piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 4: Po jaką cholere mnie oceniasz?

Justin Pov'

-Justin!- w dali słyszałem głos Kathe- Zostaw mnie !-mówiła. Z kimś się szarpała to było pewne. Biegałem po całym lesie, modląc się abym ją w końcu znalazł, ale gdy wchodziłem w jakąś dróżkę w oczekiwaniu że ją znajdę głos wołającej Kathe słabną, co oznaczało że się od niej oddalam. Za każdym razem zawracałem i  wchodziłem w inną dróżkę.

-Kathe, gdzie jesteś?-wołałem

-Justin ! -krzyczała, po jej głosie można było powiedzieć że płakała

Wbiegłem w kolejną dróżkę pewny że i tym razem nie trafie, ale niespodziewanie głos Kathe wcale się nie oddalał wręcz był bardziej wyraźny, oznaczało to że jestem coraz bliżej niej. Zacząłem biec, wbiegłem na polane. Stał na niej dość wysoki mężczyzna z bronią w ręku przyciśnięta do skroni Kathe.

-Justin, proszę pomóż mi ! -krzyczała dławiąc się własnymi łzami.

Mogę go zabić, mam już przecież w tym doświadczenie. Uratuje Kathe. Wyciągnąłem broń z tyłu moich spodni i zrobiłem krok do przodu.

-Bieber stój tam gdzie stoisz, bo inaczej twoja dziwka umrze.-powiedział facet, którego twarzy nie widziałem, przez kaptur który miał na głowie. Przez to nie miałem pojęcia z kim mam do czynienia. Ale ten głos był znajomy, nawet bardzo znajomy. Szukałem odpowiedniej twarzy w głowie dopasowując do niej głos.

-Lucas?-zapytałem nie pewnie.

-Brawo, Bieber. Już myślałem że się nie doczekam.-odparł

-Puść ją!-krzyczałem

-Nie tak szybko, Bieber! Jesteś moim wrogiem od zawsze, a teraz mam idealną okazję żeby cię złamać, i to przez głupią dziewczynę.-powiedział po czym wokół nas było słychać dźwięk przeładowanego pistoletu, co świadczyło o tym że jest gotowy do strzału.

-Zostaw ją Lucas, ona nie ma z tym nic wspólnego.-odpowiedziałem

-Ale ma coś wspólnego z tobą, i to mi wystarczy.- powiedział i nacisną spust pistoletu. Kula wbiła się w płat skroniowy Kathe, powodując że bezwładnie upadła na ziemię.

-Kathe Nieee! -krzyczałem biegnąc w jej stronę.

-Nieeee!-powtórzyłem krzycząc, i zamykając oczy.




-Justin obudź się!-Kathe krzyczała wprost do mojego ucha, szarpiąc mną. Otworzyłem oczy, aby zobaczyć zaniepokojoną Kathe obok siebie. To był tylko koszmar, ale najgorszy jaki kol wiek miałem. Może znałem Kathe te cztery dni, ale była dla mnie ważna, i nie wybaczył bym sobie jeśli coś by jej się stało. Nie była jak te wszystkie puste wymalowane lale. Ona była idealna, była marzeniem każdego faceta. A to akurat ja ją poznałem. Bieber kurwa co się z tobą dzieje, zachowujesz się jak pierdolona cipa.-pomyślałem

-Wszystko dobrze Justin?-Kate pytała cały czas się we mnie wpatrując.

-Tak, przepraszam że cię obudziłem.-powiedziałem

-Mną się nie przejmuj- odpowiedziała

-Co ci się śniło?- zapytała ciągle się we mnie wpatrując

-Nic takiego.-odparłem.

Przecież nie mogłem jej powiedzieć że w moim koszmarze umiera a ja nic z tym nie mogłem zrobić.

-Na pewno?- dopytywała najwidoczniej mi nie wierzyła.

-Tak-odpowiedziałem po czym na moje usta wytargł mały uśmiech.

Starałem się jakąś ją uspokoić.

Moje gardło było kompletnie suche, a głowa bolała. No tak wczorajsza impreza. Spojrzałem na Kathe i po jej minie mogłem wywnioskować że czuję się tak jak ja.

-Chodź idziemy po coś do picia, i tabletki-powiedziałem po czym zrzuciłem z nas kołdrę.

Wstała szybko z łóżka i wyprzedziła mnie, na co lekko zachichotałem, naprawdę musiało jej się pić.

-Co?-zapytała

-Aż tak chce ci się pić?-powiedziałem i znowu zachichotałem

-Jak nigdy.-powiedziała, łapiąc mnie za rękę i zaczęła ciągnąc mnie w kierunku kuchni.

