzłam wargę, a moje ciało po raz już drugi dzisiejszego dnia przeszył przyjemny dreszcz.
Tak o to działa na mnie Justin Bieber.
Odsunął się i zapiął zamek sukienki, a ja nadal stałam w tym samym miejscu z zamkniętymi oczami. A kiedy je otworzyłam przede mną stał zadowolony z siebie Bieber.
To działa w obie strony, skarbie.-pomyślałam i zaczęłam układać już w głowie pewien plan.
Założyłam na nogi szpilki i chwyciłam swoją torebkę.
-Muszę już iść.-uśmiechnęłam się lekko a na jego przystojnej twarzy pojawił się grymas.
-Już?-zapytał a ja skinęłam głową na potwierdzenie moich słów.
-Okay, odprowadzę cię.-westchnął i otworzył mi drzwi abym wyszła pierwsza.
Zeszłam po schodach i zatrzymałam się przed drzwiami frontowymi.
Już miałam się odezwać kiedy gdzieś w głębi domu rozbrzmiał dźwięk telefonu Justina.
Westchnęłam.
Naprawdę, Ci ludzie zawsze wiedzą kiedy dzwonić.-pomyślałam.
-Poczekaj chwilkę skarbie, okay?-spojrzał na mnie.
Skinęłam głową. Pocałował mnie w czoło i zniknął gdzieś w domu, a telefon przestał dzwonić.
-To aż tak ważne?-usłyszałam głos chłopaka, a już po chwili wyłonił się z salonu.-...Nie no okay, mogę przyjechać... A nie możesz powiedzieć chociaż mniej więcej, o co chodzi?-zapytał a na jego twarzy było widać już lekkie zirytowanie.-Dobra, kurwa przyjadę. Zrozumiałem za pierwszym razem.-syknął i rozłączył się.
-Wszystko okay?-zapytałam
-Tak.
Myślałam, że powie coś więcej, ale najwyraźniej nie miał takiego zamiaru.
Dobra Kathe, teraz albo wcale.
Podeszłam bliżej niego i pocałowałam go w usta. Zjechałam z pocałunkami na jego szczękę i lekko przygryzłam jego brodę i przejechałam po niej językiem.
Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy. Były bardziej karmelowe niż przed chwilą, można powiedzieć że bardziej czarne. Usta były lekko rozchylone i wpatrywał się we mnie z czym?
Pożądaniem?
Nagle przycisnął mnie do drzwi i mocno pocałował. Wsunął ręce pod sukienkę i złapał mnie pod pośladkami i podniósł do góry.
Zarzuciłam ręce na jego szyje, żebym nie straciła równowagi.
Zjechał pocałunkami na szyje i kierował się w kierunku dekoltu, ale zatrzymał go materiał sukienki.
Wymruczał coś niezrozumiałego pod nosem i ponowie pocałował mnie. Całował mocno, łapczywie, gwałtownie. Ale podobało mi się to.
Odsunęłam się od niego i spojrzałam w teraz jeszcze bardziej czarne oczy.
Postawił mnie na ziemi.
-Widzisz, to działa tak samo jak na mnie i Ciebie.-złożyłam krótki pocałunek na jego ustach.-Pa, kochanie.-uśmiechnęłam się
-Pa, skarbie.-odpowiedział i odwzajemnił uśmiech.
Dobra muszę w końcu stąd wyjść.
Otworzyłam drzwi i wyszłam.
Przeszłam szybkim krokiem przez ulicę.
Wyjęłam z torby kluczę i otworzyłam drzwi.
Weszłam do środka i uśmiechałam się od ucha do ucha jak idiotka.
A to wszystko, dzięki Justinowi.
Weszłam po schodach do swojego pokoju i wzięłam z szafy ubrania na dzisiejszy dzień.


Justin POV'

Wsiadłem do samochodu zaraz po tym jak wyszła Kathe i skierowałem się w kierunku domu Matta.
Ciekawe czego chcą tym razem.-pomyślałem.
Przez całą drogę myślałem o Kathe.
Co ta dziewczyna ze mną robi?
Ale cholera, podoba mi się to.
Zatrzymałem auto pod domem Matta i wysiadłem z niego z absurdalnym uśmieszkiem na moich ustach.
Przybrałem dopiero poważny wyraz przed drzwiami mieszkania, i zadzwoniłem dzwonkiem.
W drzwiach pojawił się Scott.
-Siema.-mruknąłem i wszedłem do środka.-Więc, co było takiego ważnego?-zapytałem i przejechałem wzrokiem po każdym z chłopaków.
-Kojarzysz "The Dragons"?-mruknął Ryan, a na samą ich nazwę jego szczęka zacisnęła się a na twarzy pojawił się grymas.
-Ta.-mruknąłem z obojętnością.
-Więc, mamy problem.-powiedział Luk a ja zmarszczyłem brwi.


___________________________________________________________

Dodaje rozdział dzisiaj, aby umilić wam jakoś ten tydzień. :)
Bardzo wam dziękuje, za te wszystkie miłe komentarze. 
Jesteście kochani. XO
Mam nadzieje, że rozdział się spodoba ;D
Do następnego x
Kontakt: ask.fm: @allyoursbabyx
Odpowiem na każde wasze pytanie ;3

CZYTASZ = KOMENTUJESZ