-No idę przecież.-odpowiedziałem na jej szarpanie za moją dłoń.

Szła przede mną więc mogłem ją zauważyć że ciągle miała na sobie moją koszulkę która z łatwością zakrywała jej tyłek. To była jedna z tych koszulek które są dość luźne na mnie, więc wyobraźcie sobie jak ona wyglądała na niej. Ale kurwa w moich ciuchach wygląda tak seksownie, więc nie mam na co narzekać.

-Co chcesz? Sok,? Cole? - pytała

-Wystarczy mi sok.-odpowiedziałem cały czas nie spuszczając z niej wzroku

Stała w kuchni tylko w mojej koszulce, na niej wyglądała bardziej jak sukienka. Stanęła na palcach aby chwycić dwie szklanki z suszarki, po czym wzięła sok i nalała go do dwóch szklanek. A potem podała mi jedną. Wzięła dwie tabletki przeciwbólowe z pudełeczka które stało na stole. Biorąc jedną dla siebie a drugą podając mi. Włożyłem tabletkę do buzi i popiłem ją sokiem, a ona powtórzyła moje ruchy.

-Idę się odświeżyć.-powiedziała. Na co skinąłem.

Wyszła z kuchni i poszła w stronę schodów. Spojrzałem na dwie kanapy w salonie na jednej spał Scott a na drugiej Luke. Na stole panował wielki bałagan, co przypominało mi o wczorajszej imprezie tutaj i o tym co widziała Kathe na górze. Zachowałem się jak ostatni Kretyn. Spojrzałem na schody i postanowiłem iść w ślady Kathe. Wszedłem do pokoju, a z łazienki było słychać szum wody. Wyobraziłem sobie Kathe która właśnie tam stoi w pełni naga. I nie ukrywam chciał bym to zobaczyć. Na samą myśl o tym na moją twarz wkradł się wielki uśmiech. Szum wody w łazience przycichł. Jakieś 5 może 10 minut później z łazienki wyszła ubrana w wczorajsze ubrania Kathe.

-Ślicznie wyglądasz.-skomplementowałem jej strój i wcale nie kłamałem. A jej twarz zalał lekki rumieniec. Na co się uśmiechnąłem.

-Umm... Dzięki.-odpowiedziała

-Oddasz mi moja koszulkę?- zapytałem patrząc na jej rękę w której właśnie ją trzymała.

-Tak jasne, trzymaj.-powiedziała podając mi ubranie.

Założyłem ją. Czułem że koszulka pachnie jej zapachem, i miałem ochotę się nim zaciągnąć. Ale widziałem że ona cały czas patrzy a wtedy pomyślała by że jestem jakimś świrem czy coś.


Kathe POV'

-Zawieziesz mnie do domu?-zapytałam

-Jasne.-odpowiedział

Chwycił kluczyki i otworzył mi drzwi abym wyszła pierwsza. WOW! Justina dżentelmena jeszcze nie znałam.

Przez całą drogę w samochodzie panowała dziwna cisza. Gdy byliśmy już na miejscu Justin zatrzymał się przed moim domem.

-Ummm... dzięki.-powiedziałam i chciałam już wysiąść kiedy Justin złapał mnie za nadgarstek.

-Kathe przepraszam za wczoraj.-powiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.

-Nie masz za co przepraszać, i nie musisz mi się tłumaczyć. Nie jesteś moją własnością, Justin.-odpowiedziałam

-Obiecałem że cię zabiorę, alee...

-Ale mnie nie zabrałeś, nic się nie stało. Wolałeś spędzić czas z tamtą dziewczyną, i to nie jest moja sprawa. -przerwałam mu.

Cały wczorajszy dzień przebiegł przed moimi oczami, i wspomnienie o tym że wolał być z inną dziewczyną, owszem trochę bolało. Ale nie mogłam dać po sobie tego poznać. Nie jest mój i nigdy nie będzie.

-Ja się tylko z nią zabawiłem-powiedział, A mnie zamurowało.

-Tylko? Tylko? -pytałam nie dowierzając w jego słowa.-Zachowujesz się jak męska dziwka. Ale to nie moja sprawa.-dokończyłam. Jego oczy pociemniały, a szczęka lekko się zacisnęła na te słowa.

-Prawda boli?-znowu się odezwałam, miałam dość jego humorków, i teraz ja również byłam zdenerwowana, może nie tak jak on, ale byłam.

-Nic Kurwa o mnie nie wiesz. Więc po jaką cholerę mnie oceniasz. Hmm? Uratowałem ci życie, a ty mi tak dziękujesz. -powiedział, a każde słowo wypowiadał z jadem.

-Masz rację. Nie potrzebnie mnie wtedy ratowałeś. Albo bym tam po prostu umarła, albo jakimś cudem bym uciekła. Ale do tej pory być może jeszcze bym cię nie znała. To były by normalne zwykłe cztery dni. Jesteś idiotą. Cieszę się że chociaż teraz poznałam jaki naprawdę jesteś..-powiedziałam, wysiadając z samochodu i zatrzaskując za sobą drzwi.

Podeszłam do drzwi i otworzyłam je obróciłam się jeszcze. Justin zaparkował samochód na swoim podjeździe i wysiadł z niego. Nasze spojrzenia spotkały się na sekundę, ale ja od razu odwróciłam głowę wchodząc do domu i zamykając za sobą drzwi. Pokazał mi chociaż jaki naprawdę jest. Lepiej późno niż wcale. Byłam naprawdę wkurzona. Powiesiłam klucze i kurtkę, i poszłam do kuchni w poszukiwaniu czegoś co mogła bym zjeść. Zdecydowałam się na płatki które znalazłam w szafce. Wyjęłam mleko z lodówki i wlałam je do garnuszka, a płatki wsypałam do miski. Parę minut później płatki były już gotowe, a ja siedziałam przed telewizorem jedząc je i próbując się uspokoić. Mój telefon za wibrował, wyjęłam go z kieszeni, a na ekranie pojawiła się wiadomość.
Od :Nicole
Jesteś w domu?
Jestem pewna że chce przyjechać, abym wytłumaczyła jej moje wczorajsze zachowanie. A ja nie mam na to ochoty, po tej całej kłótni z Justinem. Ale postanowiłam jej odpisać.
Do: Nicole
Tak. Ale jeśli chcesz pytać o wczoraj, to lepiej sobie odpuść.
Po chwili mój telefon znowu za wibrował.
Od: Nicole
Co ci jest?
Czy od razu musi mi coś być? Po prostu jestem wkurzona. Każdy ma prawo się denerwować.
Do: Nicole
Nic po prostu jestem zdenerwowana.
Po minucie mój telefon znowu za wibrował, nawet teraz to zaczęło mnie irytować.
Od: Nicole
Jestem za 10 minut. I nawet nie próbuj zaprzeczać.
Schowałam telefon do kieszeni, i kończyłam swoje płatki oglądając przy tym telewizje.
Usłyszałam pukanie do drzwi i spojrzałam na zegarek. To 10 minut minęło dość szybko. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je, Nicol weszła do środka nawet się nie witając.
-Też się ciesze, że cię wiedzę.-powiedziałam nie zbyt miłym głosem, na co ona lekko się skrzywiła.
-Cześć.-powiedziała -Co się dzieje?-dokończyła
-Nic. Jestem zdenerwowana, i tyle. Chyba mogę, nie?-powiedziałam
-Ale musisz być zdenerwowana na coś, przez coś albo przez kogoś. Przecież nie jesteś wkurzona bo ci się tak zachciało.-odpowiedziała
-Pokłóciłam się z Justinem.
-No tak, mogłam się tego spodziewać.-powiedziała. Spojrzałam na nią lekko przymrużając oczy.
-Niby skąd? Jesteś wróżką czy jakimś innym gównem?-powiedziałam niemiłym tonem.
-Jesteś wkurzona, i to ostroooo. Opowiadaj, trochę ci ulży.-powiedziała, ale nie podchodziła bliżej, tak jakby czegoś się obawiała. Co było dość śmieszne. Czy ona się mnie boj? Aż tak strasznie teraz wyglądam?
-Siadaj.-powiedziałam i wskazałam na kanapę. Posłuchała mnie i usiadła, a ja zaraz obok niej.
Opowiedziałam jej wszystko, dokładnie tak ja było.
-No wiesz, po nim można spodziewać się wszystkiego.-powiedziała
-A skąd ty możesz to wiedzieć hmm? Przypominam ci że znasz go dokładnie tyle co ja.-odpowiedziałam
-Bo wiesz Kathe, ty nie wiesz wszystkiego. Nie zastanawiało cię czemu chłopaki tak szybko chcą go wciągnąć w gang, i czemu mu tak szybko zaufali?- dokończyła
-Mów co wiesz.-szybko powiedziałam
-Bo wiesz on nie jest zwykłym chłopakiem, jest gangsterem którego wszyscy znają i się boją. Dla chłopaków jest wielkim skarbem. Siedzi w tym już dość długo narkotyki, morderstwa no wiesz wszystko czym zajmują się takie gangi. Ma w tym wszystkim, wielkie doświadczenie. Zna go cała Kanada jak i nie dalej. Więc chłopaki chcą go jak najszybciej, bo po pierwsze boją się, że jakiś inny gang może go im sprzątnąć spod nosa, a po drugie z nim będą niepokonani. -powiedziała
-Umm... Skąd o tym wiesz?-zapytałam
-No wiesz, Matt.-odpowiedziała, a z rozmowy wyrwał nas dźwięk jej telefonu.
-To Matt, za chwile po mnie będzie.-powiedziała, patrząc w telefon i coś wystukując.
Wstaliśmy z kanapy. Nicol otworzyła drzwi, i przez nie wyszliśmy. Moim oczom ukazała się odjeżdżająca taksówka, odsłaniając tym samym Biebera idącego w kierunku domu i dziewczynę w bardzo krótkiej miniówce, i bluzce która prześwitywała tak, że można było zobaczyć jej stanik. To nawet nie można nazwać bluzką. Bieber widocznie mnie nie zauważył ale nie mogłam się powstrzymać, musiałam to skomentować.
-Mówiłam Męska Dziwka.-powiedziałam
-Kathe uspokój się.-szepnęła do mnie Nicole
Bieber odwrócił się, szukając osoby która to powiedziała, a na jego twarzy można było dostrzec już złość. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, ciskaliśmy w siebie nawzajem piorunami. Przypomniała mi się rozmowa, z samochodu, co mnie jeszcze bardziej rozzłościło.
Samochód przed nami zatrzymał się, a z niego wysiadł Matt. Widząc Nicole przytulił ją i pocałował w usta.
-Cześć Kathe- powiedział
-Cześć-wysyczałam
Matt spojrzał na Nicol pytającym wzrokiem, o co mi chodzi ? i rozejrzał się. Zauważył Biebera.
-Siema Justin-powiedział lekko krzycząc, tak aby tamten mógł go usłyszeć
-Siema.-odpowiedział mu przez zaciśniętą szczękę
-Co im jest?-zapytał Matt patrząc na Nicole
-Pierwsze Kłótnie-odpowiedziała
-A tak w ogóle, dzięki za informacje że moim sąsiadem jest gangster, któremu lepiej nie wchodzić w drogę.-powiedziałam patrząc raz na Matta a raz na Nicole.
Bieber znikł po tym jak Matt się z nim przywitał, więc mogłam teraz im to powiedzieć.
-To i tak Kathe nic by nie zmieniło. Przed chwilą można było zauważyć, że masz w dupie kim on jest, i wcale go się nie boisz.-powiedział patrząc na mnie
-Po tych kłótniach, i tak pewnie teraz będziecie się omijać.-odezwała się Nicole
-Przez parę dni, może i tak ale później Justin wymięknie.-powiedział Matt.
-O co ci chodzi?-zapytałam
-Wiesz, Justin nie lubi spokojnych dziewczynek, które boją się wyjść z domu bez pozwolenia rodziców. Ty jesteś ładna i zadziorna, więc na pewno wpadłaś mu w oko.-powiedział Matt, a ja stałam tam nie wiedząc co powiedzieć. Ale w końcu coś wymyśliłam.
-Nie siedzimy w jego głowie, czyli też nie wiemy co myśli. Więc to są tylko twoje przypuszczenia.-powiedziałam
-Może i masz racje. Dobra my już musimy jechać, cześć Kathe.-powiedział a Nicol podeszła do mnie przytulając mnie, również ją przytuliłam. Oderwała się ode mnie i wsiadła do samochodu Matta, machając mi jeszcze przy tym. Po chwili jego samochód zniknął za pierwszym zakrętem, a ja poszłam w kierunku domu. Jestem pewna że Matt się myli. Może i Justin jest przystojny, ale jest też denerwujący, i na dodatek jest gangsterem którego wszyscy się boją, ale ja o dziwo się go nie boje.

_____________________________________
I jest kolejny rozdział. Miłego czytania ludzie.

2 komentarze:

  1. Jezuuu cudo ♥ meska dziwka hahah
    wow nie wiedzialam ze az tak znany jest.. no to bedzie sie dzialo.. widac ze kathy jest zazdrosna :3 pozdrawiam ♥♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Menska dziwka hahaha dobre nie dziwie sie ze Jus sie wkurzył świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń